TA STRONA UŻYWA COOKIE.
Dowiedz się więcej o celu ich używania. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na korzystanie z cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.

statystyki
chignahuapan

Aktualności

img

29.03.2010

Naiwna porażka Arki (Gazeta Wyborcza)

Piłkarze Arki Gdynia na własne życzenie przegrali z ostatnią w tabeli Polonią Warszawa 1:2. Podopieczni Dariusza Pasieki poprawnie zagrali tylko do przerwy. Później było tylko gorzej.

Po wygranym meczu z Cracovią (2:0) Arka jechała do stolicy pełna nadziei na podtrzymanie zwycięskiej passy. Punkty na Konwiktorskiej wydawały się tym bardziej realne że gospodarze do meczu z żółto-niebieskimi spisywali się bardzo słabo. W czterech meczach zdobyli zaledwie dwa punkty, strzelając dwie bramki i tracąc siedem. Arka w tym czasie grała w kratkę, ale na dwóch krakowskich zespołach zdołała zdobyć komplet punktów, nie tracąc przy tym bramki. - Jeśli nie wygramy z Arką, pozostałe mecze oddamy walkowerem - zapowiadał Józef Wojciechowski, prezes Polonii.

Mecz nie był porywającym widowiskiem. Fatalny stan murawy skutecznie wpłynął na obraz gry, w której pierwszoplanową rolę odgrywał przypadek i proste straty piłki. Szybciej w trudnych warunkach odnaleźli się gospodarze, którzy pierwszą groźną sytuację stworzyli w 17. minucie. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Tomasza Brzyskiego strzelał Piotr Dziewicki, ale piłkę pewnie złapał Norbert Witkowski. Arka próbowała grać z kontry i już cztery minuty później cieszyła się z prowadzenia. Miroslav Bożok wrzucił piłkę w pole karne, efektowną przewrotką popisał się co prawda Mayoral Andreu, ale podał futbolówkę wprost na nogę dobrze ustawionego w okolicy 25 metrów od bramki Bartosza Ławy. Kapitan Arki zrobił dwa kroki, uderzył z woleja, a piłka po rękach Michała Gliwy wpadła do siatki.

Kiedy w 27. minucie po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Tadas Labukas strzelił w poprzeczkę, wydawało się, że druga bramka przypieczętowująca przewagę Arki jest tylko kwestią czasu. Polonia mogła wyrównać już przed przerwą, ale po strzale Daniela Gołębiowskiego ponownie dobrą interwencją wykazał się Witkowski.

Po chwili piłkarze obu drużyn znikli w szatni, podobnie jak dobra gra gości, którzy po kwadransie odpoczynku, wyraźnie zadowoleni z prowadzenia, zapomnieli, że mecz trwa 90 minut. Bakero zagrał va banque, wpuścił na boisko dwóch ofensywnych piłkarzy i na efekty nie trzeba było długo czekać. Pasieka postawił na tych samych piłkarzy, a ci nie byli w stanie zatrzymać najlepszego na boisku Adriana Mierzejewskiego. Niezwykle dynamiczny pomocnik Polonii po grząskim i nierównym boisku poruszał się wbrew prawom fizyki, niemal w każdej akcji rozrywając defensywę Arki. Po przerwie inicjatywę na boisku Arka oddała całkowicie. W 58. minucie był remis. Po akcji Radka Mynara z Mierzejewskim, ten ostatni niczym piorun kulisty przez otwarte okno wpadł w pole karne żółto-niebieskich, oddał piłkę wprowadzonemu chwilę wcześniej na boisko Łukaszowi Piątkowi i mecz zaczął się od początku. Arka, zamiast ruszyć do ataku, stanęła w miejscu. Aktywny do tej pory Joel Tshibamba zniknął z pola widzenia, a wyprowadzenie piłki z własnej połowy przerastało możliwości jego kolegów. Goście, jakby w oczekiwaniu na końcowy gwizdek sędziego, ani myśleli o przekroczeniu środkowej linii boiska. W 65. minucie na boisku pojawił się Przemysław Trytko, który po słabym meczu z Cracovią, po raz pierwszy za kadencji Pasieki z powodu słabszej formy mecz zaczął na ławce (w październikowym spotkaniu z Jagiellonią na boisku pojawił się w 71. minucie, ale wracał wówczas po kontuzji). Wejście najskuteczniejszego w tym sezonie zawodnika Arki nic jej jednak nie dało. Goście, jeśli atakowali, to bez przekonania, że mogą przechylić losy meczu na swoją korzyść. W 72. minucie Arka przegrywała 1:2. Po strzale Łukasza Trałki piłka dość szczęśliwie trafiła w... Mierzejewskiego, który zdołał ją opanować, dośrodkował na głowę Gołębiewskiego, a ten z najbliższej odległości pokonał Witkowskiego.

