Aktualności
17.01.2020
Aleksandar Rogić: Utrzymanie mi nie wystarczy
Jakub Radomski: Tydzień temu można było usłyszeć, że ze względu na nie najlepszą sytuację w klubie rozważa pan odejście zimą. To prawda?
Aleksandar Rogić (trener Arki Gdynia): Nie przejmuję się tym, co pisze się w mediach. Od przyjścia do Arki pracuję każdego dnia tak, jakbym miał w tym klubie być 10 lat. Wie pan, co jest najważniejsze w piłce nożnej? Zasady. Piłka to gra zasad, ale nie chodzi mi tylko o to, co dzieje się na boisku. To coś więcej. Najważniejszymi osobami w każdym klubie są zawodnicy i wszyscy wokół pełnią funkcję serwisu, który ma im dać to, czego potrzebują. Stworzyć warunki i atmosferę, która pomoże im osiągać dobre wyniki. Każdy musi być odpowiedzialny i realizować swoją część zadań. Jeżeli wszyscy w klubie tak rozumują, reszta nie ma znaczenia.
Trochę unika pan konkretnej odpowiedzi. Wiele osób jest zaniepokojonych sytuacją Arki, zwłaszcza po tym, jak dwa dni temu miasto wstrzymało finansowanie klubu. To jest konkretna decyzja, a nie spekulacje medialne. Pytanie, czy reguły, o których pan mówi, są stosowane, wydaje się całkiem zasadne.
O decyzji miasta dowiedziałem się w momencie, gdy zapadła. Nie chcę jej komentować, bo za mało wiem o tym wszystkim. Mogę powiedzieć tyle, że zwłaszcza w tym momencie każdy pracownik klubu musi być jak najbardziej profesjonalny. W całej tej sytuacji podoba mi się podejście zawodników. Gdy patrzę na nich podczas ostatnich treningów, widzę ludzi, którzy potrafią zrobić coś, czego nie umieli dwa miesiące temu. Dostrzegam automatyzmy w grze, które pojawiają się dzięki ciężkiej pracy. Nie jestem łatwym człowiekiem. Proszę piłkarzy o wiele, przekazuję im bardzo dużo informacji. Moi gracze wiedzą, co robić, gdy mają piłkę, kiedy odbiera ją rywal, przy rzucie rożnym, aucie itd. Chciałbym, aby także klub tak funkcjonował w każdym aspekcie – miał plan, strategię i realizował ją krok po kroku.
Arka jest w stanie nawet bez transferów utrzymać się w lidze, czy potrzebuje kilku poważnych wzmocnień?
Każdy zespół ma słabości. My też. Zostały one dokładnie przeanalizowane i rozglądamy się za rozwiązaniami naszych problemów. Jedno mogę obiecać – nie sprowadzę do Arki piłkarza tylko dlatego, że w danym momencie jest po prostu do wzięcia. To bez sensu. Do klubu trafią tylko ludzie, co do których będę pewien, że dadzą nam coś, czego nie mamy. By mieć takie przekonanie, oprócz umiejętności zawodnika muszę też znać jego mentalność, podejście do pracy. To kluczowe kryterium. Ale jest też drugi aspekt tego, o co pan pyta. Musimy zrobić wiele, żeby zatrzymać w drużynie najlepszych graczy.
Mówi pan o Pavelsie Šteinborsie i Michale Nalepie?
Nie będę wymieniał nazwisk. Mogę tylko stwierdzić, że jesteśmy na dobrej drodze, by zatrzymać kluczowych piłkarzy.
To prawda, że według pana Arce mógłby się przydać Kameruńczyk Marcelin Gando, którego prowadził pan w swoim poprzednim klubie, estońskiej Levadii?
To spekulacje, które pojawiały się w mediach.
Arka pod pana wodzą rozegrała dziewięć spotkań ligowych, w których trzy razy wygrywała i tyle samo remisowała oraz przegrywała. Które spotkanie było pana zdaniem najlepsze?
To z Zagłębiem Lubin na własnym boisku, wygrane 2:1. Drużyna konsekwentnie realizowała plan, nie podłamała się po utracie gola. Atakowaliśmy, szliśmy po wygraną, w końcu się udało. Poziom naszej gry w spotkaniu z Zagłębiem był najbliższy tego, jaki chciałbym, by Arka za jakiś czas pokazywała w każdym spotkaniu.
Gdy trafił pan do Gdyni, opowiadał mi pan o swojej filozofii futbolu, której nie zamierza się zrzec. Jest oparta na posiadaniu piłki, atakowaniu, krótkich podaniach. Jednak w meczu ze Śląskiem (1:2 – przyp. red.) oba gole dla rywala padły po stratach piłki, którą próbowaliście krótkimi podaniami wyprowadzać z pola karnego. Później, w Białymstoku (0:2 z Jagiellonią – przyp. red.) graliście inaczej, ale Arka zaprezentowała się fatalnie. Czyżby nasza liga sprawiła, że trochę odchodzi pan od swojego patrzenia na futbol?
Mierząc się z różnymi rywalami, trzeba być praktycznym, brać pod uwagę ich styl gry, ale mój ogólny pomysł na futbol nigdy się nie zmieni. Miałbym zmienić na stałe filozofię Arki po jednym meczu, w którym rywal nas wypunktował? Nigdy tak nie zrobię. Jürgen Klopp trafił do Liverpoolu w październiku 2015 roku i w pierwszym spotkaniu zremisował z Tottenhamem. Później nie potrafił wygrać z Rubinem Kazań. Ale był konsekwentny, dostał też czas. Miał osiem okien transferowych, podczas których kształtował zespół po swojemu, wymienił prawie całą jedenastkę i dziś ma znakomitą drużynę. Piłka nożna to proces, podczas którego będą gorsze i lepsze momenty. Najważniejsze jest to, by trzymać się swojego planu.
Klopp to dla pana największa inspiracja trenerska?
Nie traktuję żadnego trenera jako wzoru do naśladowania. Gdybym tak robił, czułbym się trochę jak kibic. Każdy szkoleniowiec musi być sobą. Mogę natomiast stwierdzić, że patrzę na futbol podobnie jak jeden z wielkich trenerów. Ale nie chodzi o Kloppa, a o Pepa Guardiolę. Oni obaj są wielkimi liderami, ludźmi, którzy zrewolucjonizowali futbol. Łączy ich to, że z miesiąca na miesiąc, z klubu na klub nie zmieniają swoich zasad. Preferują jednak inny styl gry. Guardiola jest przekonany, że można ulepić drużynę, która przez większość czasu ma piłkę, kontroluje mecz i sprawia, że rywal za nią biega, jest bezradny. Jego podejście ukształtowało mnie jako trenera. Wolę grać tak niż w stylu Kloppa, dla którego najważniejsze jest, by jak najszybciej, w kilka sekund, wykorzystać miejsce, które zostawia przeciwnik w swojej strefie.
O co gra Arka w tym sezonie?
Postawiony mi cel to utrzymanie w ekstraklasie. Akceptuję to, choć moje osobiste ambicje są dużo większe. Nie przyszedłem tu tylko po to, żeby utrzymać drużynę w lidze. To mi nie wystarczy.
Jakub Radomski
Copyright Arka Gdynia |