Aktualności
14.05.2011
Korona - Arka 1:0. Kolejna szansa zaprzepaszczona. Relacja
Arka zaprzepaściła kolejną doskonałą szansę na opuszczenie strefy spadkowej. Żółto-niebiescy nie sprostali najsłabszej do dziś drużynie wiosny i przegrali z Koroną Kielce 1:0. Niestety niezbyt udany debiut zaliczył w bramce Hieronim Zoch, na którego konto zaliczono bramkę samobójczą.
27. kolejka Ekstraklasy
Korona Kielce - Arka Gdynia 1:0 (1:0)
Bramki: Zoch 20'(s)
Korona: Szamotulski - Golański (63' Markiewicz), Hernani, Stano, Lisowski - Sobolewski (78' Dirceu), Jovanović, Lech, Bąk (62' Puri) - Edi, Janczyk
Arka: Zoch - Wilczyński, Szmatiuk, Rozić, Noll - Czoska, Zawistowski (41' Ivanovski), Siebert, Bożok, Bednarek (73' Siemaszko) - Labukas (46' Burkhardt)
Żółte kartki: Stano, Jovanovic, Lisowski - Wilczyński, Czoska, Zawistowski, Siebert
Sędzia: Szymon Marciniak (Płock)
Frantisek Straka zdecydował się przeprowadzić sporą rewolucję w swoim zespole, w którym znaleźli się tacy piłkarze jak Czoska, Wilczyński, Siebert, Bednarek i Zoch. Dla tego ostatniego mecz w Kielcach był debiutem w Ekstraklasie i niestety niezbyt udanym…
Jedyna bramka padła ze stałego fragmentu gry w 20. minucie meczu. Z rzutu wolnego na piąty metr dośrodkował Sobolewski, z piłką minął się Stano, a wyskakujący z zamiarem piąstkowania Zoch został trafiony futbolówką w głowę, skąd trafiła ona wprost do siatki.
Zanim do tego doszło, na boisku brakowało klarownych sytuacji, natomiast aż nadto było fauli i żółtych kartek. Nic jednak dziwnego, skoro naprzeciw siebie grały dwie najsłabsze zespoły rundy wiosennej. Nie pomagała też z pewnością stawka rywalizacji, która wyraźnie pętała nogi zawodnikom obu drużyn. Po zmianie rezultatu Arka starała się nacisnąć na zawodników Korony, a jedyną korzyścią było kilka okazji ze stałych fragmentów gry.
W 23. minucie uderzenie z rzutu wolnego z 25 metrów Pawła Zawistowskiego sprawiło sporo problemów Szamotulskiemu. Minutę później ręką w okolicach narożnika pola karnego zagrał Edi i do piłki podszedł Noll. Niemiec posłał potężną bombę w kierunku bramki, a dobrze ustawiony Szamotulski nie ryzykował i po prostu odbił piłkę daleko przed siebie. Po chwili jednak drużyna trenera Gąsiora uspokoiła swoją grę i znów zamiast sytuacji podbramkowych i strzałów mieliśmy mnóstwo fauli i kolejnych kartoników.
Widząc słabą grę swoich podopiecznych, Franz Straka postanowił jeszcze przed przerwą dokonać zmiany w składzie. Z boiska zdjął mającego na koncie żółtą kartkę Pawła Zawistowskiego i postawił na Mirko Ivanovskiego. Było to jednocześnie przygotowanie do następnego meczu, w którym popularny „Zawias” będzie zmuszony pauzować. Po zmianie stron na boisko nie wyszedł również mocno poturbowany Tadas Labukas, którego zmienił Filip Burkhardt.
W 52. minucie znów nie popisał się Zoch. Młody bramkarz Arki minął się z futbolówką wrzucona w pole karne z rzutu rożnego, a przed utratą drugiego gola żółto-niebieskich uratował Mateusz Siebert, główkujący niemal na linii bramkowej. Chwilę później o mały włos jeden z graczy Korony stanąłby „oko w oko” z Zochem, ale w ostatniej chwili podanie Jovanovića przeciął Rozić. Arka bardzo rzadko była w stanie zawiązać jakąś składniejszą akcję na połowie gospodarzy, bo zwykle albo brakowało dokładnego podania, albo gdynianie byli na pozycji spalonej.
Kwintesencją nieporadności arkowców w tym meczu było całkowite nieporozumienie Wilczyńskiego i Zocha w 71. minucie spotkania, które omal nie zakończyło się prezentem dla Lisowskiego. Rozpaczliwa interwencja Zocha wymusiła jednak faul na naszym bramkarzu i skończyło się na strachu. Trzy minuty później Sobolewski mijał obrońców Arki w jej własnym polu karnym niczym tyczki slalomowe, ale na szczęście próba podania była już niedokładna i udało się wyekspediować piłkę daleko od bramki.
W 79. minucie zaskakujący strzał z 35 metrów Filipa Burkhardta okazał się najgroźniejszą akcją gości w tym spotkaniu. Futbolówka szybowała wprost pod poprzeczkę, ale na posterunku był Szamotulski, który w ostatniej chwili przeniósł ją na rzut rożny. Kilkadziesiąt sekund później, po kolejnym kornerze dla Arki przewrotką próbował strzelać Siemaszko, lecz nie trafił w bramkę. W odpowiedzi płasko uderzał Markiewicz, lecz tym razem dobrze zachował się Hirek Zoch. W doliczonym czasie gry niezły strzał oddał jeszcze Ivanovski, ale i tym razem golkiper Korony był na posterunku.
Podobnie jak w środę, Arka znów rozegrała słabe zawody i tylko równie słabej postawie konkurentów do utrzymania wciąż może liczyć na szczęśliwe zakończenie sezonu. Warunkiem jest jednak zdecydowana poprawa gry, bo tak jak mówili po meczu piłkarze z Gdyni, samym bieganiem i walką meczów wygrywać się nie da.Dziś Arka przegrała, choć rywal nie zdołał oddać ani jednego celnego strzału na bramkę...
Arkadiusz Skubek
Copyright Arka Gdynia |