Aktualności
09.04.2011
Z obozu rywala: Jagiellonia Białystok
Rok 2010 był absolutnie wyjątkowy dla Jagiellonii Białystok. Udało się pewnie utrzymać w Ekstraklasie mimo odjętych 10 punktów, a przede wszystkim „Jaga” wywalczyła Puchar Polski, który otworzył jej drzwi do europejskich pucharów. Jakby tego było mało, rundę jesienną kolejnego sezonu ukończyli na fotelu lidera i zaczęto głośno mówić o mistrzostwie Polski.
Obecny rok miał się jeszcze mocniej zapisać w historii klubu właśnie za sprawą triumfu w Ekstraklasie. Jednak w przerwie zimowej z Białegostoku zaczęły napływać informacje, które niewiele miały wspólnego z zamiarem osiągnięcia tego celu. Zupełnie niespodziewanie postanowiono się pozbyć Kamila Grosickiego, nieco krnąbrnego, ale nadzwyczaj efektywnego zawodnika, wyróżniającego się ogromną szybkością, niezłą techniką i kreatywnością w ofensywie, nierzadko przechylającego losy meczu na stronę Jagiellonii. W jego miejsce sprowadzono Bartłomieja Grzelaka, zawodnika utalentowanego, ale nieustannie zmagającego się z kontuzjami.
Nim wznowiono rozgrywki, Grzelak zerwał ścięgno Achillesa i tym samym jedynym naprawdę wartościowym napastnikiem w „Jadze” pozostał blisko 37-letni Tomek Frankowski. Jakby kłopotów było mało, coraz głośniej zaczęto mówić o nieporozumieniach na linii Frankowski – Probierz i choć oficjalnie wszyscy temu zaprzeczają, faktem jest, że „Franek” na wiosnę do siatki trafił „tylko” raz, skutecznie egzekwując rzut karny, ale aż dwukrotnie pudłując z jedenastu metrów, choć dotychczas zdarzało się to nadzwyczaj rzadko.
W obwodzie pozostali Probierzowi osiemnastoletni Pawłowski i Jastrzębski, ale trudno było na tych zawodnikach oprzeć walkę o mistrzostwo. W tej sytuacji postanowiono skorzystać na problemach Vuka Sotirovića ze Śląskiem Wrocław i ściągnąć go do Białegostoku, wygrywając walkę o piłkarza z Arką.
Wiosna okazała się dla Jagiellonii istnym pasmem niepowodzeń. W pięciu meczach zdobyła zaledwie dwa punkty i oczywiście marzenia o wygraniu ligi prysły niczym bańka mydlana. Mało tego, białostocczanie okazali się słabsi od Lechii w Gdańsk w ćwierćfinale Pucharu Polski i stało się jasne, że tego trofeum nie obronią.
W minionym tygodniu Michał Probierz zaszokował po raz kolejny. Tym razem ogłosił, że rezygnuje z usług Sotirovića, co oznaczało, że osłabia i tak słabo spisującą się formację ataku Jagiellonii.
Czy te wszystkie kłopoty naszego rywala oznaczają, że Arka bez trudu przywiezie z Białegostoku komplet punktów? Bynajmniej. Żółto-czerwoni ulegali dotychczas wyłącznie zespołem o określonej renomie: Lechowi, Wiśle i Lechii, a pojedyncze punkty zdobywali z rewelacyjnymi Śląskiem Wrocław i Ruchem Chorzów, a także GKS-em Bełchatów
Do dyspozycji trenera wraca po kontuzji Marcin Burkhardt, co również nie jest najlepszą informacją dla Arki. Brat Filipa, pomocnika żółto-niebieskich, potrafi nie tylko doskonale podać do kolegi z ataku, ale również samemu zaskoczyć świetnym uderzeniem z dystansu. W tej sytuacji każdy rzut wolny w okolicach pola karnego staje się poważnym zagrożeniem dla bramki gdynian, bo oprócz Burkhardta, kadrze Jagiellonii pozostaje Jarosław Lato, który również niejednokrotnie posyłał piłkę do siatki bezpośrednio ze stałego fragmentu gry.
Inny pomocnik, Rafał Grzyb, również dysponujący groźnym uderzeniem, w ostatnim tygodniu mocno zbił sobie piętę i zamiast z kolegami na boisku, treningi spędzał w siłowni, więc jego występ w niedzielnym meczu pozostaje pod znakiem zapytania. Drobnego urazu nabawił się także filar defensywy Thiago Cionek, ale włodarze „Jagi” zapewniają, że na mecz z Arką będzie gotowy do gry.
W Białymstoku mecz z Arką postrzegany jest jako wymarzona okazja na przełamanie fatalnej passy. Piłkarze żółto-niebieskich wraz z nowym trenerem Frantiskiem Straką zgodnie zapewniają, że postarają się wykorzystać słabszy okres rywala i po raz pierwszy w tym sezonie sięgnąć po wyjazdowe zwycięstwo. Zapowiada się zatem pasjonujące widowisko i miejmy nadzieję, że fortuna nareszcie uśmiechnie się do Arki.
Arkadiusz Skubek
Copyright Arka Gdynia |