Aktualności
11.05.2011
Arka - Ruch 0:2. Coraz niżej... Relacja
Tego nikt w Gdyni się nie spodziewał. Zamiast zwycięstwa wyciągającego Arkę ze strefy spadkowej, gdyńscy kibice byli świadkiem zawstydzającej porażki z Ruchem Chorzów. Tym samym żółto-niebiescy spadli na ostatnie miejsce w tabeli Ekstraklasy.
26. kolejka Ekstraklasy
Arka Gdynia - Ruch Chorzów 0:2 (0:1)
Bramki: Janoszka 5' Jankowski 66'
Arka: Moretto - Bruma, Szmatiuk, Rozic, Noll - Ivanovski, Zawistowski (77' Skela), Bożok, Burkhardt (66' Siemaszko), Glavina (46' Giovanni) - Labukas.
Ruch : Perdijic - Jakubowski, Djokić, Grodzicki, Szyndrowski - Grzyb (68' Zieńczuk), Komac, Lisowski, Janoszka (85' Olszar) - Jankowski (89' Malinowski), Piech.
Żółte kartki: Bożok, Ivanovski - Djokić, Zieńczuk.
Czerwone kartki: Zieńczuk (za dwie żółte).
Sędzia: Paweł Pskit (Łódź).
Widzów: 6390
Materiał Arka TV "Tuż przed meczem" dostępny jest TUTAJ.
Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem kibice byli przekonani, że tego dnia zobaczą Arkę z meczu z Cracovią czy Lechią Gdańsk, a więc w pełni zdeterminowaną, konsekwentną, groźną i skuteczną. Pierwszych kilka akcji dawało podstawy ku temu, aby te oczekiwania się spełniły, ale wszystko posypało się w piątej minucie, gdy gdynianie stracili kuriozalną wręcz bramkę
Lewą stroną zbyt łatwo na wysokość pola karnego przedarł się były piłkarz Arki Marek Szyndrowski i zagrał w pole karne do zupełnie nieobstawionego Łukasza Janoszki. Ten oddał niezbyt silny strzał, na dodatek w miejsce gdzie stał Marcelo Moretto, ale ten w niewytłumaczalny sposób przepuścił futbolówkę do siatki.
Jakby tego było mało, trzy minuty później mogło być już 2:0 dla niebieskich, bo po zagraniu Piecha Jankowski znalazł się w sytuacji sam na sam z brazylijskim bramkarzem Arki. Naciskany przez obrońców chorzowianin przegrał jednak pojedynek Moretto.
W 12. minucie wreszcie groźniej odpowiedzieli gospodarze. Na strzał zdecydował się Labukas, ale trafił w nogi obrońców Ruchu. Do odbitej piłki doskoczył jeszcze Zawistowski, lecz w dogodnej sytuacji przeniósł piłkę wysoko nad poprzeczką. W kolejnych minutach uderzeń na bramkę próbowali Bożok i Ivanovski. Niestety próba Słowaka była zbyt lekka, aby sprawiła problem Perdijićowi, a Ivanovski strzelał będąc na pozycji spalonej.
Naprawdę groźnie było w 21. minucie. Z rzutu wolnego w pole karne dośrodkował Filip Burkhardt, a piłka wylądowała na głowie nabiegającego na dalszy słupek Szmatiuka. Niestety w czystej sytuacji środkowy obrońca Arki wyraźnie przestrzelił.
W kolejnych minutach to wciąż Arka była stroną przeważającą, ale nie potrafiła skonstruować żadnej składnej akcji. Starania gdynian kończyły się albo na nieudanych próbach dryblingu z obrońcami Ruchu, albo na niedokładnym dośrodkowaniu lub też niegroźnej próbie uderzenia. Goście atakowali z rzadka, ale nawet pozornie niegroźny strzał potrafił sprawiać problemy bramkarzowi Arki. Tak było w 32. minucie, gdy z dużej odległości strzelał Grzyb, lecz piłka odbiła się od nóg gdyńskich obrońców i bardzo powoli zmierzała w kierunku bramki. Moretto jednak znów zachował się bardzo niepewnie, bo zamiast spokojnie złapać piłkę, pozwolił jej skozłować i przelecieć nad poprzeczką, co jednocześnie oznaczało rzut rożny dla przyjezdnych.
