Aktualności
30.10.2017
Dobre trzydzieści minut, i tyle.
Arka przegrała z Legią w Warszawie 0:2 (0:1). Gdynianie dobrze rozpoczęli mecz, ale formę utrzymali tylko przez trzydzieści minut. Pierwsze błędy w defensywie poskutkowały brakiem inicjatywy także w ataku i żółto-niebiescy przerwali passę sześciu meczów bez porażki.
Arka bez kompleksów rozpoczęła spotkanie. Gdynianie nie czekali na akcje przeciwnika, ale sami starali się przejąć kontrolę nad wydarzeniami na boisku. Blisko zdobycia bramki był już w 11. minucie Patryk Kun, ale jego uderzenie zatrzymał Arkadiusz Malarz. Żółto-niebiescy korzystali ze złej organizacji w obronie Legii i stwarzali spore zagrożenie dostarczając piłkę w tłum obrońców w polu karnym. Po jednej z takich akcji gola mógł zdobyć Damian Zbozień, ale bez problemów interweniował bramkarz gospodarzy.
GRA DO PIERWSZEGO BŁĘDU
Zespół Leszka Ojrzyńskiego wyglądał na dobrze poukładany i mający plan na spotkanie, ale realizował go tylko przez pierwsze trzydzieści minut – do pierwszego błędu. Najpierw ostrzeżenie do gości wyzłał Guilherme, który potężnym strzałem chciał zaskoczyć Pavelsa Steinborsa, a kilka minut później „Wojskowi” wyszli już na prowadzenie. Fatalnie we własnej „szesnastce” zachował się Adam Marciniak, który zupełnie odpuścił krycie Jarosława Niezgody, a napastnik spokojnym, choć nieco przypadkowym, strzałem wyprowadził Legię na prowadzenie. Gospodarze nie zwalniali tempa i mogli jeszcze podwyższyć wynik, ale łotewski bramkarz Arki popisał się bardzo dobrym refleksem broniąc uderzenie przewrotką.
Stracona bramka zupełnie pozbawiła żółto-niebieskich impetu, z jakim rozpoczęli mecz. Po pierwszym poważnym błędzie w defensywie gdynianie nie potrafili już wrócić do dobrej gry i nie pomogła im w tym także przerwa. Drugą część meczu kontrolował Legia, a impuls gościom dały dopiero dokonane przez Leszka Ojrzyńskiego zmiany. Filip Jazvić i Luka Zarandia postraszyli defensywę „Wojskowych” szybkością, ale obrona gospodarzy była już dużo pewniejsza niż na początku meczu i dobrze radziła sobie z ofensywnymi zapędami żółto-niebieskich.
STEINBORS PODAWAŁ TLEN
Arkę w grze o punkty długo utrzymywał Steinbors do spółki z… gospodarzami. Pomimo prowadzenia i dobrej postawy „Wojskowi” nie potrafili podwyższyć wyniku, choć byli od tego o centymetry, gdy potężne uderzenie Michała Kucharczyka na poprzeczkę sparował Steinbors. Łotysz zatrzymał także kolejne próby gospodarzy, którzy byli bardzo bliscy rozstrzygnięcia meczu w okolicach 80. minuty. Akcji ofensywnych Arki doczekaliśmy się chwilę później, ale właśnie wtedy żółto-niebiescy odsłonili się, a gospodarze wyprowadzili błyskawiczny kontratak, który spokojnie wykończył Kucharczyk, przekreślając nadzieje gdynian na podtrzymanie passy meczów bez porażki.
Arka zagrała w Warszawie jak saper z tych mało zabawnych żartów - do pierwszego błędu. On nie poskutkował jeszcze bramką, ale już kolejna pomyłka obrony zapewniła bramkę Legii, a w konsekwencji ułożyła gospodarzom mecz i dała trzy punkty. Pomimo porażki gdynianie w pierwszej połowie dali dobry sygnał przed piątkowymi derbami Trójmiasta.
Tymoteusz Kobiela
Copyright Arka Gdynia |