Aktualności
04.11.2009
Pokazał im Franek jak się strzela z... jedenastek (sportowefakty.pl)
W meczu 1/8 REMES Pucharu Polski Arka Gdynia uległa po dogrywce Jagiellonii Białystok 0:2. Obie bramki dla gości zdobył Tomasz Frankowski, który skutecznie egzekwował "jedenastki". Gospodarze mogli to spotkanie rozstrzygnąć na swoją korzyść w regulaminowym czasie gry, ale rzutu karnego nie potrafił wykorzystać Adrian Mrowiec.
Od początku spotkania widać było, że oba zespoły nie do końca serio podchodzą do rozgrywek Pucharu Polski. O ile jednak trener Pasieka w porównaniu do ostatniego meczu ligowego dokonał tylko dwóch zmian w wyjściowym składzie, o tyle Michał Probierze delegował na murawę nieco rezerwowy skład.
Jako pierwsi do ataków przystąpili gospodarze. Ich akcje były jednak chaotyczne i najczęściej kończyły się już przed polem karnym Jagiellonii. Goście wyraźnie skupieni byli na grze z kontrataku, ale zwłaszcza w pierwszej połowie zbyt częstych okazji ku temu nie mieli. W początkowych fragmentach gry wyróżniał się zwłaszcza młody, lewy obrońca żółto-niebieskich Wojciech Wilczyński. Pierwszy celny strzał w meczu gdynianie oddali w 28 minucie. Wtedy to piłka trafiła do Lubenova, która najpierw ściął z futbolówką z lewego skrzydła na środek, by następnie uderzyć wprost w dobrze ustawionego golkipera gości. Jagiellonia podobną próbą odpowiedziała trzy minuty później.W pierwszej połowie w Arce najbardziej aktywnym zawodnikiem był wspomniany już Lubenov. Bułgar miał jednak wyraźnie rozregulowany celownik. Przed przerwą Gikiewicza próbował jeszcze zaskoczyć strzałem z rzutu wolnego Bartosz Ława oraz usiłujący uderzać głową Sakaliev.
Druga połowa zaczęła się od mocnego uderzenia żółto-niebieskich. Gdynianie atakowali, częściej byli przy piłce, ale zawodziła skuteczność, którą tego dnia zostawili chyba w szatni. Widząc bezradność Arki Jagiellonia śmielej zaczęła atakować. Ich akcja z 60. minuty mogła zakończyć się bramką. Dużą czujnością w tej sytuacji wykazali się jednak obrońcy żółto-niebieskich. Wszelkie próby strzałów podopiecznych trenera Pasieki lądowały nad lub obok bramki.
Obraz ten mógł zmienić kapitan Arki, Bartosz Ława, który jednak fatalnie wykończył akcję w sytuacji sam na sam z bramkarzem Jagiellonii. Jeszcze lepszą okazję na objęcie prowadzenia gdynianie zmarnowali w 83. minucie. Sędzia podyktował rzut karny dla gospodarzy po nieprzepisowym jego zdaniem zagraniu w polu karnym jednego z obrońców gości. Do piłki podszedł Mrowiec i strzelił w sam środek bramki, przez co znacznie ułatwił interwencją Gikiewiczowi.
A jak wykonuje się jedenastki pokazał w dogrywce Tomasz Frankowski. Najpierw w 94, a następnie 112 minucie pewnym strzałem pokonał Norberta Witkowskiego. Żółto-niebiescy próbowali, starali się, ale nic z ich starań nie wynikało. Jagiellonia miała w swoich szeregach Franka i to wystarczyło na wyjątkowo słabo grającą Arkę.
Od początku spotkania widać było, że oba zespoły nie do końca serio podchodzą do rozgrywek Pucharu Polski. O ile jednak trener Pasieka w porównaniu do ostatniego meczu ligowego dokonał tylko dwóch zmian w wyjściowym składzie, o tyle Michał Probierze delegował na murawę nieco rezerwowy skład.
Jako pierwsi do ataków przystąpili gospodarze. Ich akcje były jednak chaotyczne i najczęściej kończyły się już przed polem karnym Jagiellonii. Goście wyraźnie skupieni byli na grze z kontrataku, ale zwłaszcza w pierwszej połowie zbyt częstych okazji ku temu nie mieli. W początkowych fragmentach gry wyróżniał się zwłaszcza młody, lewy obrońca żółto-niebieskich Wojciech Wilczyński. Pierwszy celny strzał w meczu gdynianie oddali w 28 minucie. Wtedy to piłka trafiła do Lubenova, która najpierw ściął z futbolówką z lewego skrzydła na środek, by następnie uderzyć wprost w dobrze ustawionego golkipera gości. Jagiellonia podobną próbą odpowiedziała trzy minuty później.W pierwszej połowie w Arce najbardziej aktywnym zawodnikiem był wspomniany już Lubenov. Bułgar miał jednak wyraźnie rozregulowany celownik. Przed przerwą Gikiewicza próbował jeszcze zaskoczyć strzałem z rzutu wolnego Bartosz Ława oraz usiłujący uderzać głową Sakaliev.
Druga połowa zaczęła się od mocnego uderzenia żółto-niebieskich. Gdynianie atakowali, częściej byli przy piłce, ale zawodziła skuteczność, którą tego dnia zostawili chyba w szatni. Widząc bezradność Arki Jagiellonia śmielej zaczęła atakować. Ich akcja z 60. minuty mogła zakończyć się bramką. Dużą czujnością w tej sytuacji wykazali się jednak obrońcy żółto-niebieskich. Wszelkie próby strzałów podopiecznych trenera Pasieki lądowały nad lub obok bramki.
Obraz ten mógł zmienić kapitan Arki, Bartosz Ława, który jednak fatalnie wykończył akcję w sytuacji sam na sam z bramkarzem Jagiellonii. Jeszcze lepszą okazję na objęcie prowadzenia gdynianie zmarnowali w 83. minucie. Sędzia podyktował rzut karny dla gospodarzy po nieprzepisowym jego zdaniem zagraniu w polu karnym jednego z obrońców gości. Do piłki podszedł Mrowiec i strzelił w sam środek bramki, przez co znacznie ułatwił interwencją Gikiewiczowi.
A jak wykonuje się jedenastki pokazał w dogrywce Tomasz Frankowski. Najpierw w 94, a następnie 112 minucie pewnym strzałem pokonał Norberta Witkowskiego. Żółto-niebiescy próbowali, starali się, ale nic z ich starań nie wynikało. Jagiellonia miała w swoich szeregach Franka i to wystarczyło na wyjątkowo słabo grającą Arkę.
Copyright Arka Gdynia |