Arkowcy szukali zaskoczenia m. in. poprzez zamianę stron Glaviny i Ivanovskiego. Skutek był mizerny, bo akcje podopiecznych Straki wciąż nie należały do najgroźniejszych. Burkhardt uderzał kilkakrotnie lecz niecelnie lub zbyt lekko, strzał Glaviny został zablokowany, a podania do Labukasa były nieprecyzyjne, przez co uprzedzali go defensorzy z Chorzowa lub bramkarz.
Po zmianie stron gra niewiele się zmieniła. Arka zaczęła szukać prostszych sposobów na przedostanie się pod bramkę Perdijića, głównie poprzez długie podania z pominięciem drugiej linii, która dziś rzeczywiście była mocno zagęszczona przez zawodników Fornalika. Efektów jednak nie było, bo gdynianie wciąż mieli poważne kłopoty ze znalezieniem sobie dogodnej pozycji do oddania strzału.
Jednak kto wie, jak potoczyłyby się losy tego meczu, gdyby w 64. minucie fatalnego błędu nie popełnił sędzia Paweł Pskit, a konkretnie jego asystent. Filip Burkhardt zagrał idealną piłkę w kierunku Ivanovskiego, który wybiegł zza pleców obrońców i znalazł się sam na sam z Perdijićem. Sędzia asystent podniósł jednak chorągiewkę i przerwał w ten sposób akcję gdynian, choć powtórki telewizyjne później potwierdziły, że Macedończyk w momencie podania znajdował się kilkadziesiąt centymetrów za linią obrony. Wielka szkoda, bo Ivanovski zdążył już udowodnić w tej rundzie, że potrafi takie sytuacje wykorzystywać, a poza tym w ostatnich meczach jest w całkiem niezłej dyspozycji i można przypuszczać, że wyrównałby stan meczu. Gdyby tak się stało, niewykluczone, że ostatnie pół godziny Arka znów zagrałaby na miarę oczekiwań kibiców i jej trenera.
Tymczasem w odpowiedzi bramkę zdobyli goście. W 66. minucie za linią boczną opatrywany przez masażystów był Bruma, a pod jego nieobecność w okolicach prawego narożnika boiska znalazł się Piech. Napastnik Ruchu, pomimo obecności Giovanniego nie miał problemów z dośrodkowaniem na „krótki” słupek, gdzie strzał głową oddał Jankowski. Z interwencją spóźnił się Rozić, a Moretto, zamiast asekurować bramkę, był daleko wysunięty w pole karne i nie miał szans sięgnąć piłki wpadającej do siatki.
Straka przeprowadzał kolejne zmiany, ale jego piłkarze nie potrafili w żaden sposób stworzyć realnego zagrożenia pod bramką swoich rywali. Ci z kolei grali już bardzo spokojnie i kontrolowali przebieg wydarzeń na murawie. Arka próbowała coś zmienić w samej końcówce spotkania. W 86. minucie na indywidualną akcje zdecydował się jeszcze Siemaszko i oddał niezły strzał, który został ostatecznie sparowany na rzut rożny. Chwilę później chorwacki bramkarz Ruchu pewnie obronił uderzenie Duarte. Na minutę przed końcem regulaminowego czasu gry Marek Zieńczuk otrzymał drugą żółtą kartkę w tym meczu i musiał opuścić boisko. Niewiele to jednak zmieniło, bo zanim rozbrzmiał końcowy gwizdek, to goście zdołali oddać dwa strzały w kierunku bramki, lecz wynik już się nie zmienił.
Arka przegrała swoją szansę na wyjście „nad kreskę” i została outsiderem Ekstraklasy. Do końca sezonu pozostały jeszcze cztery mecze i wciąż każdy scenariusz jest możliwy. Aby jednak uniknąć degradacji, żółto-niebiescy nie mogą sobie pozwolić na występ podobny do dzisiejszego, gdzie zamiast zdecydowania i determinacji w ich grze dominuje nieporadność i przypadek. Na ich obronę z pewnością można wymienić bardzo krótki czas regeneracji po meczu w Belchatowie, co było wyraźnie widać z każdą upływającą w tym meczu minutą. Okazja do rehabilitacji w sobotę w Kielcach.
Arkadiusz Skubek
Copyright Arka Gdynia |