Aktualności
04.11.2009
Arka odpadła z Pucharu Polski (Gazeta Wyborcza)
Po słabym meczu Arka przegrała z Jagiellonią Białystok 0:2. W 83. minucie przy stanie 0:0 rzutu karnego nie wykorzystał Adrian Mrowiec. W dogrywce dwie jedenastki na bramki zamienił Tomasz Frankowski
Arka zaczęła z animuszem, dokładnie tak, jak w sobotę z Odrą Wodzisław (2:0). W ciągu kilku minut osiągnęła miażdżącą przewagę, ale potrafiła ją udokumentować jedynie (niecelnym) strzałem Łukasza Kowalskiego z rzutu wolnego. Jagiellonia cofnęła się bardzo głęboko, licząc na kontrataki, które jeśli wyprowadzała to nie przynosiły one pożądanego efektu. W 34. minucie najgroźniejszą okazję do zdobycia bramki zmarnował Tadas Labukas. W zamieszaniu pod bramką zdołał oddać kąśliwy strzał, ale piłka trafiła w dobrze ustawionego Rafała Gikiewicza.
W drugiej połowie obraz gry nie uległ zmianie. Gra toczyła się w środku pola, na boisku było dużo walki i mało sytuacji podbramkowych. Okazje, po których było gorąco pod bramką Norberta Witkowskiego i Gikiewicza najczęściej stwarzali boczni obrońcy obu zespołów (Krzysztof Król i Kowalski). W 83. minucie Bruno sfaulował w polu karnym Stojko Sakalieva i Arka miała rzut karny.
Do piłki meczowej podszedł Adrian Mrowiec, który w ligowym meczu z Koroną w podobnych okolicznościach jedenastkę wykorzystał (Arka wygrała wówczas 2:1). Tym razem Mrowiec strzelił fatalnie. Gikiewicz odbił piłkę wprost na głowę niefortunnego strzelca, a ten zamiast skierować ją do niemal pustej bramki... strzelił obok słupka. Bohaterem meczu mógł zostać Kamil Grosicki wprowadzony na boisko w 69. minucie meczu. W doliczonym czasie gry stanął oko w oko z Witkowskim, ale nagle spod ziemi wyrósł mu Mateusz Siebert i ofiarnym wślizgiem wybił piłkę. Po tej akcji sędzia odgwizdał koniec regulaminowego czasu gry.
W 94. minucie podanie z głębi pola otrzymał Grosicki. Uciekł Wojciechowi Wilczyńskiemu, który sfaulował napastnika Jagiellonii, a sędzia wskazał na wapno. Do piłki podszedł Tomasz Frankowski, który w takich sytuacjach nie zwykł pudłować. Pewnym strzałem pokonał Witkowskiego, który rzucił się w odwrotnym kierunku.
Mało brakowało aby Arka kończyła mecz w dziesiątkę, kiedy Wilczyński po faulu na Frankowskim mógł, a nawet powinien otrzymać drugą żółtą kartkę. Arka próbowała atakować, ale pod bramką rywala brakowało szczęścia, skuteczności i zimnej krwi w wykończeniu stwarzanych sytuacji. Jagiellonia grała z kontry i jedna z nich dała jej drugą bramkę. Ponownie obrońcom Arki urwał się Grosicki, sytuację faulem próbował ratować Kowalski i Jagiellonia miała drugi rzut karny.
Do piłki ponownie podszedł Frankowski, podwyższył na 2:0, czym skończył sen Arki o zdobyciu Pucharu Polski. Do kolejnej rundy awansowali ci, którzy potrafili strzelać rzuty karne.
Arka zaczęła z animuszem, dokładnie tak, jak w sobotę z Odrą Wodzisław (2:0). W ciągu kilku minut osiągnęła miażdżącą przewagę, ale potrafiła ją udokumentować jedynie (niecelnym) strzałem Łukasza Kowalskiego z rzutu wolnego. Jagiellonia cofnęła się bardzo głęboko, licząc na kontrataki, które jeśli wyprowadzała to nie przynosiły one pożądanego efektu. W 34. minucie najgroźniejszą okazję do zdobycia bramki zmarnował Tadas Labukas. W zamieszaniu pod bramką zdołał oddać kąśliwy strzał, ale piłka trafiła w dobrze ustawionego Rafała Gikiewicza.
W drugiej połowie obraz gry nie uległ zmianie. Gra toczyła się w środku pola, na boisku było dużo walki i mało sytuacji podbramkowych. Okazje, po których było gorąco pod bramką Norberta Witkowskiego i Gikiewicza najczęściej stwarzali boczni obrońcy obu zespołów (Krzysztof Król i Kowalski). W 83. minucie Bruno sfaulował w polu karnym Stojko Sakalieva i Arka miała rzut karny.
Do piłki meczowej podszedł Adrian Mrowiec, który w ligowym meczu z Koroną w podobnych okolicznościach jedenastkę wykorzystał (Arka wygrała wówczas 2:1). Tym razem Mrowiec strzelił fatalnie. Gikiewicz odbił piłkę wprost na głowę niefortunnego strzelca, a ten zamiast skierować ją do niemal pustej bramki... strzelił obok słupka. Bohaterem meczu mógł zostać Kamil Grosicki wprowadzony na boisko w 69. minucie meczu. W doliczonym czasie gry stanął oko w oko z Witkowskim, ale nagle spod ziemi wyrósł mu Mateusz Siebert i ofiarnym wślizgiem wybił piłkę. Po tej akcji sędzia odgwizdał koniec regulaminowego czasu gry.
W 94. minucie podanie z głębi pola otrzymał Grosicki. Uciekł Wojciechowi Wilczyńskiemu, który sfaulował napastnika Jagiellonii, a sędzia wskazał na wapno. Do piłki podszedł Tomasz Frankowski, który w takich sytuacjach nie zwykł pudłować. Pewnym strzałem pokonał Witkowskiego, który rzucił się w odwrotnym kierunku.
Mało brakowało aby Arka kończyła mecz w dziesiątkę, kiedy Wilczyński po faulu na Frankowskim mógł, a nawet powinien otrzymać drugą żółtą kartkę. Arka próbowała atakować, ale pod bramką rywala brakowało szczęścia, skuteczności i zimnej krwi w wykończeniu stwarzanych sytuacji. Jagiellonia grała z kontry i jedna z nich dała jej drugą bramkę. Ponownie obrońcom Arki urwał się Grosicki, sytuację faulem próbował ratować Kowalski i Jagiellonia miała drugi rzut karny.
Do piłki ponownie podszedł Frankowski, podwyższył na 2:0, czym skończył sen Arki o zdobyciu Pucharu Polski. Do kolejnej rundy awansowali ci, którzy potrafili strzelać rzuty karne.
Copyright Arka Gdynia |