Aktualności
12.10.2020
Arka Gdynia powstrzymała zwycięski marsz ŁKS Łódź
Dla piłkarzy Arki mecz z ŁKS miał być zdecydowanie najtrudniejszym wyzwaniem w obecnym sezonie. Do Gdyni przyjechał wszak ligowy suweren - lider tabeli, który wygrał wszystkie siedem meczów i miał imponujący bilans bramkowy 20-4. Żółto-niebiescy też są w czołówce, zatem starcie spadkowiczów z ekstraklasy zapowiadało się na prawdziwy hit. I jak to często bywa z dużej chmury spadł raczej kapuśniaczek.
Arka Gdynia przestała strzelać
ŁKS to zdecydowanie najskuteczniejszy zespół I ligi, chociaż początkowo festiwale strzeleckie urządzała sobie Arka - w pierwszych trzech meczach zdobyła 11 goli, a do tego wygrała 5:0 w Pucharze Polski (z Górnikiem Polkowice). Jednak potem ofensywna machina się zacięła. W kolejnych trzech spotkaniach gdynianie trafili do siatki tylko raz, a ponadto mieli spore problemy ze stwarzaniem sytuacji podbramkowych.
W meczu z ŁKS ta tendencja się utrzymała (przynajmniej jeśli chodzi o zdobywanie bramek), choć arkowcy w grze do przodu wyglądali lepiej niż w poprzednich meczach. Co prawda wielu okazji nie mieli, ale na jednego gola z pewnością zasłużyli. Szczególnie aktywnie szukał go Mateusz Młyński. 19-latek w końcówce pierwszej połowy mógł zdobyć bramkę po strzale głową, jednak efektowną interwencją popisał się ponad dwa razy starszy Arkadiusz Malarz. Wcześniej 40-letni bramkarz łodzian równie dobrze poradził sobie z groźnym uderzeniem głową Adama Marciniaka.
Pechowy Młyński
Jeszcze bliżej szczęścia młody skrzydłowy Arki był w drugiej połowie, ale po jego strzale zza pola karnego piłka trafiła w słupek. Ze skuteczną dobitką pospieszył Juliusz Letniowski, tyle że wcześniej, w momencie uderzenia Młyńskiego, na pozycji spalonej był absorbujący w tej sytuacji Malarza Marcus da Silva. Zatem bramka słusznie została anulowana przez sędziego Damiana Sylwestrzaka z Wrocławia (swoją drogą jednego z najsłabszych aktorów tego widowiska).
Gdynianie atakowali do końca spotkania, widać było, że dużo bardziej zależy im na zwycięstwie niż zadowolonym z remisu gościom. Ale to właśnie oni mieli świetną sytuację do zdobycia zwycięskiej bramki. Po szybkiej kontrze Pirulo łatwo ograł Arkadiusza Kasperkiewicza i stanął oko w oko z Danielem Kajzerem, jednak bramkarz Arki obronił strzał Hiszpana.
Zatem spotkanie zakończyło się bezbramkowym remisem. Arkowcy z jednej strony mogą być zadowoleni, gdyż są pierwszym zespołem, który odebrał punkty ŁKS-owi, z drugiej przy odrobinie szczęścia i lepszej skuteczności mogli to spotkanie wygrać. A tak ich licznik bez gola dobił już do ponad 270 minut.
W następnej kolejce Arka zmierzy się na wyjeździe ze Stomilem Olsztyn (17 października, godz. 14).
Arka Gdynia - ŁKS Łódź 0:0
Arka: Kajzer - Kasperkiewicz, Marcjanik, Danch Ż, Marciniak - Kwiecień Ż (59. Deja) Drewniak - Młyński Ż, Letniowski, Mazek (59. da Silva Ż) - Jankowski (78. Wolsztyński).
ŁKS: Malarz - Wolski, Dąbrowski Ż, Sobociński, Klimczak - Rozwandowicz - Pirulo (85. Tosik), Dominguez, Gryszkiewicz (74. Romanowicz), Trąbka Ż (85. Nawotka) - Sekulski (65. Corral).
Copyright Arka Gdynia |