Aktualności
20.09.2010
Lider poległ w Gdyni! Arka - Jagiellonia 1:0 (0:0).
Fantastyczny mecz Arki z liderem z Białegostoku! Pokazując ogromne zaangażowanie, a przede wszystkim większą determinację od Jagiellonii zasłużenie wygrała 1:0, choć kończyła ten mecz w "dziesiątkę"!
6. kolejka Ekstraklasy
Arka Gdynia - Jagiellonia Białystok 1:0 (0:0)
Bramki: Labukas 68'
Arka: Witkowski - Noll, Rozić, Szmatiuk (71' Zawistowski), Bruma - Bożok, Budziński, Wilczyński, Glavina (62' Mawaye, 80' Płotka) - Labukas, Ivanovski.
Jagiellonia: Sandomierski - Norambuena, Cionek, Skerla, Lato - Kupisz, Grzyb (83' Makuszewski), Burkhardt (35' Kascelan), Hermes - Grosicki (79' Trytko), Frankowski.
Żółte kartki: Glavina, Rozić - Lato, Hermes, Grosicki
Czerwone kartki: Rozić (za dwie żółte)
Sędzia: Paweł Pskit ( Łódź)
Nasza drużyna rozpoczęła mecz z liderem Ekstraklasy niemal w takim zestawieniu, jak przed tygodniem z Widzewem Łódź. Jedyna zmiana zaszła w linii obrony, gdzie Ante Rozić zastąpił Michała Płotkę.
Arka przystąpiła do spotkania bez respektu dla rywala, o czym świadczy chociażby uderzenie już w pierszej minucie autorstwa Miro Bożoka. Pierwsze uderzenie ze strony rywali nadeszło dopiero w 7. minucie, ale równie niecelnie co słowacki pomocnik przymierzył Marcin Burkhardt.
Naprawdę groźnie zrobilo się pod bramką Witkowskiego w 13. minucie po akcji lewą strona Kupisza. Jego wycofanie przed pole karne trafiło pod nogi Burkhardta, ale tym razem pomocnik "Jagi" fatalnie skiksował, a pozycję strzelecką miał naprawdę bardzo dogodną.
Kilka chwil później rzut rożny egzekwował Bożok, a w polu karnym sam pozostawiony został Szmatiuk, ale niestety nieczysto trafił głową w piłkę. Nie upłynęła minuta, a znów piekną akcję stworzyli gospodarze. Z lewej strony pomknął Glavina, który dostrzegł po przeciwnej stronie boiska Wilczyńskiego i zagrał mu idealną piłkę, a nasz młody pomocnik bez przyjęcia zdecyodwał się na strzał i tylko świetnej interwencji Sandomierskiego na tablicy wyników wciąż widnialy dwa zera.
W 26. minucie znów musiał sie wykazać bramkarz z Bialegostoku po celnej próbie z dystansu aktywnego od pierwszej minuty Glaviny. Ten sam piłkarz strzelał neispełna minutę później, ale tym razem już bardzo niecelnie.
W 32. minucie faulowany w okolicach pola karnego był Burkhardt. Jak się okazało, starszy brat Filipa doznał na tyle poważnej kontuzji, że musiał opuścić plac gry, co oznaczało, że tego wieczora nie mogło dojść do pierwsego spotkania obu braci w dwóch przeciwnych drużynach. Gorzej, że Jagiellonia miała rzut wolny, po którym mogło być bardzo niebezpiecznie pod naszą bramką, ale skończyło się na strachu.
Na pięć minut przed końcem pierwszej połowy tego bardzo ciekawego meczu znów zakotłowało się w polu karnym gości. Tym razem dwukrotnie szczęścia zabrakło Labukasowi, ktorego strzał najpierw na rzut rożny sparowali obrońcy, a po chwili uderzenie głową poszybowało nad poprzeczką.
Do przerwy zatem nie zobaczyliśmy bramki, ale za to bardzo walczącą i agresywną Arkę oraz całkowicie zaskoczoną takim przebiegiem wydarzeń Jagiellonię.
Po zmianie stron od razu w oczy rzuciło się zupełnie inne nastawienie drużyny Probierza. W efekcie w 49. minucie przed najlepszą okazją jak do tej pory stanął Kamil Grosicki, gdy po szybkiej akcji swoich kolegów doszedł do piłki w odległości ok. 12 metrów od bramki, lecz na szczęście dla Arki nie trafił czysto w piłkę. Jagiellonia zaczęła przeważać i coraz częściej nękać naszą defensywę. Arka jednak nie przyglądała się biernie poczynaniom swojego przeciwnika, lecz szukała również szans dla siebie. Między 55. a 57. dwukrotnie bliski szczęścia był Ivanovski. Najpierw świetnie przyjął piłkę w polu karnym i odwracając się uderzył minimalnie nad poprzeczką, a po chwili przebiegł pół boiska, ograł wszystkich obrońców i oddał strzał obroniony przez Sandomierskiego.
