Aktualności
24.02.2007
Bez zwycięstwa (trojmiasto.pl)
Jesienią, grając w dużej mierze w rezerwowym składzie w Pucharze Ekstraklasy piłkarze Arki dwa mecze przegrali, a tylko jeden zremisowali. Wiosnę gdynianie rozpoczęli w tych rozgrywkach od wyjazdowej przegranej z Groclinem Grodzisk 0:3 (0:1). W sobotę żółto-niebiescy wrócą wreszcie do domów. Opuścili je 30 stycznia.
Bramki: Piotr Piechniak 36, Jarosław Lato 77, Adrian Sikora 88.
ARKA: Witkowski - Kowalski (80 Kościelniak), Sobieraj, Jakosz (78 Jawny), Sokołowski - Karwan (70 Ulanowski), Mazurkiewicz, Moskalewicz - Nawrocik, Niciński (70 Kołodziejski), Wróblewski.
Mecz w Grodzisku zainaugurował piłkarską wiosnę w Polsce. Był to pierwszy pojedynek o stawkę na krajowych boiskach w tym roku. Groclin odniósł czwarte zwycięstwo i dzięki kompletowi wygranych już na dwie kolejki przed zakończeniem rozgrywek grupowych zapewnił sobie awans do ćwierćfinału. Arka pozostaje z jednym punktem za remis na własnym boisku z Pogonią Szczecin (2:2). Jeśli w sobotę Lech pokona w Poznaniu "portowców", gdynianie stracą wszelkie szansę na awans. Zresztą Wojciech Stawowy nie ukrywa, że te rozgrywki traktuje jako poligon doświadczalny. W piątek wymieszał w wyjściowym składzie zawodników podstawowych z tymi, którzy raczej ligę oglądać będą głównie z ławki rezerwowych. Do gry nie wszedł żaden z piłkarzy pozyskanych zimą.
Sukces gospodarzy był w pełni zasłużony. Wygraliby oni nawet wyżej , gdyby nie błąd sędziego. Jeszcze przy wyniku 0:0 Vlade Lazarevski wrzucił piłkę z lewej strony boiska w "16", nie opanował jej Grzegorz Jakosz, a stojący za gdyńskim stoperem Sikora, posłał futbolówkę do siatki między nogami Norberta Witkowskiego. Arbiter dopatrzył się spalonego, którego raczej nie było, i gola nie uznał. Jedyna bramka pierwszej połowy padła w 36. minucie. Piłkę w środkowych rejonach boiska stracił Olgierd Moskalewicz. Grodziszczanie szybko przedostali się w pole karne. Sikora podał do Piechniaka, a ten strzałem z prawej strony w "długi róg" pokonał Witkowskiego. - Dla nas ten mecz to jedynie forma przygotowania do ligi. Mam nadzieję, że jak przyjdzie do meczów w ekstraklasie, to nasza gra będzie dużo lepsza. Staramy się swój zawód wykonywać najlepiej jak potrafimy. Nie myślimy o karach, które mogą spotkać klub, bo nie mamy na nie wpływu - mówił później przed kamerami Polsatu Sport popularny "Olo".
W 56. minucie gdynian uratował słupek. Po wrzutce Piechniaka, metr od bramki Grzegorza Nicińskiego przeskoczył Mate Lacic i po główce był bliski powodzenia. Katem żółto-niebieskich okazał się Piotr Rocki, który na boisku pojawił się na ostatnie pół godziny. - Moja zadanie to wejść i zrobić zamieszanie - przyznał "Rocky". W piątek dwukrotnie zaliczył asysty. W 77. uciekł on lewą stroną i płasko dośrodkował w pole karne, gdzie praktycznie tylko nogę do piłki przyłożył Lato. Natomiast tuż przed końcem gry Rocki wrzucił futbolówkę do Sikory. Ten, choć był siedem metrów na wprost bramki, miał tyle czasu, aby przyjąć na pierś i celnie strzelić.
jag.
Bramki: Piotr Piechniak 36, Jarosław Lato 77, Adrian Sikora 88.
ARKA: Witkowski - Kowalski (80 Kościelniak), Sobieraj, Jakosz (78 Jawny), Sokołowski - Karwan (70 Ulanowski), Mazurkiewicz, Moskalewicz - Nawrocik, Niciński (70 Kołodziejski), Wróblewski.
Mecz w Grodzisku zainaugurował piłkarską wiosnę w Polsce. Był to pierwszy pojedynek o stawkę na krajowych boiskach w tym roku. Groclin odniósł czwarte zwycięstwo i dzięki kompletowi wygranych już na dwie kolejki przed zakończeniem rozgrywek grupowych zapewnił sobie awans do ćwierćfinału. Arka pozostaje z jednym punktem za remis na własnym boisku z Pogonią Szczecin (2:2). Jeśli w sobotę Lech pokona w Poznaniu "portowców", gdynianie stracą wszelkie szansę na awans. Zresztą Wojciech Stawowy nie ukrywa, że te rozgrywki traktuje jako poligon doświadczalny. W piątek wymieszał w wyjściowym składzie zawodników podstawowych z tymi, którzy raczej ligę oglądać będą głównie z ławki rezerwowych. Do gry nie wszedł żaden z piłkarzy pozyskanych zimą.
Sukces gospodarzy był w pełni zasłużony. Wygraliby oni nawet wyżej , gdyby nie błąd sędziego. Jeszcze przy wyniku 0:0 Vlade Lazarevski wrzucił piłkę z lewej strony boiska w "16", nie opanował jej Grzegorz Jakosz, a stojący za gdyńskim stoperem Sikora, posłał futbolówkę do siatki między nogami Norberta Witkowskiego. Arbiter dopatrzył się spalonego, którego raczej nie było, i gola nie uznał. Jedyna bramka pierwszej połowy padła w 36. minucie. Piłkę w środkowych rejonach boiska stracił Olgierd Moskalewicz. Grodziszczanie szybko przedostali się w pole karne. Sikora podał do Piechniaka, a ten strzałem z prawej strony w "długi róg" pokonał Witkowskiego. - Dla nas ten mecz to jedynie forma przygotowania do ligi. Mam nadzieję, że jak przyjdzie do meczów w ekstraklasie, to nasza gra będzie dużo lepsza. Staramy się swój zawód wykonywać najlepiej jak potrafimy. Nie myślimy o karach, które mogą spotkać klub, bo nie mamy na nie wpływu - mówił później przed kamerami Polsatu Sport popularny "Olo".
W 56. minucie gdynian uratował słupek. Po wrzutce Piechniaka, metr od bramki Grzegorza Nicińskiego przeskoczył Mate Lacic i po główce był bliski powodzenia. Katem żółto-niebieskich okazał się Piotr Rocki, który na boisku pojawił się na ostatnie pół godziny. - Moja zadanie to wejść i zrobić zamieszanie - przyznał "Rocky". W piątek dwukrotnie zaliczył asysty. W 77. uciekł on lewą stroną i płasko dośrodkował w pole karne, gdzie praktycznie tylko nogę do piłki przyłożył Lato. Natomiast tuż przed końcem gry Rocki wrzucił futbolówkę do Sikory. Ten, choć był siedem metrów na wprost bramki, miał tyle czasu, aby przyjąć na pierś i celnie strzelić.
jag.
Copyright Arka Gdynia |