Polonia osiągnęła swój cel minimalnym nakładem sił i umiejętności. Był to zaledwie trzeci (i ostatni) celny strzał na bramkę Arki w tym meczu. Kiedy na dwanaście minut przed końcem meczu drugą żółtą kartkę zobaczył Marcin Budziński, jasnym się stało, że piłkarze Pasieki do Gdyni wrócą bez punktów. - Mieliśmy pecha, bo w momencie, kiedy Budziński musiał przedwcześnie opuścić boisko, do zmiany gotowy był Joseph Mawaye, który miał go zastąpić - tłumaczy Pasieka. Debiutujący w polskiej ekstraklasie Kameruńczyk na boisku pojawił się parę minut później, ale nie zdążył się niczym szczególnym wyróżnić. - To był nasz najsłabszy mecz w rundzie wiosennej - spointował na konferencji prasowej trener Polonii Jose Maria Bakero.

I to jest najlepsze podsumowanie występu Arki w tym meczu.

Dla Gazety
Jose Maria Bakero, trener Polonii

Wygranie tego meczu było dla nas kluczowe. Byłoby trudno utrzymać się w lidze, gdybyśmy nie wygrali. Zawodnicy wiedzieli o tym. Przystąpili do meczu zdenerwowani. Arka to wykorzystała, potem zaczęliśmy grać lepiej, wykonaliśmy dużą pracę defensywno-taktyczną. Do tej pory to nasi rywale mieli szczęście, dziś było inaczej, my wreszcie je mieliśmy. Zagraliśmy najgorzej, ale mamy zwycięstwo, pierwsze od Bożego Narodzenia. Byliśmy skuteczni. Mieliśmy trzy okazje, wykorzystaliśmy dwie.

Dariusz Pasieka, trener Arki

W pierwszej połowie kontrolowaliśmy sytuację na boisku. Strzeliliśmy gola, Labukas trafił w poprzeczkę. W przerwie uczulałem zawodników, że mecz trwa 90 minut, że trzeba grać do końca. W drugiej połowie sami odbudowaliśmy drużynę przeciwną, która nagle uwierzyła, że może wygrać. Niepotrzebnie oddaliśmy punkty Polonii. Jeśli zostawi się trochę miejsca, jeśli popełni się takie błędy, jakie my popełniliśmy przy bramkach, to nie ma się co dziwić, że taki mecz, który mamy wygrany, przegrywamy i jedziemy z zerowym kontem do Gdyni. Sami jesteśmy winni. Ten mecz przegraliśmy na własne życzenie. Szkoda punktów, bo nasza sytuacja w tabeli wyglądałaby całkiem inaczej. Musimy dalej walczyć i będziemy walczyć.

Oceny Arki

Norbert Witkowski. Przy bramkach nie miał nic do powiedzenia. Gdyby nie refleks przy strzale głową Gołębiewskiego, Arka nie prowadziłaby nawet do przerwy.

Łukasz Kowalski. Starał się poradzić sobie z pędziwiatrem Mierzejewskim, ale pomocnik Polonii nie z takimi obrońcami jak Kowal radził sobie w polskiej lidze. Jak na jednego z dwóch piłkarzy wyznaczonych do wykonywania rzutów wolnych, jego strzał z drugiej połowy - zawstydzający.

Maciej Szmatiuk. Przy obu bramkach mógł zachować się lepiej, ale takiego babola, jak przy trzeciej bramce w meczu z Ruchem, nie popełnił.

Dariusz Ulanowski. Gdyby nie jego przywiązanie do klubu i zaawansowany jak na piłkarza wiek, grałby dzisiaj w jednym z czołowych klubów ekstraklasy. Strażak żółto-niebieskich, podobnie jak w zeszłym sezonie Dariusz Żuraw.

