Aktualności
26.09.2010
Arka Gdynia przegrała z Cracovią Kraków 0:2 (Dziennik Bałtycki)
To miała być szansa dla Arki na pierwsze wyjazdowe zwycięstwo w tym sezonie. Stało się inaczej. Arka przegrała z Cracovią.
Wielkie święto pasiastej części Krakowa. Otwarcie zmodernizowanego stadionu przy ul. Kałuży pokryło się z pierwszym zwycięstwem gospodarzy w tym sezonie. Pokonana Arka nadal pozostaje bez gola w wyjazdowych potyczkach.
Najpierw były pokazy pirotechniczne i koncert Macieja Maleńczuka, później równie efektownie z nowym stadionem przywitali się piłkarze Cracovii. Od początku meczu "Pasy" starały się narzucić swój styl. Agresywna gra pressingiem już na połowie rywali i duża ruchliwość w ataku szybko została nagrodzona. Tylko trzy minuty czekał nowy stadion na historycznego gola. Po dośrodkowaniu Klicha z rzutu wolnego, piłka odbiła się od rąk Norberta Witkowskiego i wpadła do bramki. Duży udział w tej akcji miał stoper Cracovii, Piotr Polczak, który podjął rywalizację powietrzną z bramkarzem Arki.
Strzelony gol podziałał na gospodarzy jak amoniak na sztangistę. Niesieni dopingiem czternastotysięcznej widowni zupełnie zdominowali gości i raz po raz ostrzeliwali bramkę Witkowskiego, jednak próby Ślusarskiego i Matusiaka nie odnalazły drogi do bramki. W pewnym momencie Cracovia posiadała "barcelońską" przewagę posiadania piłki - stosunek 73:27! Goście obudzili się z letargu dopiero po pół godzinie gry i od razu zagrozili bramce Cabaja. Strzał Emila Nolla nie zaskoczył jednak golkipera Cracovii, a ubiegłotygodniowy bohater Gdyni, Tadas Labukas, uderzył obok słupka.
Początek drugiej części to mocna wymiana ciosów. Ze strony żółto-niebieskich z dobrej strony pokazał się Mirko Ivanovski, lecz dobrze grający Cabaj nie miał problemów z jego uderzeniem. Pod drugą bramką świetną okazję zmarnował Matusiak, który nie potrafił należycie wykończyć kapitalnej akcji Ntibazonkizy. Ten pierwszy o wiele bardziej efektywny był w 59 minucie, gdy wywalczył piłkę i silnie zacentrował ją w pole karne. Po krótkiej, bilardowej rozgrywce futbolówka trafiła wreszcie pod nogi Ślusarskiego, a ten z około siedmiu metrów huknął nie do obrony.
Zdobycie drugiego gola w pełni usatysfakcjonowało krakowian, którzy oddali pole rywalom i skupili się na obronie korzystnego wyniku. Arka ambitnie, lecz bezskutecznie próbowała odmienić losy spotkania. Na wyróżnienie zasługuje przede wszystkim kąśliwy strzał Bozoka z dystansu i piękna szarża Budzińskiego, po której piłkę z linii bramkowej wybijał Wasiluk. Po końcowym gwizdku sędziego Lyczmańskiego nikt nie miał jednak wątpliwości. Zwycięstwo Pasów jest jak najbardziej zasłużone.
Michał Suliga - Dziennik Bałtycki
Wielkie święto pasiastej części Krakowa. Otwarcie zmodernizowanego stadionu przy ul. Kałuży pokryło się z pierwszym zwycięstwem gospodarzy w tym sezonie. Pokonana Arka nadal pozostaje bez gola w wyjazdowych potyczkach.
Najpierw były pokazy pirotechniczne i koncert Macieja Maleńczuka, później równie efektownie z nowym stadionem przywitali się piłkarze Cracovii. Od początku meczu "Pasy" starały się narzucić swój styl. Agresywna gra pressingiem już na połowie rywali i duża ruchliwość w ataku szybko została nagrodzona. Tylko trzy minuty czekał nowy stadion na historycznego gola. Po dośrodkowaniu Klicha z rzutu wolnego, piłka odbiła się od rąk Norberta Witkowskiego i wpadła do bramki. Duży udział w tej akcji miał stoper Cracovii, Piotr Polczak, który podjął rywalizację powietrzną z bramkarzem Arki.
Strzelony gol podziałał na gospodarzy jak amoniak na sztangistę. Niesieni dopingiem czternastotysięcznej widowni zupełnie zdominowali gości i raz po raz ostrzeliwali bramkę Witkowskiego, jednak próby Ślusarskiego i Matusiaka nie odnalazły drogi do bramki. W pewnym momencie Cracovia posiadała "barcelońską" przewagę posiadania piłki - stosunek 73:27! Goście obudzili się z letargu dopiero po pół godzinie gry i od razu zagrozili bramce Cabaja. Strzał Emila Nolla nie zaskoczył jednak golkipera Cracovii, a ubiegłotygodniowy bohater Gdyni, Tadas Labukas, uderzył obok słupka.
Początek drugiej części to mocna wymiana ciosów. Ze strony żółto-niebieskich z dobrej strony pokazał się Mirko Ivanovski, lecz dobrze grający Cabaj nie miał problemów z jego uderzeniem. Pod drugą bramką świetną okazję zmarnował Matusiak, który nie potrafił należycie wykończyć kapitalnej akcji Ntibazonkizy. Ten pierwszy o wiele bardziej efektywny był w 59 minucie, gdy wywalczył piłkę i silnie zacentrował ją w pole karne. Po krótkiej, bilardowej rozgrywce futbolówka trafiła wreszcie pod nogi Ślusarskiego, a ten z około siedmiu metrów huknął nie do obrony.
Zdobycie drugiego gola w pełni usatysfakcjonowało krakowian, którzy oddali pole rywalom i skupili się na obronie korzystnego wyniku. Arka ambitnie, lecz bezskutecznie próbowała odmienić losy spotkania. Na wyróżnienie zasługuje przede wszystkim kąśliwy strzał Bozoka z dystansu i piękna szarża Budzińskiego, po której piłkę z linii bramkowej wybijał Wasiluk. Po końcowym gwizdku sędziego Lyczmańskiego nikt nie miał jednak wątpliwości. Zwycięstwo Pasów jest jak najbardziej zasłużone.
Michał Suliga - Dziennik Bałtycki
Copyright Arka Gdynia |