Aktualności
31.03.2016
Wojciech Pertkiewicz: Wiaderko z lodem nie jest potrzebne.
Znamy się już kilka lat i określiłbym cię jako „optymistycznego realistę”. Czy w związku z tym spodziewałeś się, że po miesiącu ligowej wiosny, wasza przewaga nad grupa pościgową może się tak bardzo powiększyć?
Przyznam szczerze, że nie spodziewałem się, że będzie to aż tak dobrze wyglądało na ten moment. Tego, że nasz drużyna będzie dobrze przygotowana, byłem pewien. Oczywiście można się było spodziewać jakichś potknięć, ale jednak się nam nie przytrafiły. A tam, gdzie zagraliśmy gorzej, czyli w Suwałkach, zdobyliśmy trzy punkty. Reasumując aktualna tabela to miłe zaskoczenie.
Na plus i to duży trzeba ocenić wasze ruchy transferowe. Poza Gastonem Sangoyem, który jeszcze praktycznie nie grał, wszyscy pozostali okazali się znaczącym wzmocnieniem. Przede wszystkim myślę o Dariusz Formelli i Mateuszu Szwochu, ale przecież Yanick Kakoko w Katowicach i Kluczborku także wywiązał się ze swoich zadań.
Zdecydowanie, Kakoko w meczach, w których wyszedł w podstawowej jedenastce, dobrze spełnił swoją rolę. W przypadku Gastona na początku wynikły problemy z dokumentami, później nieszczęśliwie przytrafiła mu się infekcja, więc to jego wejście było opóźnione. Ale uważam, że pojawienie się Argentyńczyka zmobilizowało Pawła Abbotta, co zaowocowało jego kolejnymi bramkami.
A jak to się stało, że zawodnik z taką przeszłością jak Sangoy trafił do Arki? Ze swoim CV mógłby pewnie śmiało pukać do drzwi każdego klubu w naszej ekstraklasie.
Oczywiście jest to trochę zbieg okoliczności. Ostatnim jego klubem był katarski Al-Wakra, gdzie jednym z trenerów jest Wojciech Ignatiuk, który przez kilka lat współpracował z Arką. To okazało się punktem zaczepienia. Gaston w Katarze został odsunięty od drużyny ze względu na limit obcokrajowców. Rozwiązał kontrakt, pojawił się na rynku, za pośrednictwem Wojtka nawiązaliśmy kontakt i tak to się krok po kroku potoczyło. Tym bardziej, że w Argentynie był już taki moment, że nie bardzo mógł tam szukać klubu. Dlatego tak egzotyczny dla niego kierunek jak Polska stał się ciekawą opcją.
A jak oceniasz szanse, że on zostanie tez w Arce na kolejny sezon? Czy rozmawialiście już z nim na temat pozostania w klubie po ewentualnym awansie?
Na razie zdrowy rozsądek podpowiada, że choć nie należy do młodzieniaszków, to przed nim jeszcze pewnie kilka ciekawych kroków w karierze. Myślę, że zatrzymanie go u nas może być trudne.
Chciałem jeszcze wrócić do kwestii dwóch powrotów. Formella i Szwoch, to zawodnicy, którzy w przeszłości byli długo z Arką związani. Czy namówienie ich na powrót do Gdyni było dużym problemem?
Arka poza wieloma innymi elementami wpływającymi na pozytywny odbiór, ma w sobie jeszcze coś takiego, ze zawodnicy, którzy już kiedyś tu byli, chętnie wracają. Oczywiście nie wszyscy, ale wielu, bardzo się z klubem zżywa i identyfikuje. To jakieś nienamacalne rzeczy, które unoszą się nad Gdynią i wokół Arki. Dla mnie to niezwykle miłe, że piłkarze nierzadko wybierają opcję gdyńską, choć finansowo nie jest najkorzystniejszą z tych, które mają. Jeśli natomiast chodzi o Szwocha i Formellę, to odchodząc z Arki zawsze podkreślali, że ten klub pozostaje na ważnym miejscu w ich sercach. I w momencie, gdy ich kariery w Legii i w Lechu znalazły się w takim a nie innym punkcie, staliśmy się dla nich opcją numer jeden.
Niedawno trenował z wami Maciej Gostomski, jak wygląda jego sytuacja?
Faktycznie trenuje z nami. To chłopak z regionu, to forma przyjacielskiej przysługi, a my możemy przy okazji mieć go pod okiem, żeby ewentualnie rozmawiać o jego przyjściu w lipcu.
Masz takie uczucie – uff dobrze, że nie popełniliśmy grzechu zaniechania? Po udanej jesieni i znakomitym zakończeniu w postaci efektownej wygranej z Wisłą, nie zachłysnęliście się tym i poszukaliście zima wzmocnień. Patrząc na te cztery tegoroczne mecze, to nie wiem, czy bez przede wszystkich Formelli i Szwocha udałoby się zdobyć tyle punktów.
Tego oczywiście nie wiemy i już się o tym nie przekonamy. Nie wiemy jak byśmy zagrali, gdyby np. zamiast Formelli wystąpił Miro Bożok, który bardzo dobrze wyglądał w sparingach, a w lidze nawet na minutę nie pojawił się jeszcze na boisku. To zresztą też dowodzi o sile naszej kadry. Zachłyśnięcie o którym mówisz nam nie groziło. Zdawaliśmy sobie sprawę, że jesienią mieliśmy też słabsze momenty. Dyrektor Klejndinst zawsze powtarzał, drużyna nie jest tak słaba, jak wyniki w momencie „dołka”, ale też nie jest tak mocna, jak wyniki w najlepszych momentach. Cały czas powinniśmy pracować, nad podniesieniem średniej jakości zespołu. Dlatego wspólnie z trenerem wytypowaliśmy pozycje, które zostały określone jako priorytetowe przy poszukiwaniach nowych zawodników.