Robert Bednarek. O pół kroku za wolno, pół sekundy za późno. Tak w wielkim skrócie można podsumować jego występ.

Marcin Budziński. Jako defensywny pomocnik nie zachwycał. Grając na skrzydle zawodzi i środowy mecz z Polonią Bytom najprawdopodobniej rozpocznie na ławce rezerwowych. Dwie żółte kartki wynikły z przerostu ambicji nad doświadczeniem. Gorzej, że osłabił drużynę w chwili, gdy ta - goniąc wynik - potrzebowała do tego każdej pary nóg.

Bartosz Ława. Ładna bramka, ale szczególne brawa za jego zachowanie chwilę wcześniej, kiedy widząc rozwój sytuacji nie pchał się w pole karne, ze stoickim spokojem czekając na piłkę na 25. metrze.

Adrian Mrowiec. Po dobrym meczu z Cracovią bezbarwny występ w stolicy. Mimo że nie było widać żadnej różnicy między nim a reprezentantem Polski Łukaszem Trałką, to bardziej świadczy to o słabej formie Trałki, niż reprezentacyjnej Mrowca.

Miroslav Bożok. Błysnął w jednej akcji (przy bramce Ławy), kiedy balansem ciała zgubił dwóch rywali. Po przerwie o jego obecności na boisku poświadcza tylko meczowy protokół. Okolicznością łagodzącą może być fakt, że na takim kartoflisku nawet Ryan Giggs miałby problemy z wykorzystaniem swoich umiejętności.

Joel Tshibamba. Ambiwalentny występ. Napastnik Arki z jednej strony jest chimeryczny, z drugiej - zawsze groźny. Przy Konwiktorskiej raził nonszalancją, ale wystarczyła chwila nieuwagi obrońców Polonii, by prezes Wojciechowski kipiał ze złości, wspominając transfer Chilijczyka Cezara Cortesa Pinto.

Tadas Labukas. Gdyby zamiast w poprzeczkę strzelił kilka centymetrów niżej, Arka mogłaby tego meczu nie przegrać. Po golu i udanym meczu z Cracovią Litwin wyraźnie odżył, ale dobre chęci poparte wielką pracą tym razem nie wystarczyły.

Przemysław Trytko, Wojciech Wilczyński i Joseph Mawaye, grali zbyt krótko, by ich oceniać.

Komentarz

Wańka-wstańka

Porażka Arki z Polonią ma poważniejsze konsekwencje niż mogłoby się wydawać. Z najsłabszą drużyną w ekstraklasie piłkarze Pasieki w dwóch meczach zdobyli punkt i na osiem "finałów" przed końcem sezonu ich sytuacja w tabeli wróciła do punktu wyjścia. Dorobek sześciu punktów, który przyszedł im z wielkim trudem, został roztrwoniony zbyt szybko i zbyt łatwo. Arka jest jednym z najbardziej nieprzewidywalnych i nierówno grających zespołów w lidze. Gra prostą, mało efektowną piłkę i potrzebuje całej masy sytuacji, by zamienić je na bramkę. W dużej mierze to efekt składu, w którym wytworzyły się dwie grupy piłkarzy. Jedni młodzi, mało doświadczeni (Wilczyński, Budziński, Siebert, Tshibamba, Trytko) nie potrafią wziąć ciężaru gry na swoje barki, drudzy - w "podeszłym wieku", którym doświadczenia odmówić nie można, ale do lepszych klubów już raczej nie odejdą (Kowalski, Bednarek, Sakaliev, Sokołowski, Bledzewski, Ulanowski).

Arkę stać na wszystko. Zarówno na wyjazdowe zwycięstwo z będącą w chwilowym kryzysie prowadzącą w tabeli Wisłą Kraków, jak i porażkę z ostatnią w lidze, będącą w kryzysie od długiego czasu Polonią. Ale czy stać ją na utrzymanie w lidze?

Maciej Korolczuk







Poprzedni Następny

 

 

 

 

 

 

SPONSORZY MŁODEJ ARKI

 

 

     

 

 

 

 

 

 

PARTNERZY MEDIALNI

 

 

Arka Gdynia Copyright Arka Gdynia