Aktualności
23.10.2018
Zbigniew Smółka: Aż złapałem się za głowę!
Bożydar Iwanow: Jak odkryłeś dla Arki tego chłopaka?
Zbigniew Smółka:
Latem specjalnie o tydzień skróciłem swój urlop, żeby wrócić do kraju i zrobić przegląd młodzieży w Arce. Już po pierwszych treningach zauważyłem, że Mateusz ma naturalny balans, elastyczność, pozornie flegmatyczne ruchy, które dla obrońcy często są nie do uchwycenia. Szukałem zmiennika, a może następcy Luki Zarandii, bo jeśli Gruzin będzie robił taki progres jak ostatnio, musimy się liczyć z tym, że ktoś się po niego zgłosi i wtedy zostanie sprzedany.
Dlatego potrzebny jest piłkarz, który będzie grał w miarę podobnie. Mało jest przecież w naszej lidze zawodników, którzy tak dobrze radzą sobie w grze „jeden na jeden”. Oczywiście, wiele jeszcze przed nim, musi zbudować trochę masy, nabrać siły. Dlatego będzie „łapał” te minuty w Ekstraklasie, łącząc je także z grą w Centralnej Lidze Juniorów.
We Wrocławiu Młyński wyszedł jednak w pierwszym składzie.
Powiedziałem mu przed meczem, żeby robił dokładnie to samo, co w juniorach. Z zastrzeżeniem, że tym razem będą przed nim trochę więksi rywale. Tym się to jedynie różni. Nie wszedł w ten mecz najlepiej, był lekko przestraszony, jeżeli nie był odwrócony w kierunku bramki przeciwnika miał problem.
Dodre Cotra mocno go „pressował”. Ale już w tej strefie, w której znalazł się przy zdobytym golu, zachował się perfekcyjnie. Świetną piłkę zagrał mu Adam Deja. Obrońcy w takim miejscu nie wchodzą już tak agresywnie bo wiadomo, czym to grozi. Zademonstrował ciąg na bramkę, drybling i skuteczne wykończenie. Takie akcje rzadko się zdarzają. Zapachniało mi hiszpańską finezją.
Aż złapałeś się za głowę…
Wielu kibiców pewnie tak zrobiło. Jeżeli wchodzi siedemnastolatek i robi taką akcję, w ogóle mnie to nie dziwi.
Trzeba będzie go sprowadzać na ziemię po takim występie i zachwytach?
Będziemy nad nim pracować na wszystkich płaszczyznach, ale to chłopak ułożony mentalnie, z dobrej rodziny, zbiera dobre oceny w szkole. Ale z takich młodych chłopaków w Arce mamy nie tylko jego. Czekam na Jana Łosia, który z ostatnio reprezentacji U19 wrócił z kontuzją. Być może wiosną zaliczy swoje minuty w ekstraklasie.
W Mielcu udało ci się odbudować Michała Janotę, który dziś jest w Arce. W Gdynii postawiłeś na Adama Deję, na którym wielu już skreśliło. Po raz kolejny potwierdzasz opinię, że umiesz wyciągać piłkarzy z bocznego toru na te właściwe.
Pamiętaj, że w życiu jest tak, że jeśli człowiek dostanie od kogoś drugą szansę, otrzyma wiarę i zaufanie, odda ci wszystko ze zdwojoną siłą. Każdemu się to należy, nigdy nikogo nie można skreślać. Nawet jeżeli jeden czy drugi trener danego piłkarza odstawił. Adama brałem kiedyś do Kluczborka z Olesna, okręgówki albo A Klasy nawet. Zawsze umiał grać piłką, był utalentowany. Miał zakręt w swojej karierze, ale przyszedł do mnie, dostał zaufanie i odpłaca mi za to na boisku. W mojej opinii w meczu ze Śląskiem we Wrocławiu był najlepszy na murawie. Miał największą liczbę kontaktów z piłką, dużą skuteczność podań. Pracował też w defensywie, dużo biegał. Każdy ma swoje zadanie do wykonania.
Dziś krytykowany jest Aleksandyr Kolew, ale dla mnie on nie musi w tej chwili strzelać bramek, choć i one przyjdą. Wykonuje inną robotę i w ten sposób pomaga. Pojawiały się artykuły z pytaniami, „kogo ja biorę?”. Okazało się co innego. I jest także w 1. lidze paru innych ludzi, którzy mogą pójść tym śladem.
Copyright Arka Gdynia |