Aktualności
25.02.2020
Marko Vejinović: Zyskaliśmy odrobinę spokoju, ale przed nami kolejne spotkania
Jakub Treć: Mecz z Rakowem był szalony. Do przerwy przegrywaliście 0:2, ale wygraliście po trzech golach strzelonych w końcówce.
Marko Vejinović: Rzeczywiście, było to bardzo zwariowane spotkanie. Mówiąc delikatnie, w pierwszej połowie nasza gra nie prezentowała się najlepiej. Natomiast najważniejsze było to, że cały czas wyglądaliśmy jak drużyna. Poprawiliśmy grę i dążyliśmy do odwrócenia losów spotkania.
W pierwszej połowie wasza gra była chaotyczna. Dlaczego tak się działo?
Zgadza się, na pewno każdy w zespole wiedział, że jest to mecz dużej wagi. Chcieliśmy wygrać i zdobyć trzy punkty, których bardzo potrzebowaliśmy. Brakowało jakości, zwłaszcza w utrzymaniu się przy piłce. Poza tym w trakcie meczu wiał mocny wiatr, co również miało znaczenie przy dokładności długich zagrań. Momentami trudno było wyczuć piłkę i albo podawaliśmy za lekko, albo za mocno. W drugiej połowie widać było zdecydowanie więcej energii w zespole. Wiedzieliśmy, że musimy strzelić jednego gola, aby wrócić do gry.
Z trybun dało się zauważyć, że niedokładność podań mocno pana irytowała. Kilkukrotnie okazywał pan frustrację.
To naturalne, że się denerwowałem. Zawsze zależy mi na tym, żebyśmy grali dobrze i zdobywali bramki. Wiedziałem, że musimy odrabiać dwubramkową stratę, stąd moja irytacja. Na szczęście przerwa nas odmieniła.
No właśnie, co się wydarzyło w szatni?
Tak jak mówiłem, każdy z nas już długo gra w piłkę i wie, że nie takie historie się zdarzały. W trakcie meczu rozgrywanego u siebie, zawsze trzeba wierzyć w korzystny wynik. Byliśmy jednak świadomi, że musimy poprawić jakość naszej gry.
W czasie konferencji trener Rogić powiedział, że w przerwie dał wam jasny komunikat: „Panowie, mamy ten mecz”.
Oczywiście, trener miał wizję przebiegu tego spotkania. Z pewnością wiedział jakie zmiany przeprowadzić, aby nam pomóc. Zmiennicy dali wiarę i energię pozostałym.
Zwycięstwo jest bardziej wartościowe właśnie ze względu okoliczności jego odniesienia?
Zdecydowanie, natomiast wiemy, że to nie jest koniec. Ta wygrana dała nam tylko i aż trzy punkty. Mogą okazać się bardzo cenne w momencie, gdy dobrze zagramy w kolejnych meczach. Nasza sytuacja nadal jest trudna i nie możemy cieszyć się pojedynczym zwycięstwem. Wiem jednak, że wygrana w takich okolicznościach wzmocni nas mentalnie. Pokazaliśmy, że jesteśmy drużyną, że zawsze stać nas na to, aby wstać z kolan. Daliśmy pozytywny sygnał, że jeśli w każdym meczu będziemy walczyć do końca, to uda nam się osiągnąć cel.
Pańskie trafienie było wyjątkowej urody.
Zawsze cieszę się z ładnego gola, ale ważniejsze były okoliczności. Dzięki tej bramce jeszcze mocniej uwierzyliśmy w zwycięstwo. W drugą połowę włożyliśmy mnóstwo wysiłku i los się do nas uśmiechnął.
Uderzył pan bez wahania, czy w głowie miał jeszcze inne rozwiązanie akcji?
Od razu zdecydowałem się na strzał. Miałem mało czasu na podjęcie innej decyzji, więc cieszę się, że tak wyszło.
Co może pan powiedzieć o grze Rakowa?
Jest ciekawa. W meczu z nami pokazał agresywną grę, niezłe umiejętności techniczne. My jednak byliśmy na to przygotowani, spodziewaliśmy się dokładnie takiej postawy z strony przeciwnika. Jego zaletą jest to, że potrafi doskonale dostosować taktykę i pomysł gry do swoich umiejętności. Siłą Rakowa nie są indywidualności tylko zgrany zespół.
Długo będzie pan pamiętał o tym spotkaniu?
Tak, bo nie rozegrałem wielu takich meczów. Wiedziałem, że w tym spotkaniu najważniejsze są dla nas trzy punkty, styl schodził na dalszy plan. Teraz się cieszymy, ale zaraz zaczniemy przygotowania do kolejnego ważnego dla nas spotkania. Z ŁKS musimy pokazać więcej jakości. Zyskaliśmy odrobinę spokoju, który był nam potrzebny, ale przed nami kolejne spotkania.
rozmawiał: Jakub Treć
Copyright Arka Gdynia |