Aktualności
26.02.2016
Gaston Sangoy: Słyszałem, że kibice Arki są szaleni!
Gdy wydawało się, że podchody gdynian pod napastnika z prawdziwego zdarzenia zakończą się fiaskiem, nagle zakomunikowano, że umowę z wiceliderem I ligi podpisał Gastón Sangoy. Sangoy jest wychowankiem słynnego Boca Juniors.
Jeszcze jako nastolatek swoich sił próbował w Ajaksie Amsterdam, ale pierwszy poważniejszy epizod w Europie z jego udziałem to sezon 2006/07 i występy w izraelskim Hapoelu Aszkelon (14 meczów, 7 bramek). Swoje nieprzeciętnie umiejętności snajperskie zaprezentował dopiero w Apóllonie Limmasol. Stał się żywą legendą klubu.
Ulubieniec trybun
- Ja legendą? Może aż tak, to nie. Czułem za to ogromne wsparcie ludzi związanych z Apollonem. Bardzo mnie lubili. Apollon to mój drugi dom. To tam się wybiłem, dzięki czemu miałem okazję grać w pierwszej lidze hiszpańskiej. Grałem w Pucharze UEFA. Ten zespół dał mi wiele. Teraz cała swoją energię poświęcę dla dobra Arki. Chcę pomóc Arce awansować do ekstraklasy – powiedział w rozmowie z „PS” Sangoy. W Limmasol Argentyńczyk zaskarbił sobie sympatię kibiców Apóllonu. W końcu w 121 meczach zdobył aż 74 bramki.
- Kibice Apollonu darzyli mnie ogromnym szacunkiem. A fani z tego kraju są bardzo specyficzni. Jeśli jednak ty ich szanujesz, oni tym sam się odwdzięczają. Nigdy nie miałem problemu z cypryjskimi kibicami. Trochę przypominają mi fanów z Argentyny. Ci to dopiero są szaleni. Zresztą o kibicach Arki słyszałem to samo. Dlatego jestem bardzo szczęśliwy – uśmiecha się nowy napastnik żółto-niebieskich.
Polski wątek
Jednego z goli w barwach Apóllonu Sangoy strzelił przeciwko Legii Warszawa w meczu fazy grupowej Ligi Europy sezonu 2013/14. Kilka tygodniu później, już w Limmasol, ostro sfaulował Jakuba Rzeźniczaka. Sprawiedliwość próbował wymierzyć mu Bartosz Bereszyński. Skończyło się na drugiej żółtej kartce dla Argentyńczyka i bezpośredniej czerwonej dla Bereszyńskiego. Efekt tej kartki odbija się Legii czkawką do dziś...
Sangoy grał także w Sportingu Gijon, a ostatnio zaliczył nieudany wyjazd do ligi katarskiej.
- Ostatni mecz rozegrałem w październiku 2015 roku, ale nie siedziałem bezczynnie. Pojechałem do Argentyny, gdzie ćwiczyłem pod okiem trenera personalnego. Trenowałem dzień w dzień po kilka godzin. Oczywiście nie zastąpi to normalnego treningu, ale intensywność ćwiczeń sprawiła, że nie czuję się zaniedbany fizycznie. Myślę, że jestem gotowy do gry w 100 proc. Brakuje mi już meczów, treningów. Chcę jak najszybciej poznać nowych kolegów, zaadaptować się w drużynie. Mam nadzieję, że niebawem nauczę się stylu gry Arki – powiedział.
Trzeba brać, co daje los
Sangoy już na pierwszym treningu pokazał, że ma smykałkę do strzelania goli. Otworzył wynik meczu w gierce wewnętrznej, co nie uszło uwadze sporej grupie obserwatorów.
- W futbolu tak to już jest, że czasem pojawiają się problemy. Problem w lidze katarskiej miałem nie ja, a mój klub. Chodziło o limit obcokrajowców. Gdy dowiedziałem się, że nie zagrzeję tam za długo miejsca, postanowiłem wrócić do swojej ojczyzny. Szukałem klubu w Argentynie, jednak nie było to takie łatwe. I nagle skontaktowała się ze mną Arka – przyznaje wychowanek Boca Juniors.
Podchody Arki po Sangoya trwały od kilku miesięcy. Zawodnik był uważnie obserwowany w Katarze.
- Okazało się, że potrzebują środkowego napastnika. Pomyślałem: „Czemu nie?”. To wielka szansa dla mnie na zrobienie czegoś dobrego w Polsce. Nigdy nie byłem w Polsce, grałem jedynie z Legią w Warszawie. Uznałem, że to dobra okazja, aby sprawdzić się w innej lidze – wyjaśnia.
- Nie wiem co stanie się w przyszłości. Dajcie mi rozegrać kilka meczów. Póki co, kontrakt mam ważny do końca czerwca. Dam z siebie wszystko. To będą bardzo długie i ciężkie trzy miesiące – kończy Sangoy.
Rozmawiał: Piotr Wiśniewski
Copyright Arka Gdynia |