Aktualności
24.02.2012
Piotr Tomasik: "Rywalizacja jeszcze nikomu nie zaszkodziła"
Piotr, pochodzisz z Krakowa, swoje pierwsze kroki w piłce stawiałeś w Hutniku. Dlaczego akurat tam, a nie u tych największych – Cracovii lub Wiśle?
- Nie wiem tak naprawdę, bo tata mnie na Hutnika zaprowadził i nie miałem na to zbyt dużego wpływu. Cieszę się jednak z tego i nie żałuję, że tam się to wszystko zaczęło. Tam spędziłem ponad połowę mojej dotychczasowej przygody z piłką – piętnaście lat prawie, bo zacząłem grać od piątego roku życia.
Czyli w Twoim domu kibicowało się Hutnikowi?
- Nie… Tata grał trochę w piłkę, ale w klubie Nadwiślan Kraków. Mnie po prostu zaprowadził do Hutnika i tak już zostało. Byłem tam zresztą z moim bratem, razem zawsze graliśmy, bo jest tylko ode mnie o rok starszy. Rozdzielono nas dopiero w wieku juniora.
Grasz na pozycji skrzydłowego. Zawsze tak było?
- Tak, od samego początku.
A kiedy za grałeś po raz pierwszy obronie?
- Dopiero, gdy moim trenerem został Petr Nemec. Sezon zaczynałem na lewej pomocy, ale gdy z obrony wypadł Uszalewski, zostałem przesunięty na lewą obronę i całkiem dobrze to wyszło. Gdy odszedł trener Nemec z Floty, to już u trenera Pawlaka powróciłem na lewą pomoc.
Jak przebiega Twoja aklimatyzacja w Arce?
- Bardzo dobrze. Znam tutaj większość chłopaków, więc nie ma z tym żadnego problemu. Mam ze wszystkimi dobry kontakt i powoli poznajemy się coraz lepiej.
A jak trafiłeś do Arki? Ty chciałeś opuścić Flotę, czy trener Nemec do Ciebie zadzwonił i ściągnął do Trójmiasta?
- Z tego co wiem, to Arka wystąpiła do Floty z zapytaniem o moją osobę. Wszystkie te sprawy załatwiał menadżer, więc odbywało się to trochę poza mną. Z trenerem przyznam, że rozmawiałem tylko raz.
Jakiś inny klub był zainteresowany pozyskaniem Twojej osoby?
- Coś było na rzeczy, ale Arka była najkonkretniejsza, wybrałem ten klub i jestem teraz tutaj.
Na pozycji lewego pomocnika szykuje się w Arce duża konkurencja, bo oprócz Ciebie mogą tam grać Marcin Radzewicz wybrany przez piłkarzy do najlepszej jedenastki 2011 roku na zapleczu Ekstraklasy, a także Piotr Kuklis, który jest aktualnie najlepszym strzelcem zespołu. Nie boisz się tak dużej konkurencji?
- Rywalizacja w zespole jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Im większa rywalizacja, tym większy ból głowy dla trenera, na kogo ma postawić. Ja staram się na treningach wypadać jak najlepiej, a co z tego wyjdzie, to zobaczymy. Coś tam udaje się strzelić i asystować, więc chyba nie jest źle, a najwyższa forma powinna przyjść na ligę, jak już będzie świeżość.
Do Arki miałeś prawdziwe wejście smoka, bo w sparingach strzelałeś bramki i asystowałeś. Mając piłce przy nodze bardziej szukasz okazji do strzału, czy szukasz kolegi, do którego mógłbyś podać?
- Po pierwsze nie wiem jeszcze, gdzie trener będzie mnie ustawiał, w linii obrony czy w pomocy. Mnie to jest tak naprawdę obojętne – gdzie trener mnie ustawi, tam będę grał. Poza tym, nie ma znaczenia kto strzela gole, kto asystuje. Najważniejsze, żeby zespół wygrywał i nieważne, czy po moich bramkach, czy Piotrka Kuklisa, czy Charlie’go. Najważniejsze, żeby Arka zdobywała trzy punkty w każdym meczu.
Stawiasz sobie jakieś cele indywidualne przed tą rundą?
- Nie, nigdy nie stawiam przed sobą żadnych celów. Zawsze staram się grać, jak najlepiej potrafię, a dla mnie celem, jest cel stawiany przed drużyną. Tym celem jest awans do Ekstraklasy i tylko o tym teraz myślę.
Rozmawiał: Arkadiusz Skubek
Copyright Arka Gdynia |