Aktualności
11.09.2011
Piłkarze Arki nie odwrócili w Świnoujściu fatalnej karty. (SportoweFakty.pl)
Podopieczni Petra Nemca nie ukrywali rozczarowania stylem zaprezentowanym w przegranym spotkaniu z Flotą. Losów meczu nie odwrócili wprowadzeni po przerwie napastnicy - Arifović i Flis, dla których sobotni występ był swoistym powrotem na stare śmieci. - Idzie nam po prostu strasznie, nie wychodzą nam nawet proste podania. Nie umiem powiedzieć co nam dolega - mówił po ostatnim gwizdku Bośniak.
Sobotnie starcie świnoujskiej Floty z Arką Gdynia było piłkarskim wydarzeniem o wyjątkowo wysokiej temperaturze. Na wyspie Uznam stawiła się bowiem drużyna dowodzona przez byłego trenera gospodarzy Petra Nemca, w której szeregach znalazło się aż pięciu graczy mających za sobą epizod w świnoujskim zespole. Ewentualne zwycięstwo pozwoliłoby gdynianom nareszcie podreperować skromny dorobek punktowy i przerwać serię wyjazdowych meczów bez zwycięstwa.
- Bardzo chcieliśmy się nareszcie odbudować, ponieważ idzie nam od początku sezonu po prostu strasznie. Gramy źle, nie wychodzą nam nawet proste podania. Od pierwszego gwizdka było widać zapowiadaną mobilizację, ale cóż z tego, jeśli ponownie schodzimy z boiska bez punktów. Czuję zatem duże rozczarowanie - komentował na gorąco Ensar Arifović.
Świadome wagi spotkania drużyny rozpoczęły dosyć ostrożnie, skupiając się przede wszystkim na zabezpieczeniu dostępu do własnej bramki. Trochę więcej zamieszania w polu karnym rywali stwarzali świnoujścianie, jednak ani oni, ani przyjezdni nie potrafili uzyskać zdecydowanej przewagi. W ostrym, a przede wszystkim zaciętym meczu długo utrzymywał się bezbramkowy remis. Szalę zwycięstwa na korzyść Floty przeważyła akcja z 62. minuty, gdy mierzone dośrodkowanie Piotra Tomasika wykorzystał bezbłędnie Krzysztof Bodziony. Wprowadzony po przerwie pomocnik najpierw urwał się obrońcom, a następnie wykończył akcję spokojnym strzałem z bliskiej odległości. - Typowy pojedynek z cyklu - kto pierwszy strzeli bramkę, ten wygrywa. Niestety, wcześniej zmarnowaliśmy praktycznie stuprocentową sytuację na trafienie do siatki, a w odpowiedzi straciliśmy takiego gola z kontry, jaki nie powinien się wydarzyć. Dlatego przegraliśmy - oceniał najkrócej Bośniak.
Po utracie gola, Petr Nemec zareagował niemal błyskawicznie i dokonał jednocześnie dwóch roszad w formacji ofensywnej swojego zespołu. Na boisku pojawili się Afirović i Bartosz Flis, rozpoczął się szturm przyjezdnych, z którego jednak niewiele wynikało. Piłkarze Arki uzyskali zdecydowaną przewagę w posiadaniu piłki, jednak stworzyli zaledwie jedną groźną sytuację pod bramką Floty, gdy strzał Flisa sparował z problemami Alan Wesołowski. - Gdybyśmy wiedzieli - co nam dolega, mielibyśmy dziś na swoim koncie znacznie więcej punktów. Tego niestety nikt obecnie nie wie - nie potrafił znaleźć przyczyn problemów Arki Arifović.
- Biorąc pod uwagę przebieg całego meczu, wyglądało to generalnie słabo. Stworzyliśmy sobie bardzo niewiele klarownych sytuacji strzeleckich. Z trudem przychodziło nam utrzymanie przy piłce, szczególnie w momencie, gdy byliśmy na połowie przeciwnika. Każdy bardzo chce, ale niewiele wychodzi. Szkoda tej przegranej, nasz dorobek punktowy znów nie drgnął. Pojedynek w Świnoujściu już był takim meczem "o wszystko", przed nami Dolcan i naprawdę nie potrafimy sobie wyobrazić kolejnej porażki. Musimy się zebrać w sobie - komentował z kolei Bartosz Flis.
Dla obu napastników sobotni mecz był swoistym powrotem na stare śmieci. Arifović przeniósł się do Arki właśnie ze Świnoujścia, gdzie przez ponad sezon był jednym z najważniejszych ogniw jedenastki Petra Nemca. Pewniak w składzie ustrzelił w koszulce Floty siedem goli, tworząc wespół z Charlesem Nwaogu jeden z najgroźniejszych duetów napastników w poprzednich rozgrywkach. - Oczywiście, że przyjazd do Świnoujścia był dla mnie wyjątkowym wydarzeniem i oczywiście chciałem zdobyć tutaj bramkę - potwierdził po ostatnim gwizdku Bośniak.
- Spędziłem we Flocie trzy rundy, więc miło było ponownie zawitać na stare śmieci. Utrzymuje normalne kontakty z obecnymi zawodnikami tej drużyny, z niektórymi mniejsze, z innymi znowu większe. Niemal codziennie rozmawiam z Ivanem Udareviciem. W Arce ciężko jest mi znaleźć miejsce w podstawowym składzie, nie gram wiele, ale staram się pomóc. Trenuje normalnie i wciąż mam nadzieję, że będę częściej dostawał swoje szanse - dodał napastnik, który pojawił się na murawie po trzech kolejkach przerwy.
Również Bartosz Flis nie jest piłkarzem anonimowym na Pomorzu Zachodnim. Co prawda młody napastnik nigdy nie występował w barwach Floty, jednak sporą część juniorskiej kariery spędził w klubach tego regionu. Urodzony w Gryfinie piłkarz trenował wcześniej w Salosie Szczecin, latem znalazł się nawet wśród testowanych w szczecińskiej Pogoni. - Ale wtedy wróciłem prosto z wakacji - uśmiecha się młodzieżowiec Arki. - Nie ma co gdybać - co by się stało, gdybym został w Szczecinie i czy chciałbym w przyszłości grać w koszulce Portowców. Na razie jest mi dobrze w Arce, jestem wypożyczony na rok i zobaczymy czy to wypali - opowiadał Flis.
- Występ w Świnoujściu i moja ponowna wizyta w tym regionie to fajna sprawa. Tym bardziej, że znam kilku chłopaków występujących we Flocie. Cała drużyna prezentuje niezły poziom i nie można powiedzieć, że klepią prostą piłkę. Ich dotychczasowy dorobek punktowy nie wziął się przecież z niczego. Zapadł mi w pamięci szczególnie napastnik Nnamani, który ciągnie całą grę do przodu - zakończył nasz rozmówca.
Sebastian Szczytkowski
Copyright Arka Gdynia |