Aktualności
02.11.2009
Wesoły Halloween w Gdyni (sportowefakty.pl)
Arka w końcu wygrywa na własnym stadionie. Po najlepszej pierwszej połowie w wykonaniu żółto-niebieskich nie tylko w tym sezonie, ale i roku gdynianie zasłużenie pokonują Odrę Wodzisław. Po meczu trener gości nie krył rozczarowania i złości po fatalnym występie drużyny. Trener Pasieka z kolei wreszcie zaznaje smaku domowej wygranej.
Przed meczem wielu kibiców zastanawiało się, kiedy w końcu Arka przełamie niechlubną serię występów na własnym stadionie. Żółto-niebiescy po raz ostatni w Gdyni wygrali pod koniec maja tego roku, a ich przeciwnikiem była…Odra Wodzisław. Teraz historia znów się powtórzyła, tym razem jednak mecz miał nieco mniejszy ciężar gatunkowy, aczkolwiek spotkanie to było bardzo istotne dla układu dolnych rejonów tabeli.
Spotkanie od mocnego uderzenia rozpoczęli gospodarze. Już w 3 minucie spotkania Arka objęła prowadzenie. Precyzyjne podanie Mrowca na bramkę zamienił Przemysław Trytko. Napastnik żółto-niebieskich ograł stoperów Odry i w sytuacji sam na sam z golkiperem gości posłał piłkę po ziemi obok słupka. Tak mocne otwarcie musiało wpłynąć na psychikę podopiecznych Roberta Moskala, gdyż po upływie zaledwie 3 minut gdynianie prowadzili już różnicą dwóch bramek. Znów w roli głównej wystąpił Trytko, który pięknym uderzeniem z półobrotu posłał futbolówkę do siatki. Asystą przy tej sytuacji popisał się Bułgar Stojko Sakaliev.
Arka wyraźnie rozochocona takim rozwojem sytuacji wcale nie rezygnowała z kolejnych ataków. Najpierw zza pola karnego uderzał Lubenov. Z kolei w 16. minucie przed szansą zdobycia klasycznego hattricka stanął Przemysław Trytko. O wielkim szczęściu mogą jednak mówić zawodnicy Odry, gdyż piłka po uderzeniu napastnika gospodarzy uderzyła w poprzeczkę. Wodzisławianie odpowiedzieli jedynie anemicznym uderzeniem z rzutu wolnego Malinowskiego.
Po tych sytuacjach tempo meczu wyraźnie siadło. Odra próbowała sforsować defensywę Arki strzałami z dalszej odległości, ale kończyło się jedynie na dobrych chęciach, gdyż o jakości tych strzałów nie wypada nawet mówić. Żółto-niebiescy rozgrywali chyba najlepsze 45. minut w tym roku. I gdyby nie słupek w 31. minucie po precyzyjnym uderzeniu Bartosza Ławy to już do przerwy prowadziliby różnicą kilku bramek. Warto odnotować zatem kolejną już okazję Trytki oraz strzał Budzińskiego w sam środek bramki. W międzyczasie była jeszcze ładna, zespołowa akcja Arki, którą zakończyła nieudana próba podania Ławy do nabiegającego Trytki.
Przewaga dwóch bramek oraz wyjątkowa słabość przeciwnika pozwalała gospodarzom na spokojne podejście do drugiej połowy meczu. I jak się można było spodziewać jako pierwsza w tej fazie spotkania zaatakowała Odra, ale stojący w polu karnym Woś minął się z piłką. To był jednak tylko chwilowy zryw gości, którzy tego meczu nie będą mogli zaliczyć do udanych. Podopieczni Dariusza Pasieki mogli w 51. minucie dobić przeciwnika, lecz w zamieszaniu w polu karnym niemal w ostatniej chwili zablokowany został Lubenov. Niemal kopia sytuacji sprzed minuty miała miejsce chwilę później, tym razem zablokowany został Wojciech Wilczyński.
