Aktualności
21.04.2010
Stadion w Gdyni spóźniony, wykonawca chce więcej czasu (Dziennik Bałtycki)
Pojawiły się już pierwsze problemy przy budowie nowego stadionu piłkarskiego w Gdyni.
Wykonawca inwestycji, spółka Budimex, złożyła wniosek do gdyńskich samorządowców o danie jej więcej czasu na ukończenie obiektu, który - według harmonogramu prac - gotowy powinien być na przełomie października i listopada. Firma tłumaczy swoje postępowanie wyjątkowo srogą i długą zimą, podczas której budowlańcy nie byli w stanie realizować niektórych prac. Gdyńscy włodarze o żadnej zwłoce w budowie stadionu miejskiego nie chcą jednak słyszeć i na przedłużenie terminu jego wykonania się nie zgodzą.
- Już odesłaliśmy odpowiedź odmowną - mówi Marek Stępa, wiceprezydent Gdyni ds. inwestycji.
Budimex chciałby przełożenia terminu oddania inwestycji, bo opóźnienie w realizacji prac żelbetowych, głównie wylewaniu siedzisk na trybunach, sięgnęły już miesiąca. Władze miasta chcą jednak, aby wykonawca nadrobił stracony czas.
- Nie życzę oczywiście Budimeksowi nie dotrzymania terminu, w umowie podpisanej z tą firmą wpisane są jednak dotkliwe kary za opóźnienia - mówi Marek Stępa. - Według mojej opinii wykonawcy bardziej będzie się więc opłacało zatrudnić dodatkowe ekipy, niż dopuścić do konieczności płacenia takich kwot finansowych.
Ale zwłoka w terminie oddania stadionu za 80 mln zł, który określony został na 19 października, nie jest na szczęście jeszcze przesądzona, bo przedstawiciele wykonawcy zarzekają się, iż robią wszystko, aby dotrzymać harmonogramu.
– Zakładamy, że unikniemy opóźnienia – informuje Krzysztof Kozioł, dyrektor biura ds. komunikacji Budimeksu.
Firma jednocześnie złożyła jednak wniosek o przedłużenie terminu prac jako formę całkowitego zabezpieczenia się przed kolejnymi niespodziankami pogodowymi.
- Zdecydowaliśmy się na ten krok na wypadek, gdyby pomimo zintensyfikowania prac nie udało się nadrobić zaległości w kontraktowym terminie - wyjaśnia Krzysztof Kozioł, dyrektor biura ds. komunikacji Budimeksu. - Obiektywne i udokumentowane przyczyny pogodowe uzasadniają złożenie wniosku. Długa i wyjątkowo sroga zima sprawiła, że nie mogliśmy zrealizować wszystkich prac w planowany sposób.
Przedstawiciele Budimeksu podkreślają też, iż mają miesiąc opóźnienia w realizacji prac żelbetowych, ale w innych rodzajach robót udało im się wyprzedzić pierwotne plany.
- Zakończyliśmy etap budowy pomieszczeń pod trybunami, zaawansowaliśmy prace instalacyjne: instalacji elektrycznych, sanitarnych, wentylacyjnych, przyśpieszyliśmy prace posadzkarskie - informuje Krzysztof Kozioł. - Pod koniec maja zaczniemy montować konstrukcję stalową, co umożliwi nam zakończenie kontraktu w terminie.
Innego scenariusza nie wyobrażają sobie władze Gdyni, na zwłokę w budowie na pewno się nie zgodzą, a w razie obsuwki straszą Budimex karami umownymi.
- Każdy wykonawca chciałby mieć więcej czasu na zrealizowanie inwestycji, my jednak na prośbę Budimeksu nie mogliśmy przystać - mówi Marek Stępa, wiceprezydent Gdyni. - W mojej opinii prace na stadionie można nadal zrealizować w zakładanym wcześniej terminie. Opcji jego przedłużenia nie zakłada zresztą umowa, podpisana z Budimeksem. Są w niej za to zapisane dość surowe kary umowne za spóźnienia.
