Aktualności
27.10.2006
Arka sprawdzi formę wicelidera
Po zmaganiach pucharowych gdyńscy pierwszoligowcy powracają na boiska ekstraklasy. W najbliższą sobotę będziemy mieli okazję Arkę oglądać w Gdyni, a na Olimpijską zawita sensacyjny wicelider tabeli, beniaminek – ŁKS Łódź. Przed sezonem nawet w samej Łodzi byłoby trudno znaleźć takich hura-optymistów, którzy wróżyliby tak wysoką lokatę w tej fazie rozgrywek podopiecznych Marka Chojnackiego. Mieszanka rutyny z młodością odniosła tam znakomity skutek – Łukasza Madeja, Dariusza Kłusa czy Arkadiusza Mysonę wspierają Zdzisław Leszczyński, Rafał Niżnik i oczywiście Tomasz Hajto. Świetnemu kolektywowi, jaki stworzyli łódzcy piłkarze nie podołały w tym sezonie już takie drużyny jak Legia Warszawa, czy GKS Bełchatów. Równa forma w spotkaniach ze wszystkimi rywalami zaowocowała systematycznym gromadzeniem punktów i w konsekwencji wysoką pozycją w lidze. Dopiero ostatnie tygodnie przyniosły kilka rozczarowań dla kibiców ŁKS-u. Najpierw przyszła dotkliwa porażka w Poznaniu z Lechem aż 0:4, choć obserwatorzy nie szczędzili komplementów pod adresem postawy łodzian, potem jeszcze wygrali z Górnikiem Zabrze, ale w ostatni wtorek ulegli w Pucharze Polski trzecioligowemu Radomiakowi Radom 0:1, demonstrując fatalną grę i narażając się na falę krytyki. Warto też wspomnieć, że w sobotę Marek Chojnacki stracił pracę po to… żeby ją za chwilę odzyskać. Całe zamieszanie, jak donosi prasa, było spowodowane zamiarem startu trenera ŁKS-u w wyborach samorządowych, co nie spodobało się właścicielom spółki.
Na pytanie dziennikarzy, czy wicelider przechodzi kryzys formy, Chojnacki wskazuje na mecz z Arką, który udzieli zapewne odpowiedzi na tą zagadkę. Jego podopieczni będą mieli dodatkowo utrudnione zadanie, bo w ich szeregach może zabraknąć takich graczy jak Leszczyński, Mysona czy Kolendowicz, a ten drugi jest przecież uznawany za jednego z najlepszych pomocników w całej Orange Ekstraklasie. Ewentualna absencja Mysony i Kolendowicza będzie konsekwencją urazów, których nabawili się w spotkaniu z Radomiakiem.
Powróćmy jednak do Gdyni. Podczas gdy ŁKS kompromitował się z Radomiakiem, Arka rzutem na taśmę ratowała twarz w pucharowym boju z innym trzecioligowcem, Stalą Sanok. Żółto-niebiescy zamiast pokazać pierwszoligowy poziom i szybko rozstrzygnąć losy rywalizacji, dostosowali się do przeciwnika i w regulaminowym czasie ani razu nie pokonali bramkarza gospodarzy. Tym samym zupełnie niepotrzebnie skazali się na dodatkowy wysiłek i dopiero w dodatkowych 30 minutach udowodnili swoją wyższość. Na uwagę zasługuje kolejne trafienie Janusza Dziedzica, który wreszcie zaczyna spełniać pokładane w nim oczekiwania i wyrasta na najskuteczniejszego gdyńskiego piłkarza. Gol w Sanoku był już szóstym trafieniem w tym sezonie, a od 19 września, czyli od meczu z Piastem Gliwice w Pucharze Polski, zdobywa bramki w każdym spotkaniu! Nic dziwnego, że liczymy na podtrzymanie tej passy także jutro.
W przeciwieństwie do Chojnackiego, Wojciech Stawowy nie ma większych problemów z kontuzjami w swojej ekipie, bo choć nadal nie ma co liczyć na występ Sebastiana Gorząda i Piotra Bazlera (ten drugi wrócił już do treningów), to i tak nie należą oni do tych piłkarzy, którzy decydowali o sile Arki. Do meczowej kadry powrócił także pauzujący ostatnio za nadmiar żółtych kartek Bartosz Ława, ale zastępujący go Tomasz Mazurkiewicz, w oczach naszego szkoleniowca, spisał się całkiem przyzwoicie, więc świętujący ostatnio setny występ w ekstraklasie Ława wcale nie musi być spokojny o występ od pierwszej minuty.
