Aktualności
27.10.2006
Wicelider z Łodzi przyjeżdża do Gdyni (Dziennik Bałtycki)
Spora dawka piłkarskich emocji szykuje się w sobotę o godzinie 18 w Gdyni. Nad morze przyjeżdża wicelider ekstraklasy ŁKS Łódź. Wicelider to brzmi groźnie, ale żółto- niebiescy nie powinni się sugerować miejscem rywali w tabeli. Arka po prostu potrzebuje punktów, zwycięstw, aby wydostać się z dolnych rejonów tabeli. A gdzie ma wygrywać, jak nie w Gdyni...
Obie drużyny łączy pucharowy epizod w tym tygodniu. Arka długo męczyła się z trzecioligową Stalą Sanok, aby w końcu wygrać po dogrywce 1:0. Piłkarze ŁKS Łódź byli natomiast sprawcami niemiłej dla swoich kibiców niespodzianki ulegając w spotkaniu Pucharu Polski Radomiakowi 0:1. Tego "wyczynu" łodzianie dokonali z trzecioligowcami przed własną publicznością. Do tego wokół trenera ŁKS zrobiło się nerwowo ze względów... politycznych. Marek Chojnacki chciał wystartować w wyborach samorządowych z listy partii nie popieranej przez właściciela klubu, a do tego w okręgu, z którego z innego ugrupowania startuje żona prezesa. Chojnacki przez kilka godzin był nawet zwolniony, ale teraz wszystko już wróciło do normy.
Natomiast jeżeli chodzi o sportową wartość ŁKS, to opiera sie ona o Tomasza Hajtę, Rafała Niżnika, Ensara Arifovicia - dwaj ostatni strzelili w tym sezonie po trzy bramki, Łukasza Madeja i Roberta Kolendowicza. ŁKS potrafi w tym sezonie grać na obcych boiskach, bo w pięciu rozegranych dotychczas spotkaniach po dwa razy wygrał i przegrał, a raz zremisował.
W poprzednim meczu w Gdyni swój setny mecz w ekstraklasie rozegrał Bartosz Ława. Były z tej okazji fajerwerki. Teraz skromniejszy jubileusz, 50 spotkanie w lidze, rozegra Janusz Dziedzic. Fajerwerków raczej nie będzie, chyba, że znajdujący się ostatnio w dobrej formie strzeleckiej Dziedzic sam - czego mu życzymy - zaprezentuje je na boisku.
Zresztą właśnie w ŁKS Dziedzic zadebiutował w ekstraklasie.
- To było w 1998 roku, miałem wówczas 18 lat, a graliśmy z Lechem Poznań - wspomina. - To jednak już odległa historia, a teraz wraz z kolegami z Arki musimy zrobić wszystko, aby wygrać - mówi Dziedzic.
- W poprzedniej kolejce grał pan także przeciwko byłym kolegom z GKS Bełchatów i zdobył bramkę na wagę remisu.
- Tyle tylko, że całą radość popsuł mi pana kolega po fachu, który po tym meczu - w jednej z gazet - napisał, że zostałem wyrzucony z Bełchatowa, po tym jak wynosiłem z szatni jakieś informacje. Tymczasem to zwykłe oszczerstwo. Po pierwsze prezes klubu z Bełchatowa do końca namawiał mnie na przedłużenie kontraktu, który wygasał w czerwcu 2006 roku. A wynoszenie informacji... To już piramidalna bzdura. Nawet nie wiem jak to komentować, tak jak trudno udawadniać, że nie jest się wielbłądem - zakończył Dziedzic.
Janusz Woźniak
Obie drużyny łączy pucharowy epizod w tym tygodniu. Arka długo męczyła się z trzecioligową Stalą Sanok, aby w końcu wygrać po dogrywce 1:0. Piłkarze ŁKS Łódź byli natomiast sprawcami niemiłej dla swoich kibiców niespodzianki ulegając w spotkaniu Pucharu Polski Radomiakowi 0:1. Tego "wyczynu" łodzianie dokonali z trzecioligowcami przed własną publicznością. Do tego wokół trenera ŁKS zrobiło się nerwowo ze względów... politycznych. Marek Chojnacki chciał wystartować w wyborach samorządowych z listy partii nie popieranej przez właściciela klubu, a do tego w okręgu, z którego z innego ugrupowania startuje żona prezesa. Chojnacki przez kilka godzin był nawet zwolniony, ale teraz wszystko już wróciło do normy.
Natomiast jeżeli chodzi o sportową wartość ŁKS, to opiera sie ona o Tomasza Hajtę, Rafała Niżnika, Ensara Arifovicia - dwaj ostatni strzelili w tym sezonie po trzy bramki, Łukasza Madeja i Roberta Kolendowicza. ŁKS potrafi w tym sezonie grać na obcych boiskach, bo w pięciu rozegranych dotychczas spotkaniach po dwa razy wygrał i przegrał, a raz zremisował.
W poprzednim meczu w Gdyni swój setny mecz w ekstraklasie rozegrał Bartosz Ława. Były z tej okazji fajerwerki. Teraz skromniejszy jubileusz, 50 spotkanie w lidze, rozegra Janusz Dziedzic. Fajerwerków raczej nie będzie, chyba, że znajdujący się ostatnio w dobrej formie strzeleckiej Dziedzic sam - czego mu życzymy - zaprezentuje je na boisku.
Zresztą właśnie w ŁKS Dziedzic zadebiutował w ekstraklasie.
- To było w 1998 roku, miałem wówczas 18 lat, a graliśmy z Lechem Poznań - wspomina. - To jednak już odległa historia, a teraz wraz z kolegami z Arki musimy zrobić wszystko, aby wygrać - mówi Dziedzic.
- W poprzedniej kolejce grał pan także przeciwko byłym kolegom z GKS Bełchatów i zdobył bramkę na wagę remisu.
- Tyle tylko, że całą radość popsuł mi pana kolega po fachu, który po tym meczu - w jednej z gazet - napisał, że zostałem wyrzucony z Bełchatowa, po tym jak wynosiłem z szatni jakieś informacje. Tymczasem to zwykłe oszczerstwo. Po pierwsze prezes klubu z Bełchatowa do końca namawiał mnie na przedłużenie kontraktu, który wygasał w czerwcu 2006 roku. A wynoszenie informacji... To już piramidalna bzdura. Nawet nie wiem jak to komentować, tak jak trudno udawadniać, że nie jest się wielbłądem - zakończył Dziedzic.
Janusz Woźniak
Copyright Arka Gdynia |