Przedstawicielom rządzącej Gdynią Samorządności bardzo zależy na dokończeniu stadionu w najbliższych miesiącach, bo jego budowa była jedną ze sztandarowych obietnic wyborczych ekipy prezydenta Wojciecha Szczurka. Tymczasem kadencja powoli się kończy i do kolejnych wyborów dojdzie już w tym roku. Jednocześnie kibice Arki Gdynia, która grać będzie na nowym obiekcie, manifestowali już dawniej niezadowolenie z faktu ciągłego przekładania rozpoczęcia budowy stadionu. - To bardzo duża grupa wyborców, łącznie na pewno kilkadziesiąt tysięcy osób - mówi jeden z polityków Samorządności. - Nierozsądne byłoby ich lekceważyć.
W przypadku jakiegoś poważnego opóźnienia problem mieliby także działacze Arki. Klub rozgrywa obecnie swoje mecze tymczasowo na Narodowym Stadionie Rugby. Zamontowano na nim sztuczną murawę, a piłkarze drużyn przyjeżdżających do Gdyni narzekają na konieczność gry na takiej nawierzchni. Najważniejsze jednak, iż Narodowy Stadion Rugby to obiekt mieszczący zaledwie 3 tys. widzów, co w przypadku dłuższej konieczności rozgrywania tam spotkań spowodowałoby dotkliwe straty finansowe dla klubu. Chodzi głównie o wpływy z biletów. Jeśli Arka utrzyma się w ekstraklasie, w co kibice mocno wierzą, w rundzie wiosennej kolejnego sezonu na mecze z takimi przeciwnikami, jak Wisła Kraków, Lech Poznań, Legia Warszawa, czy Lechia Gdańsk z pewnością pofatygowałby się na nowy stadion piłkarski komplet 15 tys. fanów. Na obiekcie rugby może ich zasiąść pięć razy mniej.
Władze Gdyni wierzą jednak, że do dłuższej, niż planowano, konieczności gry Arki na Narodowym Stadionie Rugby nie dojdzie.
– Gdyby wykonawca spóźnił się nawet trzy miesiące, Arka w rundzie wiosennej i tak zagra na nowym stadionie – mówi Marek Stępa. – Termin ukończenia stadionu określono bowiem na październik, a rozgrywki piłkarskie tradycyjnie wznawiane są po przerwie zimowej najwcześniej
pod koniec lutego.
Warto też przypomnieć, iż opóźnienia w budowie obiektów sportowych stały się niestety w ostatnich latach w Gdyni niechlubną tradycją.
Wielkie nieporozumienia na linii miasto-wykonawca - projektant towarzyszyły wznoszeniu hali sportowej. Wykonawca ostatecznie wymusił jej przeprojektowanie, bo - jak utrzymywali jego przedstawiciele - gdyby zbudował ją według pierwotnego projektu, obiekt mógłby się zawalić. Prace w efekcie opóźniły się o trzy lata, aż do 80 mln zł wzrosły koszty, gmach dla 5 tys. kibiców oddano ostatecznie pod koniec 2008 r.
Opóźnienie, choć znacznie mniejsze, bo kilkumiesięczne miał także otwarty w lutym tego roku Narodowy Stadion Rugby. Podczas wznoszenia obiektu za 30 mln zł na placu budowy wykopano m.in. pociski.
Odnośnie stadionu piłkarskiego za 80 mln zł, władze Gdyni o rozpoczęciu jego budowy mówić zaczęły już w 2005 r. Inwestycja ruszyła jednak dopiero pod koniec roku ubiegłego, w międzyczasie kilka razy zmieniano projekt. Kibice Arki, zniecierpliwieni tym faktem, na początku 2009 r. wystosowali ostry list otwarty, określając gdyńskich samorządowców mianem oszustów. Atmosfera uspokoiła się dopiero po rozmowach z prezydentem Gdyni i rozpoczęciu prac budowlanych.
