Aktualności
05.05.2016
Paweł Abbott: Patrzę tylko do przodu!
Obchodzący 5 maja 34. urodziny zawodnik liczy, że otrzyma kolejny kontrakt w Gdyni, a tym samym w przyszłym sezonie będzie mógł wzbogacić dorobek w krajowej elicie, który na razie obejmuje 6 goli w 48 meczach.
Jacek Główczyński: Nie dało się dograć sezonu do końca?
Paweł Abbott: Robiłem wszystko co mogłem, aby grać jak najdłużej. Ten uraz kostki ciągnął się za mną od okresu przygotowawczego. Wiosną grałem na środkach przeciwbólowych. Stosowaliśmy to tak długo, jak tylko się dało. Po meczu z GKS Bełchatów zapadła decyzja, że trzeba poddać się zabiegowi operacyjnemu.
Jakie są rokowania co do powrotu na boisko?
Ja już patrzę tylko do przodu. Wierzę, że wrócę do formy sprzed urazu. Na razie mówi się o 2-3 miesiącach przerwy w treningach piłkarskich.
Czyli formy nie uda się zbudować na inaugurację ekstraklasy?
Liczę, że za dużo nie stracę. To nie będzie tak, że przez 2-3 miesiące będę leżał do góry brzuchem. Tak jak już mówiłem zimą - są różne metody na podtrzymanie kondycji. Dlatego liczę, że gdy wrócę do treningów, będę w takiej dyspozycji fizycznej, w jakiej byłem wiosną. Rehabilitację zamierzam rozpocząć natychmiast, gdy pozwolą na to lekarze. Na razie do piątku muszę nosić gips, a potem jeszcze przez 2-4 tygodnie na operowanej nodze taki plastikowy ochraniacz.
Czy kontuzja komplikuje pańskie negocjacje z Arką o przedłużeniu kontraktu?
Nie wiem. Mam nadzieję, że nie. Umówiliśmy, że klub ma coś przygotować.
Czyli czeka pan na ofertę Arki?
Takie były wstępne rozmowy. Była mowa o przedłużeniu kontraktu. Teraz czekam na to, co przedstawi klub.
Przez 225 minut gry bez Pawła Abbotta Arka strzeliła tylko jednego gola. Czyżby byłby pan jednak nie do zastąpienia?
Wiadomo, jaką mieliśmy taktykę gry w ataku. Gdy musi wejść ktoś, kto może wcześniej nie grywał w tym systemie, to może być różnie. Jednak ja nie uważam, że gra w ofensywie w meczu z Olimpią wyglądała źle. Spotkanie mi się podobało, przeważaliśmy w każdym sektorze boiska. Szkoda tylko, że nie wygraliśmy.
Sytuacji strzeleckich nie było chyba też zbyt wiele?
Może 100-procentowych rzeczywiście nie było, ale jakieś okazje mieliśmy. Rafał Siemaszko strzelał nawet przewrotką.
Jak pan teraz z boku patrzy na występy kolegów na boisku, to czy widać po nich presję związaną z koniecznością przypieczętowania awansu?
Nie. Tak samo to wygląda na boisku jak i w szatni. Nadal patrzymy z optymizmem na to co nas czeka. Co prawda w ostatnią sobotę nie udało się przypieczętować awansu, ale znów nie przegraliśmy meczu. To już 14. kolejka z rzędu, czyli niezły rekord. Już po meczu z Olimpią zostało powiedziane: nie patrzymy na to co było, regenerujemy się i skupiamy wyłącznie na spotkaniu w Katowicach.
Copyright Arka Gdynia |