TA STRONA UŻYWA COOKIE.
Dowiedz się więcej o celu ich używania. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na korzystanie z cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.

statystyki
chignahuapan

Aktualności

img

07.03.2007

Piłkarze Arki przed sądem (Dziennik Bałtycki)

Kilku piłkarzy Prokomu Arki Gdynia prosto z meczu w Kielcach, zamiast wracać do Gdyni, udało się do Krakowa. Wizyta nie wiązała się bynajmniej ze zwiedzaniem Wawelu, a z zaproszeniem wystosowanym przez krakowski sąd. Futboliści żółto-niebieskich składali w miniony poniedziałek wyjaśnienia na temat tego co na stadionie miejscowej Wisły działo się w końcówce i bezpośrednio po meczu Wisła — Arka, który odbył się 10 maja ubiegłego roku.
Zacznijmy od małego przypomnienia. To było spotkanie przedostatniej kolejki spotkań poprzedniego sezonu. Arka walczyła o uniknięcie baraży i długo na krakowskim boisku utrzymywał się wynik, który dawał nadzieje chociażby na remis. Kilka minut przed zakończeniem spotkania wzdłuż linii boiska ustawili się kibice. Mimo, że opierali się nawet o słupki bramki Norberta Witkowskiego sędzia Paweł Gil z Lublina nie reagował, chociaż powinien przerwać mecz i wyprosić kibiców na trybuny. Już w doliczonym czasie gry, kiedy Wisła strzeliła gola na 3:1, krakowscy chuligani - to chyba najłagodniejsze określenie - wpadli na murawę. Gdyński obrońca Marcin Kiczyński został uderzony w twarz, kilku innym zawodnikom wymierzono kopniaki i ich szarpano, piłkarze Arki w panice i pośpiechu zdołali ukryć się w szatni. Obrażenia Kiczyńskiego okazały się na tyle poważne, że potrzebna była wizyta i pomoc lekarska w szpitalu. Ekipa Arki przed wyjazdem z tak niegościnnego Krakowa złożyła jeszcze wizytę na komisariacie, gdzie kilku piłkarzy złożyło wyjaśnienia na temat przebiegu zajść na stadionie.
Krakowska policja przystąpiła do działania. Najbardziej krewcy uczestnicy zajść na murawie boiska trafili na ławę oskarżonych. Piłkarze Arki w poniedziałek składali przed sądem zeznania właśnie w ich procesie.
- Nie ma specjalnie o czym opowiadać - mówi nam Dariusz Ulanowski, który w feralnym meczu nie grał, ale pełnił role kierownika drużyny.
- Przed krakowskim sądem zeznawałem ja oraz czwórka moich kolegów Norbert Witkowski, Damian Nawrocik, Radosław Wróblewski i Grzegorz Jakosz. Potwierdziliśmy to, co mówiliśmy wcześniej, także krakowskim policjantom, którzy odwiedzili nas w tej sprawie w Gdyni. Rzeczywiście jakieś osoby siedziały na ławie oskarżonych, ale specjalnie nas to nie interesowało. Po prostu spełniliśmy swój obywatelski obowiązek, a do Krakowa wrócimy już w sobotę na ligowy mecz z Wisłą. Raczej nie spodziewamy się powtórki wydarzeń z maja ubiegłego roku - zakończył Ulanowski.
W poniedziałek w sądzie miał się także stawić najbardziej poszkodowany Marcin Kiczyński, teraz piłkarz II-ligowego KSZO Ostrowiec.
- Rzeczywiście miałem wezwanie do sądu, ale jestem chory i leżę w łóżku - tłumaczy Kiciński. - Wiem, że będę wezwany w innym terminie. Na twarzy nie mam już żadnych śladów tamtego zdarzenia, ale ten mecz przynajmniej z dwóch powodów będę pamiętał do końca życia. To był mój debiut w ekstraklasie, a do tego zakończony taką awanturą. Nie ukrywam, że zamierzam wystąpić do organizatorów tego spotkania o odszkodowanie - zapowiada na zakończenie Kiczyński.
Proces w Krakowie jeszcze potrwa. Kolejne rozprawy odbędą się wkrótce.

Janusz Woźniak







Poprzedni Następny

 

 

 

 

 

 

SPONSORZY MŁODEJ ARKI

 

 

     

 

 

 

 

 

 

PARTNERZY MEDIALNI

 

 

Arka Gdynia Copyright Arka Gdynia