TA STRONA UŻYWA COOKIE.
Dowiedz się więcej o celu ich używania. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na korzystanie z cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.

statystyki
chignahuapan

Aktualności

img

19.05.2009

Nie tak to miało wyglądać

Przed spotkaniem Arka - Ruch pisaliśmy, że przegranemu w tym meczu pozostanie modlitwa o cud i matematyczne kalkulacje. Niestety w tej roli przyjdzie wystąpić naszej drużynie, która uległa chorzowianom 1:2, tracąc bramki w kuriozalnych okolicznościach.

Arka Gdynia - Ruch Chorzów 1:2 (1:2)

SKŁADY

Pierwsza niespodzianka czekała kibiców już po wyczytaniu przez spikera wyjściowych jedenastek. W składzie Arki pojawił się dawno w lidze nieoglądany Dariusz Ulanowski, a na ławkę niepodziewanie powędrował Marcin Wachowicz, który zebrał dobre noty po meczu sprzed tygodnia z Polonią.
Otwarcie spotkania gospodarze mieli obiecujące - kilka akcji oskrzydlających, sporo zamieszania pod bramką Pilarza i wydawało się, że wreszcie spełnią się oczekiwania kibiców. Tymczasem na wszystkich gdynian spadł potężny cios już w 12. minucie. W środku pola piłkę stracił Wilczyński, a kontrę rywali i dośrodkowanie najlepszego na boisku Grzyba skuteczną główką zakończył Jezierski. Fatalnie w tej sytuacji zachowali się obrońcy, którzy niczym statyści obserwowali poczynania zawodników Ruchu.
Niestety scenariusz następnych minut przypominał wydarzenia już kilkakrotnie oglądane w meczach z udziałem arkowców tej wiosny, czyli seria podwórkowych błędów po straconym golu, które doprowadzają do utraty kolejnej bramki. Ta padła już 8 minut później, a egzekutorem okazał się Grzyb. Najsmutniejsze jest to, że asystę przy tym golu może zapisać na swoje konto cała linia defensywna Arki, bo praktycznie sama ułatwiła zadanie Grzybowi, pozostawiając go samego kilka metrów przed Witkowskim i nieomal podając mu piłkę.
Na tablicy widniał wynik 0:2, głowy spuścili kibice, a w poczynaniach piłkarzy także nie było widać desperackiej walki o ratowanie sytuacji. Gdy ciężar gry postanowili na siebie wziąć najbardziej zasłużeni dla naszego klubu piłkarze - 38-letni Ulanowski i 36-letni Niciński, udało się nawet wywalczyć rzut karny po faulu na rekordziście pod względem występów w żółto-niebieskim trykocie, czyli Darku Ulanowskim. Okazji na kontaktową bramkę nie zmarnował inny weteran piłkarskich boisk Dariusz Żuraw i w serca wypełniających dziś szczelnie trybuny obiektu przy Olimpijskiej kibiców wstąpiła iskra nadziei w odwrócenie losów tego spotkania.
Gdy sztuka ta nie udała się przed przerwą, liczyliśmy na odmianę w drugiej połowie meczu, lecz znów potkał nas zawód. Zespół z Chorzowa umiejętnie przeszkadzał Arce w konstruowaniu jakichkolwiek akcji, a gdy podopiecznym Chojnackiego udało się przedrzeć przez zasieki obronne Ruchu, fortuna sprzyjała chorzowianom. Najlepszym tego przykładem była okazja wprowadzonego na ostatnie niespełna pół godziny Marcina Wachowicza, który wpadł w pole karne gości, oddał strzał z dość ostrego kąta, ale futbolówka po minięciu Pilarza zamiast zatrzymać się w siatce odbiła się od słupka i wyszła w pole.
Nie po raz pierwszy w tym sezonie szczęście opuściło Arkę, ale też niewiele robili jej piłkarze, aby temu szczęściu pomóc. Trudno więc było się dziwić, że po ostatnim gwizdku sędziego Siedleckiego, frustracja kibiców naszego klubu była spora, ale też rozczarowanie, które ich spotyka jest ogromne.
Oczywiście matematyka nie odbiera szans Arce na dalszą walkę o utrzymanie, ale mało kto próbuje z niej korzystać. Do końca sezonu pozostały jeszcze dwie kolejki i sześć punktów do zdobycia, lecz jak do tej pory zawodnicy w żółto-niebieskich strojach konsekwentnie rozdają po trzy "oczka" swoim przeciwnikom. Czy podobnie będzie także w meczach z GKS-em i Odrą...?







Poprzedni Następny

 

 

 

 

 

 

SPONSORZY MŁODEJ ARKI

 

 

     

 

 

 

 

 

 

PARTNERZY MEDIALNI

 

 

Arka Gdynia Copyright Arka Gdynia