Aktualności
20.08.2012
Replay z inauguracji
Po dwutygodniowej przerwie Arka rozegrała drugie spotkanie na swoim boisku i ponownie pokonała 2:0 swojego rywala - Bogdankę Łęczna, po samobójczym trafieniu Kalkowskiego i przepięknym golu Da Silvy.
Piłkarze Arki skopiowali styl, scenariusz oraz końcowy wynik z inauguracji I ligi, wygrywając z Bogdanką Łęczna 2:0 (0:0). Dwie idealne asysty młodzieżowca Mateusza Szwocha oraz cudowna bramka w stylu iście brazylijskim Marcusa Da Silvy dały Arce drugie zwycięstwo i kolejne trzy punkty w I-ligowej tabeli. Także z Bogdanką pierwszy gol padł prawie po godzinie gry i znowu była to bramka samobójcza!
Podobnie jak z Wartą, w pierwszej odsłonie mecz był bardzo wyrównany, ale niestety słabszy niż dwa tygodnie temu. Przez prawie godzinę Arka waliła głową w mur. Oba zespoły grały wolno, niedokładnie i bardzo schematycznie. W pierwszej połowie mogliśmy się doliczyć zaledwie kilku celnych strzałów z obu stron.
Wszystko zmieniło się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, gdy na boisku pojawili się rezerwowi: lewoskrzydłowy Marcin Radzewicz w 46. minucie oraz Da Silva, który zajął pozycję na przeciwnej flance. Podobnie jak w meczu z Wartą, już w pierwszym kontakcie z piłką w 61. minucie mógł ukłuć bramkarza z Łęcznej. Jak wytłumaczył na pomeczowej konferencji prasowej trener Petr Nemec, było to celowe zagranie taktyczne.
Przy pierwszym golu dla gospodarzy z wolnego dośrodkował Szwoch, a do piłki równocześnie wyskoczyli Radosław Pruchnik i stoper gości Marcin Kalkowski. Sędzia zaliczył samobójcze trafienie piłkarzowi Bogdanki, choć w trakcie gry jako zdobywcę bramki ogłoszono Pruchnika. Sześć minut później było już po zawodach. Bardzo szybkie podania na małej przestrzeni wymienili Szwoch z Da Silvą. Brazylijczyk stojąc tyłem do bramki, strzelił piętką i pokonał bezradnego Sergiusza Prusaka.
Goście próbowali nawiązywać równorzędną walkę, ale z czasem opadali z sił. Brakowało im szczęścia (sędzia mógł podyktować dla nich co najmniej jednego karnego) oraz umiejętności. Na kwadrans przed końcem meczu tylko sam stoper Tomasz Midzierski wie dlaczego z trzech metrów nie skierował futbolówki do bramki Macieja Szlagi. Być może wydawało mu się, że znajduje się we własnym polu bramkowym i zamiast strzelać, wybił piłkę poza linię!
Aleksander Wójcik
Copyright Arka Gdynia |