Aktualności
11.04.2009
Trener jest tak dobry, jak wynik ostatniego meczu (Dziennik Bałtycki)
Czwartkowa porażka 0:3 piłkarzy Arki w wyjazdowym meczu z ŁKS Łódź wywołała w Gdyni prawdziwą burzę. Arka może jeszcze nie tonie, ale już niebezpiecznie dryfuje ku spadkowi z ekstraklasy. W sześciu wiosennych meczach żółto-niebiescy nie wygrali ani razu. Zaledwie dwa razy zdołali zremisować, zdobyli tylko dwie bramki. Po dzisiejszych meczach mogą spaść nawet na 14, barażowe, miejsce w tabeli.
Nic więc dziwnego, że w zespole panuje nerwowa atmosfera.
- To była tragedia, w tej rundzie dotknęliśmy już właściwie dna - mówił po łódzkim meczu wyraźnie przygnębiony Bartosz Ława.
- Zagraliśmy beznadziejnie. Zresztą nie pierwszy raz w tej rundzie - wtórował mu Dariusz Żuraw.
Nie oszczędzał siebie, na pomeczowej konferencji prasowej, trener Arki Czesław Michniewicz.
- Tak przygotowałem zespół, że… przegrał. Swój komentarz zostawiliśmy na boisku. Im mniej teraz powiem, tym lepiej. Jestem trenerem i odpowiadam za ten zespół. Trudno, takie jest życie. Zostały popełnione jakieś błędy, ale patrząc na piłkarzy jeszcze w przerwie meczu byłem przekonany, że nie tylko zremisujemy w Łodzi, ale nawet wygramy. Tymczasem kilka minut gry w drugiej połowie, dwie kolejne stracone bramki, wystarczyły, aby rozwiać te nadzieje. Nie boję się odpowiedzialności. Myślę, że po powrocie do Gdyni usiądziemy z prezesami i porozmawiamy o najbliższej przyszłości. Jeżeli uznają, że moja osoba, moja praca, nie gwarantuje utrzymania w ekstraklasie, to nie będę przeszkodą - powiedział Michniewicz.
Te słowa i tak nie wyjaśniają, co dzieje się z Arką. Ostatni raz gdynianie wygrali w lidze 7 grudnia ubiegłego roku pokonując na własnym boisku Cracovię 2:1. Wiosną wydawało się, że lada moment żółto-niebiescy się przełamią. W kilku spotkaniach zagrali nieźle, ale prawdziwego gwoździa do własnej trumny wbili ulegając 0:1 Piastowi Gliwice przed własną publicznością. Zdobycie chociaż jednego punktu w Łodzi, miało być takim minimum piłkarskiej przyzwoitości. Miało, ale nie było. Wysoka porażka pogorszyła tylko i tak już niełatwą sytuację drużyny, którą teraz - w najbliższym czasie - czeka jeszcze wizyta Wisły w Gdyni, wyjazd do Gdańska i mecz na własnym boisku ze Śląskiem. W żadnym z tych spotkań o punkty nie będzie łatwo, a Arka powinna przecież zacząć wygrywać. Aby jednak wygrywać gdynianie muszą zagrać odważniej, pewnie wrócić do ustawienia z dwoma napastnikami, Wachowiczem i Zakrzewski, które przynosiło jesienią dobre rezultaty. Skończyć też trzeba z nadmierną rotacją w składzie, bo drużynie wybitnie to nie służy. Przed Arką jeszcze siedem ligowych spotkań i w każdym gdynianie musza zagrać tak jakby od tego najbliższego zależało ich życie. Bo to już będzie gra o życie - wprawdzie o to piłkarskie, w krajowej elicie - ale od niego uzależniony jest przecież ich sportowy i finansowy byt. Trudne godziny przeżywa teraz trener Michniewicz. Jeżeli wziąć pod uwagę powiedzenie, że trener jest tak dobry jak wynik ostatniego meczu - a w zasadzie całej serii spotkań - to trudno coś znaleźć na jego obronę.
W sobotę decyzja
W piątek zarząd Arki spotkał się z trenerem Michniewiczem. To nie była łatwa rozmowa dla żadnej ze stron. Szkoleniowiec żółto-niebieskich wyraził gotowość poddania się każdej decyzji zarządu klubu.
- Daliśmy sobie jeszcze 24 godziny na przemyślenie pewnych spraw i w sobotę podejmiemy decyzję co do dalszych losów tego szkoleniowca w Arce - w dyplomatycznej formie poinformował nas prezes Krzysztof Sampławski.
