Aktualności
26.04.2018
Najgorsze pół roku Jankowskiego w Piaście.
Jankowski był bardzo obiecującym jak na warunki polskiej ligi napastnikiem. Najlepsze lata jego kariery to czasy, gdy tak naprawdę młodzieniaszkiem, a później ciągle młodym zawodnikiem. Zabłysnął w Ruchu Chorzów. Rozegrał w nim aż 131 meczów, zdobył 29 goli i 13 razy popisywał się ostatnim podaniem. To sprawiło, że wyłowiła go Wisła Kraków. Tam już tak dobrze nie było, więc Jankowski wrócił na Śląsk, tym razem do Piasta Gliwice. Końcowego okresu pobytu w tym klubie z pewnością nie zapamięta najlepiej.
Przetrwał tam czterech trenerów. Gdy przychodził, szkoleniowcem był Radoslav Latal, który z 1,5-miesięczną przerwą – gdy trenerem Piasta był Jirí Necek – prowadził gliwiczan do marca 2017 roku. Później stery objął Dariusz Wdowczyk, ale miejsce zagrzał tylko przez pół roku. Później pojawił się już obecny opiekun Piasta Waldemar Fornalik. I to właśnie współpracy z nim Jankowski nie będzie wspominał zbyt dobrze.
– Ostatnie pół roku w Piaście faktycznie było dla mnie trudne, być może nawet najtrudniejsze w całej karierze – wyznał Jankowski.
Teraz po raz pierwszy stanie po przeciwnej stronie barykady. Będzie miał więc możliwość pokazania, że były selekcjoner dokonywał złych wyborów, często rezygnując z usług 28-letniego napastnika.
– Nie chcę każdemu czegoś wiecznie udowadniać, bo to bez sensu. Podchodzę do tego jak do każdego meczu. Już ma to dla mnie żadnego znaczenia, czy gdzieś grałem niedawno – zapewnia jednak Jankowski, dodając, ze wybór Arki był strzałem w dziesiątkę.
– Po ciężkim okresie w Piaście bałem się, że będę teraz długi czas musiał pracować na to, by w ogóle wrócić do stanu sprzed tego gorszego okresu. Ale to Arka postanowiła mi zaufać, za co jestem jej i trenerowi wdzięczny. W Gdyni czuję się znakomicie. Miejsce do mieszkania jest wprost idealne, zdrowe. Na Śląsku w ostatnim czasie ja i rodzina mieliśmy problemy ze zdrowiem. Minęły nad morzem.
Może pomóc
Ostatnim, który w barwach Piasta strzelił w Gdyni gola, był... właśnie Jankowski. Napastnik doprowadził do wyrównania w samej końcówce, wykorzystując ogromną nieporadność obrońców Arki
– Ja strzeliłem? Możliwe, że to faktycznie byłem ja – śmieje się obecny już piłkarz gdyńskiego klubu.
Teraz Jankowski może pomóc już Leszkowi Ojrzyńskiemu. Zdecydowana większość graczy Piasta to zawodnicy, których napastnik zna znakomicie.
– Postaram się pomóc trenerowi w rozpracowaniu Piasta. Znam trochę tych zawodników, wiem, jak się zachowują i czym mogą zaskoczyć na boisku – mówi.
Woli grać dwójką
Ojrzyński ostatnio zastosował dość nowatorskie – jak na Arkę – podejście, a więc grę dwójką napastników. W niej jak ryba w wodzie czuje się Jankowski. Być może i tak właśnie do meczu z Piastem podejdzie trener Arki.
– Zawsze preferowałem grę dwoma napastnikami. Lubię mieć na równi z sobą zawodnika, z którym mogę współpracować. Wtedy jeden odciąża drugiego, szanse na znalezienie sobie miejsca i wykreowanie okazji do strzału są znacznie większe. Klasycznym napastnikiem też nie jestem, nie jest to mój ulubiony sposób gry, ale nie narzekam, że tak gram w Arce. Bo jeśli ma przynosić to korzyści, to ja to kupuję – przyznaje Jankowski.
Żona go krytykuje
Głównym recenzentem gry napastnika Arki jest... jego żona, która skrupulatnie ocenia jego poczynania.
– Moja żona często nie jest zadowolona z mojej gry. Mówi, że powinienem częściej być pazerny. Ona jest moim wykładnikiem. Ocenia moją grę na każdym kroku, a ja staram się wyciągać wnioski z jej cennych uwag. Często ta ocena nie jest zadowalająca – śmieje się Jankowski.
– Ogląda mnie, jak gram, i zawsze może to wyglądać lepiej, sam też tak często to odbieram. Może po strzelonych golach ta ocena wygląda lepiej. Statystki nie są porażające, chciałoby się, żeby to lepiej wyglądało, natomiast najbardziej staram się skupiać na założeniach trenera. Bramki są pięknym dodatkiem, ale póki jako drużyna będziemy wychodzić cało z meczów, to nikt nie będzie pytał, kto strzela bramki – wyjaśnia napastnik.
Dawid Kowalski
Copyright Arka Gdynia |