TA STRONA UŻYWA COOKIE.
Dowiedz się więcej o celu ich używania. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na korzystanie z cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.

chignahuapan
Arka-Facebook Arka-Instagram Arka-Twitter Arka-YouTube Arka-TikTok Arka LinkedIn NO10 Nocny Bieg Świętojański Stowarzyszenie Inicjatywa Arka Betclic


Aktualności

img

06.06.2013

Paweł Sikora - trener, który lubi adrenalinę

- Uważam, że presja jest solą pracy trenerskiej. Owszem, czasem ma się wszystkiego dość, ale kilka dni odpoczynku i człowiek znów tęskni za tą całą otoczką. Brakuje mu tego, jak tlenu do życia. Mam taki charakter, że nie lubię, gdy mecz toczy się w sennej atmosferze bez presji, bez kibiców, bez tego hałasu z trybun - mówi trener Arki Gdynia Paweł Sikora w wywiadzie dla trojmiasto.sport.pl

Piotr Wiśniewski: 10 meczów i 25 punktów tak pan zakończył rundę wiosenną. Jak ją pan ocenia?

Paweł Sikora: - Statystyką się nie zajmuję. Zawsze powtarzam, że tego typu wyliczenia zostawiam wam, dziennikarzom. Postawa Arki na początku rundy dawała nadzieje do optymizmu. Potem jednak po dobrym meczu pechowo przegraliśmy w Łęcznej. Gdybyśmy wygrali, to być może mówilibyśmy o innych celach. O ile z Bogdanką najzwyczajniej w życiu mieliśmy pecha, to potem sprzyjało nam szczęście, jak choćby w Bydgoszczy. Jak to się mówi, w przyrodzie wszystko się wyrównuje, także i w naszym przypadku suma szczęścia i pecha wyszła na zero. Nie chcę gdybać, co by było gdyby. Załóżmy odwrotny scenariusz. Co jeśli na przykład przegralibyśmy któryś z meczów, którym zapoczątkowaliśmy serię? Nikt nie wracałby do niefortunnego spotkania w Łęcznej. Złapaliśmy jednak wiatr w żagle, zaskoczyliśmy. To tak jak z napastnikiem, w tym miejscu przywołam casus Janusza Surdykowskiego. Strzeli jedną, dwie bramki i potem idzie z górki. Tak w przypadku drużyny dobra atmosfera, kolejne wygrane, jeszcze bardziej napędzają wynik.

Nie chciałbym uzurpować sobie wszystkich zasług za dobrą postawę wiosną. To efekt pracy całego sztabu szkoleniowego, a przede wszystkim zawodników i ich podejścia do obowiązków. W tej rundzie nie zawsze było różowo. Przeżywaliśmy trudne chwile. Profesjonalnym podejściem udowodniliśmy jednak, że nawet w ciężkich okolicznościach, można zdobywać punkty.

Co w takiej sytuacji mówi trener w szatni? Jakimi słowami przemawia do drużyny?

- Jako trener muszę być elastyczny. Ilu zawodników, tyle różnych sposobów motywacji. Jeden potrzebuje pozytywnego bodźca, na innego trzeba podnieść przysłowiową rękę. Wielu oczekuje impulsu z mojej strony. To jak się zachowuje w trudnych chwilach trener, przekłada się na szatnie i później na sam trening. W trudnym dla nas okresie zacisnęliśmy zęby i zabraliśmy się do pracy. To nie tak, że było bardzo ciężko. Po prostu pojawił się znak zapytania - co dalej? Znaleźliśmy się w pustym punkcie, ale pokazaliśmy charakter, zareagowaliśmy dobrym nastrojem i pozytywną motywacją co jeszcze bardziej scementowało zespół. Byliśmy zgranym kolektywem. Czasem w takich chwilach żart czy dobry kawał są niezbędne.

 

Jest takie przysłowie, które mówi, że "tak szewc kraje, jak mu materii staje". Pan z materiału ludzkiego, który posiadał, wydobył chyba maksimum. Z drugiej strony znalazł też rezerwy. Okazało się, że tego materiału wcale nie było tak mało...

- Nie skłamię, gdy powiem, że zaprocentowało dobre przygotowanie zimą. Pracowaliśmy ciężko, a efekty widać było na boisku. W ostatnim meczu wprost zabiegaliśmy Dolcan. Pod koniec meczu nasz przeciwnik nie wiedział, co się dzieje. Mimo że na zegarze upływała już 90. minuta, mieliśmy jeszcze siły na co najmniej kwadrans.


Nieraz na pomeczowej konferencji, nawet po wygranych meczach, narzekał pan na postawę części kibiców, którzy zza ławki obrażali pana i pańskich zawodników. W piłce emocje były zawsze i pewnie też będą, ale jaki sens ma lżenie własnych piłkarzy?

- Kibic ma prawo gwizdać czy krzyczeć na piłkarza, żeby go zmobilizować do lepszej gry. Ale na zdrowych zasadach. Jeśli jednak kibic pierwszy jest z brawami po zwycięstwie, a za chwilę po przegranej pierwszy wyskakuje z niecenzuralnymi okrzykami, to dla mnie jest to czysta hipokryzja. Stronię od takich ludzi. Niestety z takim ludźmi czasem też się spotykamy. Na szczęście to znikomy ułamek. Wyjątek, który potwierdza regułę. Bo w większości przypadków spotykam się z przejawami sympatii. Czasem jednak emocje są zbyt wielkie i nie mogę zrozumieć gdy ktoś obraża naszą pracę. Neguje wszystko tak dla zasady, bo taki ma kaprys. Czasem potrzebna jest tolerancja. Nie zawsze się wygrywa. Sam też wiem, że nie jestem dokonały...

więcej na : trojmiasto.sport.pl

 

 Rozmawiał: Piotr Wiśniewski








Poprzedni Następny

 

 

 

 

 

 

SPONSORZY MŁODEJ ARKI

 

 

     

 

 

 

 

 

 

PARTNERZY MEDIALNI

 

 

Arka Gdynia Copyright Arka Gdynia