Odra najgroźniejszą okazje miała w 61. minucie spotkania. Rzut rożny wykonywał Malinowski, który posłał piłkę w pole karne Arki. Tam najsprytniejszy okazał się stoper wodzisławian Kowalczyk, którego próba strzału głową wylądowała wprost w rękach Bledzewskiego. Dobrą okazję na pokonanie golkipera Arki miał także litewski napastnik gości, Matulevicius. Jego dwójkowa akcja z rodakiem Radzineviciusem omal nie zakończyła się bramką. Na przeszkodzie stanął im jednak słupek.
Odpowiedź Arki była błyskawiczna. Na strzał z dystansu zdecydował się Labukas, a piłka zatrzymała się na poprzeczce. Od tej pory Odra już praktycznie nie gościła w polu karnym żółto-niebieskich, z kolei gospodarze umiejętnie kontrolowali przebieg wydarzeń na boisku, co jakiś czas groźnie atakując. W 85. minucie znów przed szansą stanął Przemysław Trytko, ale arbiter odgwizdał spalonego. Po chwili zza pola karnego w sam środek bramki uderzył Labukas. Gdyby nie arbiter z Warszawy Arka pewnie zdobyłaby 3 bramkę. Sędzia Borski odgwizdał pozycję spaloną Przemysława Trytki w sytuacji, kiedy piłkę dotknął obrońca rywali. Niesłusznie przerwał dobrze zapowiadającą się akcję gospodarzy.
Do końca meczu wynik nie uległ już zmianie i Arka w końcu sięga po trzy punkty na własnym terenie. Odra najwidoczniej gdynianom "leży", bowiem dwa zwycięstwa w tym roku w roli gospodarzy gdynianie wygrywali mając za przeciwnika…Odrę. To zwycięstwo było podopiecznym trenera Pasieki bardzo przydatne, gdyż pozwoliło nieco oddalić się od dolnych rejonów tabeli i nabrać większego oddechu przed kolejnymi bataliami ligowymi. Odrze z kolei taką grą, jaką zaprezentowała dziś ciężko będzie się utrzymać w najwyższej klasie rozgrywkowej.
Przed meczem wielu kibiców zastanawiało się, kiedy w końcu Arka przełamie niechlubną serię występów na własnym stadionie. Żółto-niebiescy po raz ostatni w Gdyni wygrali pod koniec maja tego roku, a ich przeciwnikiem była…Odra Wodzisław. Teraz historia znów się powtórzyła, tym razem jednak mecz miał nieco mniejszy ciężar gatunkowy, aczkolwiek spotkanie to było bardzo istotne dla układu dolnych rejonów tabeli.
Spotkanie od mocnego uderzenia rozpoczęli gospodarze. Już w 3 minucie spotkania Arka objęła prowadzenie. Precyzyjne podanie Mrowca na bramkę zamienił Przemysław Trytko. Napastnik żółto-niebieskich ograł stoperów Odry i w sytuacji sam na sam z golkiperem gości posłał piłkę po ziemi obok słupka. Tak mocne otwarcie musiało wpłynąć na psychikę podopiecznych Roberta Moskala, gdyż po upływie zaledwie 3 minut gdynianie prowadzili już różnicą dwóch bramek. Znów w roli głównej wystąpił Trytko, który pięknym uderzeniem z półobrotu posłał futbolówkę do siatki. Asystą przy tej sytuacji popisał się Bułgar Stojko Sakaliev.
Arka wyraźnie rozochocona takim rozwojem sytuacji wcale nie rezygnowała z kolejnych ataków. Najpierw zza pola karnego uderzał Lubenov. Z kolei w 16. minucie przed szansą zdobycia klasycznego hattricka stanął Przemysław Trytko. O wielkim szczęściu mogą jednak mówić zawodnicy Odry, gdyż piłka po uderzeniu napastnika gospodarzy uderzyła w poprzeczkę. Wodzisławianie odpowiedzieli jedynie anemicznym uderzeniem z rzutu wolnego Malinowskiego.
