Aktualności
23.09.2010
KSZO - Arka 2:1. I po pucharze...
Na jednym meczu zakończyła się przygoda Arki z rozgrywkami o Puchar Polski w sezonie 2010/2011. Nasza drużyna nie sprostała pierwszoligowemu KSZO Ostrowiec, które po dogrywce pokonało gdynian 2:1. Arka poniosła w tym meczu same straty, bo nie tylko wypadła z rozgrywek, ale boisko z kontuzjami opuścili Burkhardt i Giovani Duarte.
1/16 finału Pucharu Polski
KSZO Ostrowiec Św. - Arka Gdynia 2:1 (2:0, 0:0, 0:0)
Bramki: Żelazowski 95', Białek 99' - Ivanovski 111'
KSZO: Dymanowski - Lasocki, Skórnicki, Białek (118' Stachurski), Frańczak - Ninković, Kardas, Cieciura, Nawrocik (120' Łatkowski), Dybiec - Kapsa (62' Żelazowski).
Arka: Zoch - Robakowski, Rozić, Płotka, Noll - Duarte (68' Ivanovski), Burkhardt (29' Bożok), Zawistowski, Glavina - Mawaye, Siemaszko (59' Wilczyński).
Żółte kartki: Frańczak, Kardas - Bożok, Rozić, Zawistowski
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).
Trener Pasieka w meczu z pierwszoligowcem postanowił dać szansę wykazania się piłkarzom, którzy stanowili zaplecze pierwszej jedenastki. Na boisku zatem pojawili się tacy zawodnicy jak Zoch, Robakowski, Duarte, Siemaszko, czy ostatnio zasiadający na ławce rezerwowej Burkhardt, Zawistowski i Mawaye. Ten mecz pokazał, że do sukcesu potrzebni są nie tylko piłkarze o wysokich umiejętnościach, lecz także dobrze rozumiejąca się drużyna, ale… po kolei.
Od pierwszej minuty zarysowała się przewaga żółto-niebieskich, którzy próbowali akcjami oskrzydlającymi uruchomić swoich napastników. W roli głównej występował w nich Denis Glavina, lecz jego centry w pole karne zatrzymywały się na obrońcach gospodarzy lub doświadczonym bramkarzu Tomaszu Dymanowskim.
Zawodnicy KSZO nie mieli jednak zamiaru tylko przyglądać się poczynaniom faworyzowanej Arki, lecz sami próbowali stwarzać zagrożenie pod bramką Hieronima Zocha. W akcjach ostrowiczan brylował były piłkarz naszego klubu Damian Nawrocik, którego można nazwać prawdziwą siłą napędową zespołu gospodarzy. To właśnie po jego akcji pierwszy strzał w kierunku bramki Arkowców oddał Jarosław Białek.
Arka przeważała, ale jej akcje nie zawsze się zazębiały i trudno było o dogodne sytuacje strzeleckie Siemaszki, czy Mawaye. Początek nieszczęść miał miejsce tuż przed upływem pół godziny gry – wtedy groźnie wyglądającej kontuzji uległ Filip Burkhardt, który w ten sposób podzielił los swojego starszego brata i w najbliższym czasie będzie musiał odpocząć od piłki. Przewinienie na Filipie było efektem bardzo agresywnej gry w tym meczu piłkarzy KSZO, którzy swoje braki na tle gdynian postanowili wyrównać bardzo zdecydowaną, niekiedy nawet brutalną grą.
Burkhardta na środku boiska zastąpił Bożok, ale nie zmieniło to faktu, że pomysł Arkowców na ten mecz się posypał i trzeba było szybko dostosować się do nowej sytuacji. Sprawy nie ułatwiła też szybko złapana przez Słowaka żółta kartka, przez co uznany za najlepszego piłkarza w meczu z Jagiellonią zawodnik musiał już do ostatniej minuty grać bardzo ostrożnie. Jeszcze przed przerwą zamieszanie w naszym zespole wykorzystali gospodarze, stwarzając dwie niezłe sytuacje pod bramką Zocha; najpierw naszego bramkarza wypróbował Skórnicki, a po paru minutach Cieciura. Strzałem z okolic linii pola karnego zrewanżował się Zawistowski, ale ostatecznie na przerwę piłkarze zeszli z bezbramkowym remisem.
W drugiej połowie gra Arki wyglądała już na bardziej poukładaną; Arka zdecydowanie dyktowała tempo gry i więcej utrzymywała się przy piłce. Zawodnicy KSZO szukali natomiast szczęścia w kontrach i nieomal jedna z nich nie zakończyła się bramką, gdy szarża Nawrocika zakończyła się strzałem w poprzeczkę. Piłkarze z Gdyni tymczasem kreowali Dymanowskiego na bohatera tego spotkania, bo wciąż oddawali strzały, które bramkarz gospodarzy był w stanie zatrzymać. Zwłaszcza próby Mawaye i Bożoka zamiast w rękawicach golkipera KSZO powinny zatrzymać się w siatce.