Nie chcieliśmy też popełnić innego grzechu, który akurat tez nam się w niedalekiej przeszłości zdarzył. Ściągnęliśmy zimą armię zawodników, zespół się przetasował, ale nie grał na miarę oczekiwań. I jeszcze jedna ważna kwestia. Ja mając już kilkuletnie doświadczenie w tym klubie, odczuwam, że obecny zespół to jest faktycznie „banda” chłopaków, którzy dobrze ze sobą funkcjonują na boisku i poza nim. Promieniuje z nich ta determinacja. Nawet po przegranym meczu nikt nie zarzuci im, że oni nie chcieli wygrać, czy przeszli obok spotkania. To wszystko jest zasługą trenera, dyrektora, ale też piłkarzy wiodących prym w szatni.
W porównaniu do wiosny poprzedniego sezonu, skład z jesieni bieżących rozgrywek zmienił się w niewielkim stopniu. Co takiego „zaskoczyło”, że nastąpiła tak radykalna poprawa gry i wyników?
Myślę, że to właśnie brak tych zmian jest odpowiedzią. Mamy teraz prawdziwą drużynę, a żeby drużyna stała się jednością, potrzeba czasu. Brak letniej rewolucji kadrowej, sztab trenerski w osobach Grzegorza Nicińskiego i Grzegorza Witta, dostał więcej niż jedną rundę. Poprzednia wiosna, to tak naprawdę była pierwsza pełna runda pod ich sterami. Teraz za nimi już trzy okresy przygotowawcze i to procentuje. Nastąpiły niewielkie zmiany, ale w konkretnych miejscach wskazanych przez pion sportowy.
Czy w okresie, w którym jesteś prezesem, doświadczyłeś już takiego „boomu” na Arkę, jaki jest teraz w Gdyni. Mimo chłodu na dworze frekwencja na ostatnich meczach jesieni, a zwłaszcza na pierwszym wiosennym meczu z Zagłębiem Sosnowiec, była imponująca. Jeżdżę na Arkę jako komentator od wielu lat, także w czasach waszej gry w ekstraklasie i rzadko odczuwałem aż taka modę na Arkę jak panuje teraz.
To na pewno sympatyczna sprawa. Co buduje modę na Arkę? W pierwszej kolejności wyniki, seria dziewięciu meczów bez porażki robi swoje. Jest też swoisty marketing szeptany – ci którzy chodzą na stadion i namawiają swoich znajomych. Atmosfera na trybunach jest sympatyczna, nie jest wulgarnie, jest bezpiecznie. Oczywiście jest to mecz piłki nożnej i parę słów niecenzuralnych padnie, ale jak to się mówi: to nie teatr tylko stadion. Wracając do twojego pytania, chyba faktycznie podczas mojej kadencji nie przeżywałem aż takiego boomu. Może w ekstraklasie, gdy jeszcze nie byłem prezesem, frekwencja była wyższa, ale jednak wtedy część ludzi przychodziła „na przeciwnika”. Teraz faktycznie chodzą na Arkę. Procentuje też to, że jest wielu młodych zawodników związanych z regionem. Odczuwam tez podskórnie, że na publiczność emanuje to, że tym chłopakom naprawdę się chce, są w pełni zdeterminowani i nie myślą tylko o wymiernych korzyściach dla nich samych.
Powiedz szczerze, czy trzymasz w gabinecie wiaderko z lodem? I nie chodzi mi o lód do whisky, tylko o lód na rozgrzane czoła?
Uwierz mi, że my w klubie tym nie żyjemy, ta „otwarta autostrada do ekstraklasy” to bardziej fakt wykreowany w mediach. Gdybyś teraz mógł posłuchać co się dzieje na klubowym korytarzu, to raczej chodzi o sprawy jak i gdzie mają pojechać plakaty, procedurę licencyjną czy zaliczka na autokar na wyjazdowy mecz rezerw. Jest robota do wykonania. Pewnie, że z tyłu głowy mamy to, co jest przed nami, ale wiaderko z lodem nie jest potrzebne. Jeszcze…
Na koniec spytam o piątkowy mecz z Pogonią Siedlce. Jakie prognozy przed tym meczem, rywal jest świeżo po wygranej z Zagłębiem Sosnowiec.
Oglądałem ten mecz w Polsacie Sport. Szczerze przyznam, że obawiam się trochę tego spotkania. I nie jest to tylko moje zdanie. Już przed rundą, gdy wspólnie z dyrektorem przeglądaliśmy kalendarz domowych gier, to drapaliśmy się w głowę zastanawiając właśnie nad meczem z Siedlcami. Przechwycili kilku ciekawych zawodników z Dolcanu, oczywiście wiem o pechu Świerblewskiego. Kibic lubi wyciągać wnioski tylko na podstawie tabeli. My z trenerami i dyrektorem patrzymy na to trochę szerzej. Czasami łatwiejszego meczu można się spodziewać z 4. czy 5. niż 16. czy 17.. Niemniej w piątek trzy punkty zostaną w Gdyni…
Rozmawiał Leszek Bartnicki
Copyright Arka Gdynia |