Potem mieliśmy akcję za akcję, najczęściej w rolach głównych z Grosickim po jednej stronie i Ivanovskim po drugiej. Aż wreszcie nadeszła 68. minuta, gdy w pole karne wparował Labukas i strzałem w długi róg nie dał szans bramkarzowi Jagiellonii! Dwie minuty później mogło już być 2:0, bo Joseph Mawaye po dośrodkowaniu z rzutu wolnego uderzał głową z kilku metrów, lecz piłka zatrzymała się tylko na słupku.
W 77. minucie doszło do kolejnego ważnego wydarzenia, gdy piłkę reką zatrzymał Ante Rozić, a arbiter nie miał innego wyjścia, jak dać naszemu obrońcy drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę! Dodajmy, że od tego momentu graliśmy bez dwóch środkowych obrońców, bo wcześniej z powodu kontuzji musiał zejść z boiska Szmatiuk. Po chwili jednak na plac trener Pasieka wprowadził Płotkę i sytuację częściowo unormował.
Jeśli ktoś myślał, że Arka odda inicjatywę, to się mocno musiał zdziwić, bo to gdynianie wciąż atakowali. W 88. minucie ponownie szczęście dopisało gościom, bo strzał Bożoka po rykoszecie zatrzymał się na spojeniu słupka z poprzeczką!
Choć arbiter przedłużył ten mecz o cztery minuty, a po ich upływie sędzia Pskit wciąż widowiska nie kończył i wracały już przykre wspomnienia ze spotkania z ubiegłego sezonu z Polonią Bytom, to jednak Arka dowiozła prowadzenie do końca i zasłużenie ograła Jagiellonię!
Arka była dziś po prostu lepsza od rywala, trener i jego piłkarze mieli pomysł, jak ograć rewelacyjną "Jagę" i konsekwentnie swój plan zrealizowali. Z taką grą nasz zespół może ogrywać każdego w Ekstraklasie i w ten sposób osiągnąć założony na sezon cel w postaci ósmego miejsca.
Skubi
6. kolejka Ekstraklasy
Arka Gdynia - Jagiellonia Białystok 1:0 (0:0)
Bramki: Labukas 68'
Arka: Witkowski - Noll, Rozić, Szmatiuk (71' Zawistowski), Bruma - Bożok, Budziński, Wilczyński, Glavina (62' Mawaye, 80' Płotka) - Labukas, Ivanovski.
Jagiellonia: Sandomierski - Norambuena, Cionek, Skerla, Lato - Kupisz, Grzyb (83' Makuszewski), Burkhardt (35' Kascelan), Hermes - Grosicki (79' Trytko), Frankowski.
Żółte kartki: Glavina, Rozić - Lato, Hermes, Grosicki
Czerwone kartki: Rozić (za dwie żółte)
Sędzia: Paweł Pskit ( Łódź)
Nasza drużyna rozpoczęła mecz z liderem Ekstraklasy niemal w takim zestawieniu, jak przed tygodniem z Widzewem Łódź. Jedyna zmiana zaszła w linii obrony, gdzie Ante Rozić zastąpił Michała Płotkę.
Arka przystąpiła do spotkania bez respektu dla rywala, o czym świadczy chociażby uderzenie już w pierszej minucie autorstwa Miro Bożoka. Pierwsze uderzenie ze strony rywali nadeszło dopiero w 7. minucie, ale równie niecelnie co słowacki pomocnik przymierzył Marcin Burkhardt.
Naprawdę groźnie zrobilo się pod bramką Witkowskiego w 13. minucie po akcji lewą strona Kupisza. Jego wycofanie przed pole karne trafiło pod nogi Burkhardta, ale tym razem pomocnik "Jagi" fatalnie skiksował, a pozycję strzelecką miał naprawdę bardzo dogodną.
Kilka chwil później rzut rożny egzekwował Bożok, a w polu karnym sam pozostawiony został Szmatiuk, ale niestety nieczysto trafił głową w piłkę. Nie upłynęła minuta, a znów piekną akcję stworzyli gospodarze. Z lewej strony pomknął Glavina, który dostrzegł po przeciwnej stronie boiska Wilczyńskiego i zagrał mu idealną piłkę, a nasz młody pomocnik bez przyjęcia zdecyodwał się na strzał i tylko świetnej interwencji Sandomierskiego na tablicy wyników wciąż widnialy dwa zera.