Szymon Szadurski - Dziennik Bałtycki
Wykonawca inwestycji, spółka Budimex, złożyła wniosek do gdyńskich samorządowców o danie jej więcej czasu na ukończenie obiektu, który - według harmonogramu prac - gotowy powinien być na przełomie października i listopada. Firma tłumaczy swoje postępowanie wyjątkowo srogą i długą zimą, podczas której budowlańcy nie byli w stanie realizować niektórych prac. Gdyńscy włodarze o żadnej zwłoce w budowie stadionu miejskiego nie chcą jednak słyszeć i na przedłużenie terminu jego wykonania się nie zgodzą.
- Już odesłaliśmy odpowiedź odmowną - mówi Marek Stępa, wiceprezydent Gdyni ds. inwestycji.
Budimex chciałby przełożenia terminu oddania inwestycji, bo opóźnienie w realizacji prac żelbetowych, głównie wylewaniu siedzisk na trybunach, sięgnęły już miesiąca. Władze miasta chcą jednak, aby wykonawca nadrobił stracony czas.
- Nie życzę oczywiście Budimeksowi nie dotrzymania terminu, w umowie podpisanej z tą firmą wpisane są jednak dotkliwe kary za opóźnienia - mówi Marek Stępa. - Według mojej opinii wykonawcy bardziej będzie się więc opłacało zatrudnić dodatkowe ekipy, niż dopuścić do konieczności płacenia takich kwot finansowych.
Ale zwłoka w terminie oddania stadionu za 80 mln zł, który określony został na 19 października, nie jest na szczęście jeszcze przesądzona, bo przedstawiciele wykonawcy zarzekają się, iż robią wszystko, aby dotrzymać harmonogramu.
– Zakładamy, że unikniemy opóźnienia – informuje Krzysztof Kozioł, dyrektor biura ds. komunikacji Budimeksu.
Firma jednocześnie złożyła jednak wniosek o przedłużenie terminu prac jako formę całkowitego zabezpieczenia się przed kolejnymi niespodziankami pogodowymi.
- Zdecydowaliśmy się na ten krok na wypadek, gdyby pomimo zintensyfikowania prac nie udało się nadrobić zaległości w kontraktowym terminie - wyjaśnia Krzysztof Kozioł, dyrektor biura ds. komunikacji Budimeksu. - Obiektywne i udokumentowane przyczyny pogodowe uzasadniają złożenie wniosku. Długa i wyjątkowo sroga zima sprawiła, że nie mogliśmy zrealizować wszystkich prac w planowany sposób.
Przedstawiciele Budimeksu podkreślają też, iż mają miesiąc opóźnienia w realizacji prac żelbetowych, ale w innych rodzajach robót udało im się wyprzedzić pierwotne plany.
- Zakończyliśmy etap budowy pomieszczeń pod trybunami, zaawansowaliśmy prace instalacyjne: instalacji elektrycznych, sanitarnych, wentylacyjnych, przyśpieszyliśmy prace posadzkarskie - informuje Krzysztof Kozioł. - Pod koniec maja zaczniemy montować konstrukcję stalową, co umożliwi nam zakończenie kontraktu w terminie.
Innego scenariusza nie wyobrażają sobie władze Gdyni, na zwłokę w budowie na pewno się nie zgodzą, a w razie obsuwki straszą Budimex karami umownymi.
- Każdy wykonawca chciałby mieć więcej czasu na zrealizowanie inwestycji, my jednak na prośbę Budimeksu nie mogliśmy przystać - mówi Marek Stępa, wiceprezydent Gdyni. - W mojej opinii prace na stadionie można nadal zrealizować w zakładanym wcześniej terminie. Opcji jego przedłużenia nie zakłada zresztą umowa, podpisana z Budimeksem. Są w niej za to zapisane dość surowe kary umowne za spóźnienia.