Wydaje się jednak, że to czas potrzebny na uzgodnienie warunków rozstania i warunków pracy nowego trenera. Kto nim będzie? Podobno wariant zamiany przygotowany był już od pewnego czasu, a zespół z nowym trenerem spotka się w poniedziałek.
Janusz Woźniak
Nic więc dziwnego, że w zespole panuje nerwowa atmosfera.
- To była tragedia, w tej rundzie dotknęliśmy już właściwie dna - mówił po łódzkim meczu wyraźnie przygnębiony Bartosz Ława.
- Zagraliśmy beznadziejnie. Zresztą nie pierwszy raz w tej rundzie - wtórował mu Dariusz Żuraw.
Nie oszczędzał siebie, na pomeczowej konferencji prasowej, trener Arki Czesław Michniewicz.
- Tak przygotowałem zespół, że… przegrał. Swój komentarz zostawiliśmy na boisku. Im mniej teraz powiem, tym lepiej. Jestem trenerem i odpowiadam za ten zespół. Trudno, takie jest życie. Zostały popełnione jakieś błędy, ale patrząc na piłkarzy jeszcze w przerwie meczu byłem przekonany, że nie tylko zremisujemy w Łodzi, ale nawet wygramy. Tymczasem kilka minut gry w drugiej połowie, dwie kolejne stracone bramki, wystarczyły, aby rozwiać te nadzieje. Nie boję się odpowiedzialności. Myślę, że po powrocie do Gdyni usiądziemy z prezesami i porozmawiamy o najbliższej przyszłości. Jeżeli uznają, że moja osoba, moja praca, nie gwarantuje utrzymania w ekstraklasie, to nie będę przeszkodą - powiedział Michniewicz.
Te słowa i tak nie wyjaśniają, co dzieje się z Arką. Ostatni raz gdynianie wygrali w lidze 7 grudnia ubiegłego roku pokonując na własnym boisku Cracovię 2:1. Wiosną wydawało się, że lada moment żółto-niebiescy się przełamią. W kilku spotkaniach zagrali nieźle, ale prawdziwego gwoździa do własnej trumny wbili ulegając 0:1 Piastowi Gliwice przed własną publicznością. Zdobycie chociaż jednego punktu w Łodzi, miało być takim minimum piłkarskiej przyzwoitości. Miało, ale nie było. Wysoka porażka pogorszyła tylko i tak już niełatwą sytuację drużyny, którą teraz - w najbliższym czasie - czeka jeszcze wizyta Wisły w Gdyni, wyjazd do Gdańska i mecz na własnym boisku ze Śląskiem. W żadnym z tych spotkań o punkty nie będzie łatwo, a Arka powinna przecież zacząć wygrywać. Aby jednak wygrywać gdynianie muszą zagrać odważniej, pewnie wrócić do ustawienia z dwoma napastnikami, Wachowiczem i Zakrzewski, które przynosiło jesienią dobre rezultaty. Skończyć też trzeba z nadmierną rotacją w składzie, bo drużynie wybitnie to nie służy. Przed Arką jeszcze siedem ligowych spotkań i w każdym gdynianie musza zagrać tak jakby od tego najbliższego zależało ich życie. Bo to już będzie gra o życie - wprawdzie o to piłkarskie, w krajowej elicie - ale od niego uzależniony jest przecież ich sportowy i finansowy byt. Trudne godziny przeżywa teraz trener Michniewicz. Jeżeli wziąć pod uwagę powiedzenie, że trener jest tak dobry jak wynik ostatniego meczu - a w zasadzie całej serii spotkań - to trudno coś znaleźć na jego obronę.
W sobotę decyzja
W piątek zarząd Arki spotkał się z trenerem Michniewiczem. To nie była łatwa rozmowa dla żadnej ze stron. Szkoleniowiec żółto-niebieskich wyraził gotowość poddania się każdej decyzji zarządu klubu.
- Daliśmy sobie jeszcze 24 godziny na przemyślenie pewnych spraw i w sobotę podejmiemy decyzję co do dalszych losów tego szkoleniowca w Arce - w dyplomatycznej formie poinformował nas prezes Krzysztof Sampławski.
Wydaje się jednak, że to czas potrzebny na uzgodnienie warunków rozstania i warunków pracy nowego trenera. Kto nim będzie? Podobno wariant zamiany przygotowany był już od pewnego czasu, a zespół z nowym trenerem spotka się w poniedziałek.
Janusz Woźniak
Copyright Arka Gdynia |