Aktualności
30.04.2021
Finał Fortuna Pucharu Polski. Leszek Ojrzyński: Serce mówi mi, że wygra Arka
O finałach Pucharu Polski w roli trenera Arki wie najwięcej. W 2017 roku sięgnął z drużyną po trofeum, choć nikt na niego nie stawiał. Jak Leszek Ojrzyński wspomina ten czas? - To najlepsze chwile w mojej pracy trenerskiej. Zapamiętam je do końca życia - mówi.
Jedynym trenerem w dotychczasowej klubowej historii, który poprowadził Arkę w dwóch finałach Pucharu Polski, był właśnie Leszek Ojrzyński.
- I w obu na Stadionie Narodowym – uzupełnia szkoleniowiec.
– To było wielkie przeżycie móc zagrać na największym stadionie w Polsce. Kilkadziesiąt tysięcy ludzi jedzie kilkaset kilometrów, żeby móc Cię dopingować – coś niesamowitego – dodaje.
W 2017 roku objął zespół tuż przed decydującym starciem o puchar. Wielokrotnie powtarzał, że tamte osiągnięcie to zasługa wcześniej pracującego w roli szkoleniowca - Grzegorza Nicińskiego.
- Ten finał miałem wyłożony, jak na tacy. Byłem wdzięczny za tę możliwość. Nie ukrywam, że był to mocny argument za przyjęciem propozycji pracy w Gdyni – przywołuje początki Ojrzyński.
W starciu z Lechem mało kto dawał żółto-niebieskim realne szanse na triumf. Sam udział w finale był sporego kalibru niespodzianką. Kopciuszek wszedł na bal, na którym nie miał się pojawić.
- To było dla nas coś absolutnie nowego. Podekscytowanie i stres były widoczne gołym okiem. Całe szczęście, dzień przed finałem mieliśmy rozruch. Dzięki temu trochę oswoiliśmy się z warunkami – wspomina Ojrzyński.
– Nikt w nas wtedy nie wierzył. Lech miał nawet przygotowane tysiące koszulek na okoliczność wygranej. Byli przekonani o swoim sukcesie – dodaje.
Rok później obecność Arki w finale nie była już tak wielką niespodzianką.
- Na drugi mecz pojechaliśmy już jako "doświadczeni" zawodnicy. Panowała inna otoczka, mieliśmy lepszy hotel – wszystko zapewnione, jak dla topowej drużyny. Ale przegraliśmy. Potem śmialiśmy się, że chyba za bardzo byliśmy wypasieni – mówi o przegranym 1:2 finale z Legią Warszawa szkoleniowiec.
Minęły cztery lata, a Leszek Ojrzyński pytany, czy pomyślałby, że tak to się wszystko potoczy, odpowiada jednoznacznie.
- Nie przypuszczałem, że jestem w stanie dokonać w Arce czegoś tak niesamowitego. Dane mi było prowadzić wtedy zespół, co było fantastyczne. Jedyne trofea, które mam, zdobyłem jako trener Arki Gdynia – zauważa.
Finał, finał i… jeszcze raz finał!
Intensywność, z jaką Arkowcy w ostatnich latach zjawiają się finale, sprawia, że w obecnym składzie znajdziemy trzech zawodników, dla których nie będzie to pierwszy raz. Co więcej, dwóch z nich pamięta mecze z i 2017, i 2018 roku.
- To Michał Marcjanik i Marcus da Silva – od razu wymienia nazwiska Ojrzyński.
- Doświadczeniem występów w takich meczach mogą pomóc reszcie drużyny – dostrzega.
Drugi finał w Arce rozegra z kolei Adam Danch.
Żółto-niebiescy nie są faworytami spotkania finałowego z Rakowem Częstochowa, lecz historia pokazuje, że nie ma to żadnego znaczenia.
- Jestem za Arką i upatruję tu niespodziankę. W zespole jest kilku doświadczonych zawodników, którzy mogą przesądzić o zdobyciu pucharu. Do tego młodość i energia. Serce mówi mi, że Arka to wygra – kończy optymistycznie trener Ojrzyński.
Rozmawiał: Dawid Kowalski
Uni-logistics Partnerem Arki w meczu Finału Pucharu Polski!
Copyright Arka Gdynia |