Aktualności
19.03.2010
Rugby po krakowsku, czyli Cracovia w Gdyni (Gazeta Wyborcza)
Cracovia zmierzy się w piątek na wyjeździe z Arką Gdynia. Krakowski zespół jeszcze nigdy w historii rozgrywek ligowych nie wygrał na boisku rywala, który od wiosny występuje na Narodowym Stadionie Rugby ze sztuczną nawierzchnią.
Po zwycięstwie 3:0 z Koroną Kielce w osłabionym składzie krakowianie przez cały tydzień leczyli urazy i rozprawiali o kolejnym spotkaniu. - Ostatnio zaprezentowaliśmy się jak bokser, który ucieka po ringu i zadaje dwa nokautujące ciosy - uważa Orest Lenczyk, trener Cracovii.
W starciu z niżej notowaną Arką jego podopieczni nie mogą już czekać w narożniku i robić uników, a muszą przeobrazić się w dynamicznych rugbistów, dla których liczy się każde przyłożenie. Lenczyk ma niemal komfortową sytuację, bo do składu wracają jego najważniejsi wojownicy: Arkadiusz Baran oraz Michał Goliński.
Gdyby ich pozycje piłkarskie porównać do ról rugbistów, to pierwszy wyrasta na łącznika młyna, odpowiada za grę defensywną i przejście drużyny do ataku. Drugi to łącznik ataku, jego zadaniem jest rozprowadzanie akcji i kluczowe podania.
Zresztą Lenczyk ma świadomość, że o wyniku konfrontacji w Gdyni - jak w rugby - mogą zdecydować atuty fizyczne. Dlatego nie zabrał narzekającego na uraz Aleksandra Suworowa, zrezygnował ze słabych fizycznie rezerwowych Krzysztofa Kaliciaka i Wojciecha Łuczaka. W pociągu zabrakło też pauzującego za żółte kartki Piotra Polczaka.
Wśród piłkarzy największe emocje budzi sztuczna nawierzchnia, na której przyjdzie im zmierzyć się z gospodarzami. - Taka murawa służy tzw. piłce krakowskiej. Łatwiej gra się drużynom, które preferują futbol techniczny, a nie ten oparty na sile - mówi Mariusz Sacha, skrzydłowy Cracovii.
Rzeczywiście, nastawiona na grę defensywną i walkę Arka potrafiła pokonać Wisłę na niezbyt dobrym boisku Hutnika, a na trójmiejskiej sztucznej trawie przegrywała z Zagłębiem Lubin i Ruchem Chorzów. Podopieczni trenera Dariusza Pasieki nie tylko nie strzelili gola, ale stracili aż pięć.
- Ściągnęliśmy wymiary, budowę każdej kolejnej warstwy tej nawierzchni. Jednak o wiele ważniejsze będą odczucia zawodników niż to, co jest na kartce. Jedziemy na nieznany teren, poza tym trudno będzie pozytywnie nastawić podopiecznych po tak długiej podróży - dodaje Lenczyk.
- W Polsce nie ma dwóch takich samych sztucznych boisk. Na każdej nawierzchni piłka zachowuje się inaczej. Trudno będzie ją wyczuć po jednym treningu i rozgrzewce - mówił Marcin Cabaj przed wyjazdem do Trójmiasta.
Podróże nad morze nigdy nie służyły krakowskiej drużynie - przegrywali zarówno w Gdyni, jak i w Gdańsku. W ostatnich pięciu latach tylko raz wrócili znad morza z punktem, gdy zremisowali 1:1 z Arką przed czterema laty.
Jednak wiosną w Gdyni zawodzą też podopieczni trenera Pasieki, którzy pierwsze dwa mecze zagrali (podobnie jak jesienią Cracovia w Sosnowcu) bez udziału publiczności. W konfrontacji z krakowianami będą mogli liczyć na kibiców. Komisja Ligi Ekstraklasy złagodziła karę trzech meczów na pustym stadionie i zgodziła się na udział publiczności.
- Brak dopingu odbiera gospodarzom ochotę do gry. Szkoda, że jednak zagrają z kibicami, czyli dwunastym zawodnikiem. To drugi ich atut, po sztucznej nawierzchni, którą zdążyli lepiej poznać - dodaje Sacha.
Krzysztof Pilarz, bramkarz Ruchu Chorzów:
Bramkarzowi Zagłębia Lubin ani mnie nie wypada narzekać na murawę, bo zachowaliśmy czyste konto. Nawierzchnia nie wpływa na poziom trudności bronienia. O wiele większym problemem są bardzo niskie jupitery, które dają specyficzne światło, przeszkadzają podczas dośrodkowań w pole karne. Koledzy stwierdzili, że granulat, którym posypane jest boisko, rzeczywiście wpływa na szybkość piłki. Potrafi się dziwnie odbić, podskoczyć w ostatniej chwili. Mnie wystarczyły trening i przedmeczowa rozgrzewka, by czuć się pewnie między słupkami.