Wraz z upływającym czasem przewaga Arki się powiększała i wydawało się, że w końcu musi paść gol dla naszej drużyny. Szczęście jednak nie opuszczało zawodników z Ostrowca i kolejne stuprocentowe okazje kończyły się fiaskiem. W ostatniej akcji regulaminowych 90 minut meczu w sytuacji sam na sam z Dymanowskim znalazł się Ivanovski, ale i tym razem górą okazał się bramkarz.
Sam fakt rozgrywania dogrywki był dla Arki kolejną stratą, tym razem sił zawodników, którzy w sobotę będą musieli zmierzyć się w lidze z Cracovią. Aby wysiłek Arkowców nie poszedł na marne, trzeba było rozstrzygnąć ten mecz na swoją korzyść, a tymczasem już w piątej minucie dodatkowego czasu gry padł gol dla KSZO. Autorem bramki był Żelazowski, który precyzyjnie uderzył z dystansu i nie dał szans Zochowi na skuteczną interwencję.
Arka chciała natychmiast nadrobić stratę, ale ledwo odsłoniła swoje tyły, rywal bezwzględnie to wykorzystał. Gospodarze przeprowadzili wzorcową kontrę, którą zakończył precyzyjnym strzałem Jarosław Białek. Wynik był już bardzo niekorzystny, ale drużyna Pasieki wciąż dążyła do odwrócenia losów tej rywalizacji. Wreszcie w 111. minucie udało się zmusić Dymanowskiego do kapitulacji. Czujnością wykazał się Ivanovski, który dobijając strzał Mawaye zdobył swoją pierwszą oficjalną bramkę w żółto-niebieskich barwach.
Jak łatwo się domyślić, ostatnie minuty to prawdziwe oblężenie pod bramką gospodarzy. Trener Jakołcewicz miał jednak jeszcze w zanadrzu dwie zmiany i skrzętnie z tego skorzystał. Zawodnicy KSZO oczywiście celebrowali te roszady, czym skutecznie wybijali z uderzenia Arkę, a przede wszystkim kradli bezcenny czas. Ostatecznie udało im się dowieść korzystny rezultat do ostatniego gwizdka i sprawić w ten sposób wszystkim kibicom z Gdyni przykrą niespodziankę.
Jak przyznał po meczu trener Pasieka, niezależnie od składu, który wyszedł na boisko, Arka powinna ten mecz wygrać. Stało się inaczej i nie ulega wątpliwości, że jest to dla wszystkich sporego kalibru rozczarowanie. Teraz pozostaje już wyłącznie rywalizacja w lidze i tylko skuteczna gra naszej drużyny pozwoli szybko zapomnieć o tej przykrej wpadce.
Skubi
1/16 finału Pucharu Polski
KSZO Ostrowiec Św. - Arka Gdynia 2:1 (2:0, 0:0, 0:0)
Bramki: Żelazowski 95', Białek 99' - Ivanovski 111'
KSZO: Dymanowski - Lasocki, Skórnicki, Białek (118' Stachurski), Frańczak - Ninković, Kardas, Cieciura, Nawrocik (120' Łatkowski), Dybiec - Kapsa (62' Żelazowski).
Arka: Zoch - Robakowski, Rozić, Płotka, Noll - Duarte (68' Ivanovski), Burkhardt (29' Bożok), Zawistowski, Glavina - Mawaye, Siemaszko (59' Wilczyński).
Żółte kartki: Frańczak, Kardas - Bożok, Rozić, Zawistowski
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).
Trener Pasieka w meczu z pierwszoligowcem postanowił dać szansę wykazania się piłkarzom, którzy stanowili zaplecze pierwszej jedenastki. Na boisku zatem pojawili się tacy zawodnicy jak Zoch, Robakowski, Duarte, Siemaszko, czy ostatnio zasiadający na ławce rezerwowej Burkhardt, Zawistowski i Mawaye. Ten mecz pokazał, że do sukcesu potrzebni są nie tylko piłkarze o wysokich umiejętnościach, lecz także dobrze rozumiejąca się drużyna, ale… po kolei.
Od pierwszej minuty zarysowała się przewaga żółto-niebieskich, którzy próbowali akcjami oskrzydlającymi uruchomić swoich napastników. W roli głównej występował w nich Denis Glavina, lecz jego centry w pole karne zatrzymywały się na obrońcach gospodarzy lub doświadczonym bramkarzu Tomaszu Dymanowskim.
Zawodnicy KSZO nie mieli jednak zamiaru tylko przyglądać się poczynaniom faworyzowanej Arki, lecz sami próbowali stwarzać zagrożenie pod bramką Hieronima Zocha. W akcjach ostrowiczan brylował były piłkarz naszego klubu Damian Nawrocik, którego można nazwać prawdziwą siłą napędową zespołu gospodarzy. To właśnie po jego akcji pierwszy strzał w kierunku bramki Arkowców oddał Jarosław Białek.
