Aktualności
11.09.2018
Dawid Sołdecki: Nikt się nie obija
Jacek Główczyński: 7 punktów po siedmiu meczach ligowych to problem?
Dawid Sołdecki: Wiadomo, że lepiej się trenuje po wygranym meczu. Wtedy jest czysta głowa. Jednak każdy, kto się zna na piłce, to wie, że po przebudowie drużyny, która się u nas dokonała, wszystko trzeba robić małymi kroczkami. Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że nikt na nas nie poczeka, bo liga goni i trzeba te punkty zbierać. Nawet w meczach, których nie jesteśmy w stanie wygrać, należy się starać, aby nie przegrać, bo wtedy i rywal za daleko nie odskoczy, a i ty za dużo nie stracisz.
Zdobycie Superpucharu Polski i wygrana nad Legią w Warszawie rozbudziła duże apetyty. Skąd później ta huśtawka nastrojów?
Z Legią rozegraliśmy bardzo dobry mecz. Nie tylko wykorzystaliśmy wszystkie sytuacje pod bramką przeciwnika, ale też dużymi momentami prowadziliśmy grę, dominowaliśmy. Wierzymy, że powoli do takiej dyspozycji dojdziemy i w lidze. Na treningach nikt się nie obija. Każdy pracuje na 100 procent. Nie ma zresztą innej opcji, bo cały czas jesteśmy monitorowani.
Co wynika z tego monitoringu?
Trener na przykład wie, ile każdy zawodnik na danym treningu przebiegł kilometrów, z jaką szybkością... To wszystko skrupulatnie sprawdza, dba o najmniejsze detale i szczegóły. Ponadto wyciąga wnioski. Nawet jak robimy te same testy, które miałem systematycznie robione od 14 lat, to jest po nich zupełnie inna reakcja. Poprzednio robiło się test i na tym był koniec. Teraz na podstawie osiągniętych wyników otrzymałem od trenera ćwiczenia korygujące. I tak jest cały czas. Pojawia się coś nowego. To napędza każdego z nas osobno i całą drużynę do pracy.
Trener głośno mówi, że Arka ma grać piłką, dominować. Nie sądzi pan, że te deklaracje utrudniają potem wam zadanie na boisku, bo rywale na tę strategię są doskonale przygotowani?
Wiadomo, że każdemu łatwiej się gra, gdy się cofnie i poczeka na okazje do kontr. Nie mówię, że to złe, bo gra się tak, aby wygrać, a każdy ma na to swój plan. My w przeszłości też tak robiliśmy dużo punktów. Taka taktyka jest dużo łatwiejsza niż prowadzenie gry. Gdy chcesz grać w piłkę, odsłaniasz się. Dlatego tak ważne jest przejście od ataku do obrony. Trzeba to robić szybko, by nie dać się skontrować. Cały czas się tego uczymy. Jeżeli to opanujemy, może nawet nie do perfekcji, a przynajmniej już w dużym stopniu, to nam z pewnością pomoże w osiąganiu dobrych wyników.
Pan przychodził do Arki jako środkowy obrońca, a praktycznie już trzeci sezon występuje pan w roli defensywnego pomocnika. Na której z tych pozycji pan czuje się lepiej?
Wbrew pozorom to są to pozycje wymagające różnej gry. Jako stoper patrzysz głównie przed siebie. W drugiej linii oczy musisz mieć praktycznie dookoła głowy, trzeba wszystko obserwować, obracać się za akcją. Z racji tego, że ostatnio gram jako defensywny pomocnik to właśnie przez to ogranie czuję się teraz lepiej na środku pomocy niż obrony.
W tym sezonie na pozycji numer 6 rywalizował pan z Michałem Nalepą. Dlaczego trener jednego z was wpisywał do "11", a w następnej kolejce nie widział dla niego miejsca nawet w "18"?
Może wyniki się nie poukładały i trener zmieniał bądź też dobierał taktykę pod konkretnego rywala? W naszych relacjach nic się nie zmieniło. Nadal w szatni siedzimy obok siebie. Jako starszy kolega cały czas kibicuję Michałowi i bardzo na niego liczę. Uważam go za bardzo dobrego zawodnika. Zresztą nie musi ograniczać się tylko do "6", bo też może grać na "8". Ma inklinacje do gry ofensywnej, potrafi minąć rywala, strzelić.
więcej: sport.trojmiasto.pl
Copyright Arka Gdynia |