Aktualności
25.09.2011
Kanonada przy Olimpijskiej. (SportoweFakty.pl)
Po ciekawym, zaciętym i niezwykle emocjonującym meczu, Arka tylko zremisowała z Bogdanką 2:2. Gospodarze dwukrotnie obejmowali prowadzenie, ale za każdym razem nie potrafili utrzymać korzystnego wyniku. Trzy z czterech bramek padło po stałych fragmentach gry. Słabo zagrały linie defensywne obu zespołów i goli mogło być jeszcze więcej. Remis, co podkreślili obaj trenerzy - jest wynikiem sprawiedliwym.
Trener Petr Nemec nie byłby sobą gdyby po raz kolejny nie dokonał przetasowań w składzie. Na ławce posadził m.in.: Bartłomieja Niedzielę, Krzysztofa Łągiewkę czy Tomasza Jarzębowskiego. Spotkanie ułożyło się idealnie po myśli gospodarzy. Już w 3. minucie z rzutu rożnego dośrodkował Marcin Radzewicz, piłkę przedłużył głową na krótkim słupku Fabian Słowiński, a z najbliższej odległości bramkę strzelił Bośniak Ensar Arifović Arka znana jest i chwalona z perfekcyjnie egzekwowanych stałych fragmentów gry, ale równie wiele goli traci także w tym elemencie futbolowego abecadła.
Szybko stracony gol kompletnie wybił z meczowego rytmu Górników z Łęcznej, którzy musieli z kontrataku przejść do gry pozycyjnej i zaatakować gospodarzy. Stąd niewiele było składnej i ofensywnej gry z obu stron i gra toczyła się przeważnie w środkowej strefie boiska. Najciekawszą sytuacja była ta z 21. minuty, gdy obrońcy Bogdanki zagrali mocna piłkę do własnego bramkarza i Sergiusz Prusak wdał się we własnym polu bramkowym w efektowny drybling z dwoma napastnikami Arki - na szczęście dla niego i drużyny bez konsekwencji bramkowych.
Mecz ożywił się na dobre dopiero w drugiej połowie. Nie mający nic do stracenia podopieczni "gdynianina" Piotra Rzepki ruszyli do śmiałych ataków, a gospodarze skupili się na kontrach. Już w 58. minucie sam na sam z Marcinem Juszczykiem znalazł się lider tabeli strzelców - Brazylijczyk Nildo, ale tym razem snajper wyborowy Bogdanki strzelił minimalnie nad poprzeczką. Była to jednak dopiero uwertura do tego, co wydarzyło się między 66. a 72. minutą.
W 66. Górnicy zdobyli wyrównującą bramkę. Z rogu dośrodkował aktywny Wojciech Łuczak, główką strzelał Nildo, ale Juszczyk zdołał jeszcze odbić piłkę, ale przy dobitce z bliska Wallace'a Beneventte był już bezradny. Utrata gola na chwilę otrzeźwiła piłkarzy Arki, którzy już trzy minuty później ponownie wyszli na prowadzenie. Po raz kolejny w tym sezonie, a drugi w meczu żółto-niebiescy wykorzystali stały fragment gry. Z rzutu rożnego futbolówkę w pole karne posłał najlepszy tego dnia w szeregach gospodarzy Jakub Kowalski, obrońcy gości zbyt krótko odbili piłkę, i pięknym "szczupakiem" z kilku metrów popisał się stoper i kapitan Sławomir Mazurkiewicz. Jeszcze fani Arki nie skończyli fetować na trybunach gola swoich ulubieńców, a już mieliśmy ponownie remis. W 72. minucie po trójkowej składnej akcji z pierwszej piłki, prawą flanką przedarł się Michał Zuber, zagrał do prawego obrońcy Dawida Sołdeckiego, a ten wyłożył piłkę przed bramką do Nildo, któremu pozostało tylko dopełnić formalności i mógł cieszyć się już z 9. gola w sezonie.
Takiego snajpera brakuje w szeregach gospodarzy, którzy większość goli i zagrożenie w w tym meczu stwarzali praktycznie tylko po stałych fragmentach gry. W polu, w grze piłką przewagę posiadali piłkarze Bogdanki, którzy składnie rozgrywali futbolówkę pomiędzy sobą. Zarówno jedna jak i druga drużyna, na skutek błędów przeciwnika w defensywie, miała jeszcze kolejne okazje na podwyższenie rezultatu, ale tym razem oba zespoły raziły nieskutecznością i dlatego wieczorna kanonada w Gdyni nie zakończyła się iście hokejowym wynikiem. Z remisu bardziej cieszył się trener gości. Który przed meczem zapowiadał, że tym razem chciałby w rodzinnej Gdyni nie przegrać i postawiony cel zrealizował.
Aleksander Wójcik
Copyright Arka Gdynia |