Aktualności
19.10.2012
Były kapitan Arki ponownie w Gdyni.
Jednym z piłkarzy Arki, którzy latem pożegnali się z zespołem był kapitan Sławomir Mazurkiewicz. W poprzednim sezonie w 31 meczach strzelił 6 bramek i był najskuteczniejszym obrońcą Arki. Teraz z nowym zespołem wraca do Gdyni. Na portalu: trojmiasto.sport.pl ukazała się z nim rozmowa przed sobotnim meczem.
Maciej Korolczuk: Po kilku miesiącach wraca pan do Gdyni. To będzie szczególny mecz?
Sławomir Mazurkiewicz: No pewnie. W Arce spędziłem fajne chwile, zostawiłem tam wielu dobrych kolegów. Mamy zresztą ze sobą kontakt do dziś i doskonale wiem, co się dzieje przy Olimpijskiej. Dziś gram jednak w Grudziądzu i przyjeżdżam nad morze po trzy punkty.
Radość z ewentualnej bramki będzie przytłumiona?
- Szanuję kibiców Arki, więc jeśli strzelę bramkę, radości nie będzie.
Tych samych, którzy mieli do pana żal, że odszedł pan z Arki "dla pieniędzy"?
- Kibice nie znają prawdziwych powodów mojego odejścia. Prawda była i jest taka, że gdy usłyszałem od prezesa propozycję nowego, niższego kontraktu, nie mogłem sobie na to pozwolić. Mój syn jest chory, potrzebowałem tych pieniędzy na jego leczenie. Byłem zaskoczony tą propozycją, ale musiałem to uszanować i odejść z Arki.
Żal było odchodzić z Gdyni?
- Oczywiście. Z trenerem Nemecem miałem dobry kontakt, rozstaliśmy się w dżentelmeńskich relacjach. Nie mam do niego żalu, bo mieć nie mogę. Niczego też nie muszę mu udowadniać.
Mówi pan, że przyjeżdżacie do Gdyni wygrać, ale na wyjazdach spisujecie się słabo. Zdobyliście raptem cztery punkty na boiskach słabej Polonii Bytom i Okocimskiego Brzesko.
- Rzeczywiście na boiskach rywali spisujemy się poniżej oczekiwań, ale proszę mi wierzyć, że potrafimy grać w piłkę. Nie zamierzamy parkować autobusu we własnym polu karnym i myślę, że czymś Arkę zaskoczymy.
Macie ułatwione zadanie, bo Arkę można oglądać w telewizji praktycznie w co drugim meczu. O tym, jak gra Olimpia wiadomo niewiele.
- Gdynia to trudny teren, ale nie zamierzamy spuszczać głów. Czekają nas dwa trudne mecze, bo po sobotnim spotkaniu z Arką do Grudziądza przyjeżdża wicelider Zawisza. Te mecze pokażą na co nas tak naprawdę stać. Mamy wewnątrz drużyny postawiony cel, ale na razie nie chcemy mówić o tym głośno.
Pan rozegrał w lidze tylko pięć meczów. Trener stawia na inną parę stoperów Michała Łabędzkiego i Marcina Stańka.
Sławomir Mazurkiewicz: No pewnie. W Arce spędziłem fajne chwile, zostawiłem tam wielu dobrych kolegów. Mamy zresztą ze sobą kontakt do dziś i doskonale wiem, co się dzieje przy Olimpijskiej. Dziś gram jednak w Grudziądzu i przyjeżdżam nad morze po trzy punkty.
Radość z ewentualnej bramki będzie przytłumiona?
- Szanuję kibiców Arki, więc jeśli strzelę bramkę, radości nie będzie.
Tych samych, którzy mieli do pana żal, że odszedł pan z Arki "dla pieniędzy"?
- Kibice nie znają prawdziwych powodów mojego odejścia. Prawda była i jest taka, że gdy usłyszałem od prezesa propozycję nowego, niższego kontraktu, nie mogłem sobie na to pozwolić. Mój syn jest chory, potrzebowałem tych pieniędzy na jego leczenie. Byłem zaskoczony tą propozycją, ale musiałem to uszanować i odejść z Arki.
Żal było odchodzić z Gdyni?
- Oczywiście. Z trenerem Nemecem miałem dobry kontakt, rozstaliśmy się w dżentelmeńskich relacjach. Nie mam do niego żalu, bo mieć nie mogę. Niczego też nie muszę mu udowadniać.
Mówi pan, że przyjeżdżacie do Gdyni wygrać, ale na wyjazdach spisujecie się słabo. Zdobyliście raptem cztery punkty na boiskach słabej Polonii Bytom i Okocimskiego Brzesko.
- Rzeczywiście na boiskach rywali spisujemy się poniżej oczekiwań, ale proszę mi wierzyć, że potrafimy grać w piłkę. Nie zamierzamy parkować autobusu we własnym polu karnym i myślę, że czymś Arkę zaskoczymy.
Macie ułatwione zadanie, bo Arkę można oglądać w telewizji praktycznie w co drugim meczu. O tym, jak gra Olimpia wiadomo niewiele.
- Gdynia to trudny teren, ale nie zamierzamy spuszczać głów. Czekają nas dwa trudne mecze, bo po sobotnim spotkaniu z Arką do Grudziądza przyjeżdża wicelider Zawisza. Te mecze pokażą na co nas tak naprawdę stać. Mamy wewnątrz drużyny postawiony cel, ale na razie nie chcemy mówić o tym głośno.
Pan rozegrał w lidze tylko pięć meczów. Trener stawia na inną parę stoperów Michała Łabędzkiego i Marcina Stańka.
- Jestem zdrowy, nic mi nie dolega. Trener ma inną wizję, rotuje składem, ale ma do tego pełne prawo. Szanuję jego decyzję i czekam cierpliwie na swoją szansę. Dostałem ją w Pucharze Polski i chyba nie zawiodłem [w spotkaniu z Górnikiem Wałbrzych strzelił gola na 1:0, Olimpia wygrała po dogrywce 3:1].
Rozmawiał: Maciej Korolczuk
Copyright Arka Gdynia |