Aktualności
22.10.2010
Czas wygrywać na wyjeździe! Początek w Gdyni? (Gazeta Łódź)
Co przeszkadza piłkarzom PGE GKS-u w odnoszeniu zwycięstw poza Bełchatowem? Sędziowie?
Drużyna z Bełchatowa od dłuższego czasu ma pewien problem. Pierwszy raz zetknął się z nim Orest Lenczyk, kiedy prowadził PGE GKS i w ostatniej kolejce przegrał mistrzostwo Polski z Zagłębiem Lubin. Wtedy część winy zrzucano na sędziego Huberta Siejewicza, który prowadził mecz Legii z Zagłębiem i miał pomóc gościom w odniesieniu zwycięstwa.
Po Lenczyku nastał Rafał Ulatowski, który razem z GKS-em poznał podobną gorycz porażki w ubiegłym roku. Do występów w europejskich pucharach zabrakło zespołowi tylko punktu. Tym razem nie było większych pretensji do żadnego z sędziów. W następnym sezonie od kwalifikacji do Ligi Europy GKS dzieliło pięć punktów.
Co znaczy stracona szansa, przekonuje się na własnej skórze Maciej Bartoszek. Trzy kolejki temu (w meczu z Wisłą Kraków) najmłodszy szkoleniowiec w ekstraklasie stanął przed okazją, aby po raz pierwszy po czterech latach doprowadzić GKS na pozycję lidera w ekstraklasie. Niestety, na kilka minut przed końcem meczu krakowianie wyrównali i w efekcie zabrali bełchatowianom marzenia o możliwości patrzenia z góry na rywali. Ale w tym meczu znowu dał o sobie znać sędzia. Marcin Borski nie podyktował m.in. ewidentnego rzutu karnego dla GKS-u. - Gdyby nie jego dziwne decyzje, to trzy punkty zostałyby w Bełchatowie - tłumaczył po meczu zdenerwowany Bartoszek.
Z kolei tydzień temu jego drużyna mogła być wiceliderem. Musiała jednak pokonać na wyjeździe Koronę Kielce. - Chcemy wzmocnić naszą pozycję w czołówce. Jedziemy do Kielc po zwycięstwo. Jesteśmy pewni swego - zapowiadał Marcus Da Silva, pomocnik GKS-u.
Dla jego zespołu wyjazd skończył się fatalnie, bo trzecią porażką w tym sezonie. Ale według trenera i drużyny na przeszkodzie znów stanął arbiter, który kończąc mecz w 80. min, przeszedł do historii ligi polskiej. - Rozumiem, że na sędziach ciąży presja, duży stres, ale bez przesady. Trzeba coś z tym w końcu zrobić. Nie można cały czas tolerować tak poważnych błędów - mówi szkoleniowiec bełchatowian. - To już chyba jest najwyższy czas, aby wprowadzić możliwość korzystania z powtórek wideo. Taki błąd, jak w meczu z Koroną, nie może się przytrafić sędziemu z ekstraklasy.
Trenerowi wtóruje Marcin Drzymont, obrońca GKS-u. - Sebastian Jarzębak za często sięgał po kartki, później podjął nieprawdopodobną decyzją o zakończeniu meczu. Ciężko było się w tym wszystkim odnaleźć - mówi stoper. - Poza tym przez tę decyzję wybił nas z rytmu. Gdyby nie jego przedwczesny gwizdek, myślę, że zdobylibyśmy w Kielcach komplet punktów. Po tej sytuacji byliśmy kompletnie zdezorientowani.
Drzymont jednak doskonale pamięta sytuację w meczu z Lechią Gdańsk, kiedy ostro sfaulował w polu karnym Pawła Buzałę, ale sędzia nie podyktował rzutu karnego. - I dlatego nie można mówić, że sędziowie gwiżdżą przeciwko nam i celowo podejmują takie decyzje, abyśmy nie wygrywali. Ale coś w tym jest, że ostatnio zawsze staje nam coś na przeszkodzie w zadomowieniu się w czołówce.
GKS odwołał się do komisji ligi w sprawie żółtej kartki niesłusznie pokazanej w Kielcach Mate Laciciowi. Protest został odrzucony, ale Chorwat będzie mógł wystąpić przeciwko Arce.