Szymon Opryszek - Gazeta Wyborcza Kraków
Po zwycięstwie 3:0 z Koroną Kielce w osłabionym składzie krakowianie przez cały tydzień leczyli urazy i rozprawiali o kolejnym spotkaniu. - Ostatnio zaprezentowaliśmy się jak bokser, który ucieka po ringu i zadaje dwa nokautujące ciosy - uważa Orest Lenczyk, trener Cracovii.
W starciu z niżej notowaną Arką jego podopieczni nie mogą już czekać w narożniku i robić uników, a muszą przeobrazić się w dynamicznych rugbistów, dla których liczy się każde przyłożenie. Lenczyk ma niemal komfortową sytuację, bo do składu wracają jego najważniejsi wojownicy: Arkadiusz Baran oraz Michał Goliński.
Gdyby ich pozycje piłkarskie porównać do ról rugbistów, to pierwszy wyrasta na łącznika młyna, odpowiada za grę defensywną i przejście drużyny do ataku. Drugi to łącznik ataku, jego zadaniem jest rozprowadzanie akcji i kluczowe podania.
Zresztą Lenczyk ma świadomość, że o wyniku konfrontacji w Gdyni - jak w rugby - mogą zdecydować atuty fizyczne. Dlatego nie zabrał narzekającego na uraz Aleksandra Suworowa, zrezygnował ze słabych fizycznie rezerwowych Krzysztofa Kaliciaka i Wojciecha Łuczaka. W pociągu zabrakło też pauzującego za żółte kartki Piotra Polczaka.
Wśród piłkarzy największe emocje budzi sztuczna nawierzchnia, na której przyjdzie im zmierzyć się z gospodarzami. - Taka murawa służy tzw. piłce krakowskiej. Łatwiej gra się drużynom, które preferują futbol techniczny, a nie ten oparty na sile - mówi Mariusz Sacha, skrzydłowy Cracovii.
Rzeczywiście, nastawiona na grę defensywną i walkę Arka potrafiła pokonać Wisłę na niezbyt dobrym boisku Hutnika, a na trójmiejskiej sztucznej trawie przegrywała z Zagłębiem Lubin i Ruchem Chorzów. Podopieczni trenera Dariusza Pasieki nie tylko nie strzelili gola, ale stracili aż pięć.
- Ściągnęliśmy wymiary, budowę każdej kolejnej warstwy tej nawierzchni. Jednak o wiele ważniejsze będą odczucia zawodników niż to, co jest na kartce. Jedziemy na nieznany teren, poza tym trudno będzie pozytywnie nastawić podopiecznych po tak długiej podróży - dodaje Lenczyk.
- W Polsce nie ma dwóch takich samych sztucznych boisk. Na każdej nawierzchni piłka zachowuje się inaczej. Trudno będzie ją wyczuć po jednym treningu i rozgrzewce - mówił Marcin Cabaj przed wyjazdem do Trójmiasta.
Podróże nad morze nigdy nie służyły krakowskiej drużynie - przegrywali zarówno w Gdyni, jak i w Gdańsku. W ostatnich pięciu latach tylko raz wrócili znad morza z punktem, gdy zremisowali 1:1 z Arką przed czterema laty.
Jednak wiosną w Gdyni zawodzą też podopieczni trenera Pasieki, którzy pierwsze dwa mecze zagrali (podobnie jak jesienią Cracovia w Sosnowcu) bez udziału publiczności. W konfrontacji z krakowianami będą mogli liczyć na kibiców. Komisja Ligi Ekstraklasy złagodziła karę trzech meczów na pustym stadionie i zgodziła się na udział publiczności.
- Brak dopingu odbiera gospodarzom ochotę do gry. Szkoda, że jednak zagrają z kibicami, czyli dwunastym zawodnikiem. To drugi ich atut, po sztucznej nawierzchni, którą zdążyli lepiej poznać - dodaje Sacha.
Krzysztof Pilarz, bramkarz Ruchu Chorzów:
Bramkarzowi Zagłębia Lubin ani mnie nie wypada narzekać na murawę, bo zachowaliśmy czyste konto. Nawierzchnia nie wpływa na poziom trudności bronienia. O wiele większym problemem są bardzo niskie jupitery, które dają specyficzne światło, przeszkadzają podczas dośrodkowań w pole karne. Koledzy stwierdzili, że granulat, którym posypane jest boisko, rzeczywiście wpływa na szybkość piłki. Potrafi się dziwnie odbić, podskoczyć w ostatniej chwili. Mnie wystarczyły trening i przedmeczowa rozgrzewka, by czuć się pewnie między słupkami.
Szymon Opryszek - Gazeta Wyborcza Kraków
Copyright Arka Gdynia |