Przedstawicielom rządzącej Gdynią Samorządności bardzo zależy na dokończeniu stadionu w najbliższych miesiącach, bo jego budowa była jedną ze sztandarowych obietnic wyborczych ekipy prezydenta Wojciecha Szczurka. Tymczasem kadencja powoli się kończy i do kolejnych wyborów dojdzie już w tym roku. Jednocześnie kibice Arki Gdynia, która grać będzie na nowym obiekcie, manifestowali już dawniej niezadowolenie z faktu ciągłego przekładania rozpoczęcia budowy stadionu. - To bardzo duża grupa wyborców, łącznie na pewno kilkadziesiąt tysięcy osób - mówi jeden z polityków Samorządności. - Nierozsądne byłoby ich lekceważyć.
W przypadku jakiegoś poważnego opóźnienia problem mieliby także działacze Arki. Klub rozgrywa obecnie swoje mecze tymczasowo na Narodowym Stadionie Rugby. Zamontowano na nim sztuczną murawę, a piłkarze drużyn przyjeżdżających do Gdyni narzekają na konieczność gry na takiej nawierzchni. Najważniejsze jednak, iż Narodowy Stadion Rugby to obiekt mieszczący zaledwie 3 tys. widzów, co w przypadku dłuższej konieczności rozgrywania tam spotkań spowodowałoby dotkliwe straty finansowe dla klubu. Chodzi głównie o wpływy z biletów. Jeśli Arka utrzyma się w ekstraklasie, w co kibice mocno wierzą, w rundzie wiosennej kolejnego sezonu na mecze z takimi przeciwnikami, jak Wisła Kraków, Lech Poznań, Legia Warszawa, czy Lechia Gdańsk z pewnością pofatygowałby się na nowy stadion piłkarski komplet 15 tys. fanów. Na obiekcie rugby może ich zasiąść pięć razy mniej.
Władze Gdyni wierzą jednak, że do dłuższej, niż planowano, konieczności gry Arki na Narodowym Stadionie Rugby nie dojdzie.
– Gdyby wykonawca spóźnił się nawet trzy miesiące, Arka w rundzie wiosennej i tak zagra na nowym stadionie – mówi Marek Stępa. – Termin ukończenia stadionu określono bowiem na październik, a rozgrywki piłkarskie tradycyjnie wznawiane są po przerwie zimowej najwcześniej
pod koniec lutego.
Warto też przypomnieć, iż opóźnienia w budowie obiektów sportowych stały się niestety w ostatnich latach w Gdyni niechlubną tradycją.
Wielkie nieporozumienia na linii miasto-wykonawca - projektant towarzyszyły wznoszeniu hali sportowej. Wykonawca ostatecznie wymusił jej przeprojektowanie, bo - jak utrzymywali jego przedstawiciele - gdyby zbudował ją według pierwotnego projektu, obiekt mógłby się zawalić. Prace w efekcie opóźniły się o trzy lata, aż do 80 mln zł wzrosły koszty, gmach dla 5 tys. kibiców oddano ostatecznie pod koniec 2008 r.
Opóźnienie, choć znacznie mniejsze, bo kilkumiesięczne miał także otwarty w lutym tego roku Narodowy Stadion Rugby. Podczas wznoszenia obiektu za 30 mln zł na placu budowy wykopano m.in. pociski.
Odnośnie stadionu piłkarskiego za 80 mln zł, władze Gdyni o rozpoczęciu jego budowy mówić zaczęły już w 2005 r. Inwestycja ruszyła jednak dopiero pod koniec roku ubiegłego, w międzyczasie kilka razy zmieniano projekt. Kibice Arki, zniecierpliwieni tym faktem, na początku 2009 r. wystosowali ostry list otwarty, określając gdyńskich samorządowców mianem oszustów. Atmosfera uspokoiła się dopiero po rozmowach z prezydentem Gdyni i rozpoczęciu prac budowlanych.
Szymon Szadurski - Dziennik Bałtycki
Copyright Arka Gdynia |