Aktualności
22.10.2012
Degradacja Arce Gdynia nie grozi, ale o awansie do ekstraklasy można zapomnieć.
Arka na porażkę nie zasłużyła, ale zrobiła niewiele, by z Olimpią wygrać. Goście zgodnie z przewidywaniami bronili dostępu do własnej bramki, a Arka zmuszona do gry atakiem pozycyjnym kompletnie sobie nie radziła. Co prawda piłkarze Petra Nemeca próbowali zaskoczyć niepewnie interweniującego bramkarza gości Michała Wróbla strzałami z dystansu, ale albo brakowało im precyzji, albo szczęścia.
Słabego widowiska nie poprawiły mocno dyskusyjne decyzje arbitra, który za brutalny faul (uderzenie łokciem w twarz) na Tomaszu Jarzębowskim pokazał Adamowi Cieślińskiemu zaledwie żółtą kartkę. Kapitan Arki z rozciętym łukiem brwiowym trafił po meczu do szpitala.
- Facet wali Tomka z łokcia w głowę, ma na tym łokciu krew, a Tomek ma rozcięty łuk brwiowy. To ja pytam - co trzeba zrobić, by dostać czerwoną kartkę? Jeśli nie dostaje się jej przy tak ewidentnej sytuacji? - pytał retorycznie poirytowany Krzysztof Sobieraj.
Gdy wydawało się, że po słabym meczu obie drużyny zadowolą się podziałem punktów, w kontrowersyjnych okolicznościach padła bramka dla gości.
Najpierw sędzia dopatrzył się faulu Sobieraja, za co obrońca zobaczył żółtą kartkę. Po chwili zbyt szybko z muru wybiegł Marcus da Silva, za co arbiter ukarał go kartką i nakazał powtórne wykonanie stałego fragmentu gry. Przy drugim strzale fatalny błąd popełnił bramkarz Arki, co wykorzystał Piotr Ruszkul i strzelił zwycięską bramkę.
Gdy arbiter zakończył spotkanie podbiegli do niego mocno zdenerwowani piłkarze Arki. Wśród nich był Sobieraj, który po krótkiej wymiania zdań zobaczył drugą żółtą kartkę. - Cały ten mecz to był teatr jednego aktora. Za co dostałem tę drugą kartkę? Bo serdecznie podziękowałem sędziemu za mecz. Ale kulturalnie i bez przekleństw. Powiedziałem dokładnie "Panie sędzio, dziękuję" i pokiwałem głową. Jako kapitan [Sobieraj przejął opaskę po kontuzjowanym Jarzębowskim] miałem chyba do tego prawo?
Emocje były też na konferencji prasowej, na której złości nie ukrywał trener Petr Nemec. - Mój zespół walczył, chciał wygrać, ale był jeden człowiek, który był temu przeciwny, żebyśmy zdobyli jakiekolwiek punkty - przyznał szkoleniowiec Arki, mocno nie zgadzając się z komentarzem trenera Olimpii Tomasza Asenskego. - Jeśli pan się cieszy ze zwycięstwa w takim stylu, to gratuluję. Jest pan gieroj!
Arka przegrała piąty mecz w sezonie, a jej gra i sytuacja w tabeli łudząco przypomina Arkę z sezonu 2010/2011. Wówczas grający jeszcze w ekstraklasie gdynianie po 13. kolejkach mieli 16 pkt. (dziś mają 18) i mizerny bilans bramkowy 7:9 (dziś 13:9). Na wiosnę dorobek z jesieni nie wystarczył i Arka spadła z ligi. Dziś degradacja Arce nie grozi, ale o awansie do elity też można zapomnieć. Nawet przy założeniu, że punktów nie będzie ich pozbawiać indolencja arbitrów. Bo swojej Arka ma aż nadto.
Copyright Arka Gdynia |