Po tych sytuacjach tempo meczu wyraźnie siadło. Odra próbowała sforsować defensywę Arki strzałami z dalszej odległości, ale kończyło się jedynie na dobrych chęciach, gdyż o jakości tych strzałów nie wypada nawet mówić. Żółto-niebiescy rozgrywali chyba najlepsze 45. minut w tym roku. I gdyby nie słupek w 31. minucie po precyzyjnym uderzeniu Bartosza Ławy to już do przerwy prowadziliby różnicą kilku bramek. Warto odnotować zatem kolejną już okazję Trytki oraz strzał Budzińskiego w sam środek bramki. W międzyczasie była jeszcze ładna, zespołowa akcja Arki, którą zakończyła nieudana próba podania Ławy do nabiegającego Trytki.
Przewaga dwóch bramek oraz wyjątkowa słabość przeciwnika pozwalała gospodarzom na spokojne podejście do drugiej połowy meczu. I jak się można było spodziewać jako pierwsza w tej fazie spotkania zaatakowała Odra, ale stojący w polu karnym Woś minął się z piłką. To był jednak tylko chwilowy zryw gości, którzy tego meczu nie będą mogli zaliczyć do udanych. Podopieczni Dariusza Pasieki mogli w 51. minucie dobić przeciwnika, lecz w zamieszaniu w polu karnym niemal w ostatniej chwili zablokowany został Lubenov. Niemal kopia sytuacji sprzed minuty miała miejsce chwilę później, tym razem zablokowany został Wojciech Wilczyński.
Odra najgroźniejszą okazje miała w 61. minucie spotkania. Rzut rożny wykonywał Malinowski, który posłał piłkę w pole karne Arki. Tam najsprytniejszy okazał się stoper wodzisławian Kowalczyk, którego próba strzału głową wylądowała wprost w rękach Bledzewskiego. Dobrą okazję na pokonanie golkipera Arki miał także litewski napastnik gości, Matulevicius. Jego dwójkowa akcja z rodakiem Radzineviciusem omal nie zakończyła się bramką. Na przeszkodzie stanął im jednak słupek.
Odpowiedź Arki była błyskawiczna. Na strzał z dystansu zdecydował się Labukas, a piłka zatrzymała się na poprzeczce. Od tej pory Odra już praktycznie nie gościła w polu karnym żółto-niebieskich, z kolei gospodarze umiejętnie kontrolowali przebieg wydarzeń na boisku, co jakiś czas groźnie atakując. W 85. minucie znów przed szansą stanął Przemysław Trytko, ale arbiter odgwizdał spalonego. Po chwili zza pola karnego w sam środek bramki uderzył Labukas. Gdyby nie arbiter z Warszawy Arka pewnie zdobyłaby 3 bramkę. Sędzia Borski odgwizdał pozycję spaloną Przemysława Trytki w sytuacji, kiedy piłkę dotknął obrońca rywali. Niesłusznie przerwał dobrze zapowiadającą się akcję gospodarzy.
Do końca meczu wynik nie uległ już zmianie i Arka w końcu sięga po trzy punkty na własnym terenie. Odra najwidoczniej gdynianom "leży", bowiem dwa zwycięstwa w tym roku w roli gospodarzy gdynianie wygrywali mając za przeciwnika…Odrę. To zwycięstwo było podopiecznym trenera Pasieki bardzo przydatne, gdyż pozwoliło nieco oddalić się od dolnych rejonów tabeli i nabrać większego oddechu przed kolejnymi bataliami ligowymi. Odrze z kolei taką grą, jaką zaprezentowała dziś ciężko będzie się utrzymać w najwyższej klasie rozgrywkowej.
Copyright Arka Gdynia |