Przepaść, która dzieli w tabeli obie drużyny kazałaby wskazywać ŁKS jako zdecydowanego faworyta sobotniej rywalizacji, jednak uważna obserwacja gry obu ekip w ostatnich tygodniach pozwala na weryfikację takiego spojrzenia i ograniczenie się do zapewnienia wszystkich kibiców wybierających się na to spotkanie, że będą świadkami bardzo atrakcyjnego widowiska. Obie drużyny prezentują bowiem futbol bardzo ofensywny, oparty na szybkim operowaniu piłką i nieustannym atakowaniu bramki rywala. Oby te słowa znalazły swoje potwierdzenie na boisku w Gdyni.
Arka Gdynia – ŁKS Łódź, sobota 28.10.2006, godz. 18:00
Przewidywane składy:
Arka Gdynia: Witkowski - Kowalski, Jawny, Sobieraj, Sokołowski – Wróblewski, Ława, Przytuła, Moskalewicz, Dziedzic - Pilch.
ŁKS Łódź: Wyparło - Przybyszewski, Ceric, Hajto, Mysona – Madej, Kłus, Dżikia, Niżnik, Kęska - Arifovic.
Sędzia: Robert Małek (Katowice).
Skubi
Na pytanie dziennikarzy, czy wicelider przechodzi kryzys formy, Chojnacki wskazuje na mecz z Arką, który udzieli zapewne odpowiedzi na tą zagadkę. Jego podopieczni będą mieli dodatkowo utrudnione zadanie, bo w ich szeregach może zabraknąć takich graczy jak Leszczyński, Mysona czy Kolendowicz, a ten drugi jest przecież uznawany za jednego z najlepszych pomocników w całej Orange Ekstraklasie. Ewentualna absencja Mysony i Kolendowicza będzie konsekwencją urazów, których nabawili się w spotkaniu z Radomiakiem.
Powróćmy jednak do Gdyni. Podczas gdy ŁKS kompromitował się z Radomiakiem, Arka rzutem na taśmę ratowała twarz w pucharowym boju z innym trzecioligowcem, Stalą Sanok. Żółto-niebiescy zamiast pokazać pierwszoligowy poziom i szybko rozstrzygnąć losy rywalizacji, dostosowali się do przeciwnika i w regulaminowym czasie ani razu nie pokonali bramkarza gospodarzy. Tym samym zupełnie niepotrzebnie skazali się na dodatkowy wysiłek i dopiero w dodatkowych 30 minutach udowodnili swoją wyższość. Na uwagę zasługuje kolejne trafienie Janusza Dziedzica, który wreszcie zaczyna spełniać pokładane w nim oczekiwania i wyrasta na najskuteczniejszego gdyńskiego piłkarza. Gol w Sanoku był już szóstym trafieniem w tym sezonie, a od 19 września, czyli od meczu z Piastem Gliwice w Pucharze Polski, zdobywa bramki w każdym spotkaniu! Nic dziwnego, że liczymy na podtrzymanie tej passy także jutro.
W przeciwieństwie do Chojnackiego, Wojciech Stawowy nie ma większych problemów z kontuzjami w swojej ekipie, bo choć nadal nie ma co liczyć na występ Sebastiana Gorząda i Piotra Bazlera (ten drugi wrócił już do treningów), to i tak nie należą oni do tych piłkarzy, którzy decydowali o sile Arki. Do meczowej kadry powrócił także pauzujący ostatnio za nadmiar żółtych kartek Bartosz Ława, ale zastępujący go Tomasz Mazurkiewicz, w oczach naszego szkoleniowca, spisał się całkiem przyzwoicie, więc świętujący ostatnio setny występ w ekstraklasie Ława wcale nie musi być spokojny o występ od pierwszej minuty.
Przepaść, która dzieli w tabeli obie drużyny kazałaby wskazywać ŁKS jako zdecydowanego faworyta sobotniej rywalizacji, jednak uważna obserwacja gry obu ekip w ostatnich tygodniach pozwala na weryfikację takiego spojrzenia i ograniczenie się do zapewnienia wszystkich kibiców wybierających się na to spotkanie, że będą świadkami bardzo atrakcyjnego widowiska. Obie drużyny prezentują bowiem futbol bardzo ofensywny, oparty na szybkim operowaniu piłką i nieustannym atakowaniu bramki rywala. Oby te słowa znalazły swoje potwierdzenie na boisku w Gdyni.
Arka Gdynia – ŁKS Łódź, sobota 28.10.2006, godz. 18:00
Przewidywane składy:
Arka Gdynia: Witkowski - Kowalski, Jawny, Sobieraj, Sokołowski – Wróblewski, Ława, Przytuła, Moskalewicz, Dziedzic - Pilch.
ŁKS Łódź: Wyparło - Przybyszewski, Ceric, Hajto, Mysona – Madej, Kłus, Dżikia, Niżnik, Kęska - Arifovic.
Sędzia: Robert Małek (Katowice).
Skubi
Copyright Arka Gdynia |