W 26. minucie znów musiał sie wykazać bramkarz z Bialegostoku po celnej próbie z dystansu aktywnego od pierwszej minuty Glaviny. Ten sam piłkarz strzelał neispełna minutę później, ale tym razem już bardzo niecelnie.
W 32. minucie faulowany w okolicach pola karnego był Burkhardt. Jak się okazało, starszy brat Filipa doznał na tyle poważnej kontuzji, że musiał opuścić plac gry, co oznaczało, że tego wieczora nie mogło dojść do pierwsego spotkania obu braci w dwóch przeciwnych drużynach. Gorzej, że Jagiellonia miała rzut wolny, po którym mogło być bardzo niebezpiecznie pod naszą bramką, ale skończyło się na strachu.
Na pięć minut przed końcem pierwszej połowy tego bardzo ciekawego meczu znów zakotłowało się w polu karnym gości. Tym razem dwukrotnie szczęścia zabrakło Labukasowi, ktorego strzał najpierw na rzut rożny sparowali obrońcy, a po chwili uderzenie głową poszybowało nad poprzeczką.
Do przerwy zatem nie zobaczyliśmy bramki, ale za to bardzo walczącą i agresywną Arkę oraz całkowicie zaskoczoną takim przebiegiem wydarzeń Jagiellonię.
Po zmianie stron od razu w oczy rzuciło się zupełnie inne nastawienie drużyny Probierza. W efekcie w 49. minucie przed najlepszą okazją jak do tej pory stanął Kamil Grosicki, gdy po szybkiej akcji swoich kolegów doszedł do piłki w odległości ok. 12 metrów od bramki, lecz na szczęście dla Arki nie trafił czysto w piłkę. Jagiellonia zaczęła przeważać i coraz częściej nękać naszą defensywę. Arka jednak nie przyglądała się biernie poczynaniom swojego przeciwnika, lecz szukała również szans dla siebie. Między 55. a 57. dwukrotnie bliski szczęścia był Ivanovski. Najpierw świetnie przyjął piłkę w polu karnym i odwracając się uderzył minimalnie nad poprzeczką, a po chwili przebiegł pół boiska, ograł wszystkich obrońców i oddał strzał obroniony przez Sandomierskiego.
Potem mieliśmy akcję za akcję, najczęściej w rolach głównych z Grosickim po jednej stronie i Ivanovskim po drugiej. Aż wreszcie nadeszła 68. minuta, gdy w pole karne wparował Labukas i strzałem w długi róg nie dał szans bramkarzowi Jagiellonii! Dwie minuty później mogło już być 2:0, bo Joseph Mawaye po dośrodkowaniu z rzutu wolnego uderzał głową z kilku metrów, lecz piłka zatrzymała się tylko na słupku.
W 77. minucie doszło do kolejnego ważnego wydarzenia, gdy piłkę reką zatrzymał Ante Rozić, a arbiter nie miał innego wyjścia, jak dać naszemu obrońcy drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę! Dodajmy, że od tego momentu graliśmy bez dwóch środkowych obrońców, bo wcześniej z powodu kontuzji musiał zejść z boiska Szmatiuk. Po chwili jednak na plac trener Pasieka wprowadził Płotkę i sytuację częściowo unormował.
Jeśli ktoś myślał, że Arka odda inicjatywę, to się mocno musiał zdziwić, bo to gdynianie wciąż atakowali. W 88. minucie ponownie szczęście dopisało gościom, bo strzał Bożoka po rykoszecie zatrzymał się na spojeniu słupka z poprzeczką!
Choć arbiter przedłużył ten mecz o cztery minuty, a po ich upływie sędzia Pskit wciąż widowiska nie kończył i wracały już przykre wspomnienia ze spotkania z ubiegłego sezonu z Polonią Bytom, to jednak Arka dowiozła prowadzenie do końca i zasłużenie ograła Jagiellonię!
Arka była dziś po prostu lepsza od rywala, trener i jego piłkarze mieli pomysł, jak ograć rewelacyjną "Jagę" i konsekwentnie swój plan zrealizowali. Z taką grą nasz zespół może ogrywać każdego w Ekstraklasie i w ten sposób osiągnąć założony na sezon cel w postaci ósmego miejsca.
Skubi
Copyright Arka Gdynia |