Prawdopodobny skład: Sapela - Tanevski, Lacić, Drzymont, Popek - Da Silva, Gol, Baran, Małkowski - Żewłakow, Nowak
Nie zagrają: Wróbel, Cetnarski (obaj są kontuzjowani)
Damian Bąbol - Gazeta Wyborcza Łódź
Drużyna z Bełchatowa od dłuższego czasu ma pewien problem. Pierwszy raz zetknął się z nim Orest Lenczyk, kiedy prowadził PGE GKS i w ostatniej kolejce przegrał mistrzostwo Polski z Zagłębiem Lubin. Wtedy część winy zrzucano na sędziego Huberta Siejewicza, który prowadził mecz Legii z Zagłębiem i miał pomóc gościom w odniesieniu zwycięstwa.
Po Lenczyku nastał Rafał Ulatowski, który razem z GKS-em poznał podobną gorycz porażki w ubiegłym roku. Do występów w europejskich pucharach zabrakło zespołowi tylko punktu. Tym razem nie było większych pretensji do żadnego z sędziów. W następnym sezonie od kwalifikacji do Ligi Europy GKS dzieliło pięć punktów.
Co znaczy stracona szansa, przekonuje się na własnej skórze Maciej Bartoszek. Trzy kolejki temu (w meczu z Wisłą Kraków) najmłodszy szkoleniowiec w ekstraklasie stanął przed okazją, aby po raz pierwszy po czterech latach doprowadzić GKS na pozycję lidera w ekstraklasie. Niestety, na kilka minut przed końcem meczu krakowianie wyrównali i w efekcie zabrali bełchatowianom marzenia o możliwości patrzenia z góry na rywali. Ale w tym meczu znowu dał o sobie znać sędzia. Marcin Borski nie podyktował m.in. ewidentnego rzutu karnego dla GKS-u. - Gdyby nie jego dziwne decyzje, to trzy punkty zostałyby w Bełchatowie - tłumaczył po meczu zdenerwowany Bartoszek.
Z kolei tydzień temu jego drużyna mogła być wiceliderem. Musiała jednak pokonać na wyjeździe Koronę Kielce. - Chcemy wzmocnić naszą pozycję w czołówce. Jedziemy do Kielc po zwycięstwo. Jesteśmy pewni swego - zapowiadał Marcus Da Silva, pomocnik GKS-u.
Dla jego zespołu wyjazd skończył się fatalnie, bo trzecią porażką w tym sezonie. Ale według trenera i drużyny na przeszkodzie znów stanął arbiter, który kończąc mecz w 80. min, przeszedł do historii ligi polskiej. - Rozumiem, że na sędziach ciąży presja, duży stres, ale bez przesady. Trzeba coś z tym w końcu zrobić. Nie można cały czas tolerować tak poważnych błędów - mówi szkoleniowiec bełchatowian. - To już chyba jest najwyższy czas, aby wprowadzić możliwość korzystania z powtórek wideo. Taki błąd, jak w meczu z Koroną, nie może się przytrafić sędziemu z ekstraklasy.
Trenerowi wtóruje Marcin Drzymont, obrońca GKS-u. - Sebastian Jarzębak za często sięgał po kartki, później podjął nieprawdopodobną decyzją o zakończeniu meczu. Ciężko było się w tym wszystkim odnaleźć - mówi stoper. - Poza tym przez tę decyzję wybił nas z rytmu. Gdyby nie jego przedwczesny gwizdek, myślę, że zdobylibyśmy w Kielcach komplet punktów. Po tej sytuacji byliśmy kompletnie zdezorientowani.
Drzymont jednak doskonale pamięta sytuację w meczu z Lechią Gdańsk, kiedy ostro sfaulował w polu karnym Pawła Buzałę, ale sędzia nie podyktował rzutu karnego. - I dlatego nie można mówić, że sędziowie gwiżdżą przeciwko nam i celowo podejmują takie decyzje, abyśmy nie wygrywali. Ale coś w tym jest, że ostatnio zawsze staje nam coś na przeszkodzie w zadomowieniu się w czołówce.
GKS odwołał się do komisji ligi w sprawie żółtej kartki niesłusznie pokazanej w Kielcach Mate Laciciowi. Protest został odrzucony, ale Chorwat będzie mógł wystąpić przeciwko Arce.
Prawdopodobny skład: Sapela - Tanevski, Lacić, Drzymont, Popek - Da Silva, Gol, Baran, Małkowski - Żewłakow, Nowak
Nie zagrają: Wróbel, Cetnarski (obaj są kontuzjowani)
Damian Bąbol - Gazeta Wyborcza Łódź
Copyright Arka Gdynia |