Arka przeważała, ale jej akcje nie zawsze się zazębiały i trudno było o dogodne sytuacje strzeleckie Siemaszki, czy Mawaye. Początek nieszczęść miał miejsce tuż przed upływem pół godziny gry – wtedy groźnie wyglądającej kontuzji uległ Filip Burkhardt, który w ten sposób podzielił los swojego starszego brata i w najbliższym czasie będzie musiał odpocząć od piłki. Przewinienie na Filipie było efektem bardzo agresywnej gry w tym meczu piłkarzy KSZO, którzy swoje braki na tle gdynian postanowili wyrównać bardzo zdecydowaną, niekiedy nawet brutalną grą.
Burkhardta na środku boiska zastąpił Bożok, ale nie zmieniło to faktu, że pomysł Arkowców na ten mecz się posypał i trzeba było szybko dostosować się do nowej sytuacji. Sprawy nie ułatwiła też szybko złapana przez Słowaka żółta kartka, przez co uznany za najlepszego piłkarza w meczu z Jagiellonią zawodnik musiał już do ostatniej minuty grać bardzo ostrożnie. Jeszcze przed przerwą zamieszanie w naszym zespole wykorzystali gospodarze, stwarzając dwie niezłe sytuacje pod bramką Zocha; najpierw naszego bramkarza wypróbował Skórnicki, a po paru minutach Cieciura. Strzałem z okolic linii pola karnego zrewanżował się Zawistowski, ale ostatecznie na przerwę piłkarze zeszli z bezbramkowym remisem.
W drugiej połowie gra Arki wyglądała już na bardziej poukładaną; Arka zdecydowanie dyktowała tempo gry i więcej utrzymywała się przy piłce. Zawodnicy KSZO szukali natomiast szczęścia w kontrach i nieomal jedna z nich nie zakończyła się bramką, gdy szarża Nawrocika zakończyła się strzałem w poprzeczkę. Piłkarze z Gdyni tymczasem kreowali Dymanowskiego na bohatera tego spotkania, bo wciąż oddawali strzały, które bramkarz gospodarzy był w stanie zatrzymać. Zwłaszcza próby Mawaye i Bożoka zamiast w rękawicach golkipera KSZO powinny zatrzymać się w siatce.
Wraz z upływającym czasem przewaga Arki się powiększała i wydawało się, że w końcu musi paść gol dla naszej drużyny. Szczęście jednak nie opuszczało zawodników z Ostrowca i kolejne stuprocentowe okazje kończyły się fiaskiem. W ostatniej akcji regulaminowych 90 minut meczu w sytuacji sam na sam z Dymanowskim znalazł się Ivanovski, ale i tym razem górą okazał się bramkarz.
Sam fakt rozgrywania dogrywki był dla Arki kolejną stratą, tym razem sił zawodników, którzy w sobotę będą musieli zmierzyć się w lidze z Cracovią. Aby wysiłek Arkowców nie poszedł na marne, trzeba było rozstrzygnąć ten mecz na swoją korzyść, a tymczasem już w piątej minucie dodatkowego czasu gry padł gol dla KSZO. Autorem bramki był Żelazowski, który precyzyjnie uderzył z dystansu i nie dał szans Zochowi na skuteczną interwencję.
Arka chciała natychmiast nadrobić stratę, ale ledwo odsłoniła swoje tyły, rywal bezwzględnie to wykorzystał. Gospodarze przeprowadzili wzorcową kontrę, którą zakończył precyzyjnym strzałem Jarosław Białek. Wynik był już bardzo niekorzystny, ale drużyna Pasieki wciąż dążyła do odwrócenia losów tej rywalizacji. Wreszcie w 111. minucie udało się zmusić Dymanowskiego do kapitulacji. Czujnością wykazał się Ivanovski, który dobijając strzał Mawaye zdobył swoją pierwszą oficjalną bramkę w żółto-niebieskich barwach.
Jak łatwo się domyślić, ostatnie minuty to prawdziwe oblężenie pod bramką gospodarzy. Trener Jakołcewicz miał jednak jeszcze w zanadrzu dwie zmiany i skrzętnie z tego skorzystał. Zawodnicy KSZO oczywiście celebrowali te roszady, czym skutecznie wybijali z uderzenia Arkę, a przede wszystkim kradli bezcenny czas. Ostatecznie udało im się dowieść korzystny rezultat do ostatniego gwizdka i sprawić w ten sposób wszystkim kibicom z Gdyni przykrą niespodziankę.
Jak przyznał po meczu trener Pasieka, niezależnie od składu, który wyszedł na boisko, Arka powinna ten mecz wygrać. Stało się inaczej i nie ulega wątpliwości, że jest to dla wszystkich sporego kalibru rozczarowanie. Teraz pozostaje już wyłącznie rywalizacja w lidze i tylko skuteczna gra naszej drużyny pozwoli szybko zapomnieć o tej przykrej wpadce.
Skubi
Copyright Arka Gdynia |