Aktualności
07.01.2020
Aleksandar Rogić: Gdynia oddycha futbolem
Powinienem zapytać: co pan tutaj robi?
Obserwowałem polską Ekstraklasę od kilku lat - mówi Rogić. - To świetne miejsce do pracy dla trenera, szybko się o tym przekonałem. Infrastruktura, atmosfera na meczach, zainteresowanie mediów, sposób pokazywania ligi w telewizji - bardzo dobre, ale nie zapominam o poziomie sportowym. W Polsce nie brakuje zawodników z ogromnym potencjałem i nie można na to patrzeć tylko przez pryzmat wyników w europejskich pucharach. Przecież Ekstraklasa daje do najmocniejszych lig bardzo dobrze przygotowanych piłkarzy.
W Serbii ostatnio Crvena Zvezda przebija się do fazy grupowej Ligi Mistrzów, grała w Lidze Europy, Partizan występuje tam obecnie, ale wasza ligowa piłka jest lepsza. W mojej ojczyźnie dominują dwa zespoły, w Polsce nie ma na takie coś szans. Każda drużyna może wygrać z każdą, każda może coś zaoferować. Podkreślam, że polska Ekstraklasa jest wyśmienitym miejscem pracy dla zawodników i szkoleniowców.
A jak w takim razie ocenia pan system polskiej Ekstraklasy z play-offem po sezonie zasadniczym?
Nie zwracam na to uwagi. Mnie interesuje, aby by przygotować podopiecznych do poszczególnych meczów, robię swoje tak, jak w innych miejscach, gdzie pracowałem. Jestem człowiekiem futbolu i wszędzie czuję się dobrze, cieszę się, że ktoś mi ufa. W Polsce mogę się skupiać tylko na piłce. Podoba mi się, że nie przesadza się u was z dyskusjami: czy powinien być karny w meczu, czy nie, czy sędzia jest, czy nie jest kibicem jednej z drużyn. Futbol zajmuje zawsze centralny punkt.
Mówi pan po polsku?
Polski jest podobny do serbskiego, więc powoli zaczynam się uczyć waszego języka. Wziąłbym się za to mocniej, niestety brakuje czasu. Mówię w szatni po angielsku i każdy to rozumie, a ja stopniowo łapię polskie słówka. Ważne, że znam język piłkarski, a piłkarze rozumieją, co im chcę przekazać.
Dobrze się panu współpracuje z dyrektorem Arki, Antonim Łukasiewiczem?
Antoni to super człowiek, współpracujemy bez zarzutów. On mi pomógł zaadaptować się w Polsce, w Gdyni, w klubie. Widzę, ile ma w sobie energii, jak to przekłada na klub i udziela mi się to wszystko. Duże wsparcie mam także od innej legendy Arki, Krzysztofa Sobieraja, jeszcze nie tak dawno czynnego zawodnika. To wspaniały asystent, z osobowością, czuć, że ma autorytet w szatni, także z racji tego, że był kapitanem drużyny. Tworzymy rodzinę Arki Gdynia, a dla mnie to klub o niesamowitych perspektywach, z rzeszą oddanych kibiców. To miasto oddycha futbolem.
Widzi pan w swoim składzie zawodników, którzy mogą trafić do reprezentacji Polski?
Na pewno bardzo utalentowanym chłopakiem jest Młyński, a ma do piłki nożnej bardzo dobry charakter. Rozmawiam z nim często i widzę, że chce się rozwijać, słucha uważnie tego, co się mu przekazuje. Miał w krótkim odstępie czasu dwie kontuzje i próbujemy mu pomóc, by w przyszłości ograniczyć możliwość ich powtarzania. Każdy piłkarz powinien dbać o swoje ciało, o odżywanie, a trenerzy są po to by zawodnikom pomagać.
U nas często mówi się, że polscy piłkarze mają niezbyt odpowiednią mentalność. Zgodzi się pan z tym?
Nie. Nie widzę w polskich zawodnikach jakiś negatywów. Mają dobre charaktery do sportu, są silni, pracowici. Jeśli coś trzeba poprawić to może poziom wyszkolenia technicznego. Nie zamierzam się przemądrzać, tym bardziej że zaliczam Polskę do grupy najbardziej piłkarskich krajów Europy. Macie 40 milionów mieszkańców i, co się z tym wiąże, możecie więcej z tego wycisnąć. Wiecie sami, gdzie macie największe rezerwy. Mentalnie wszystko jest na pewno w najlepszym porządku, ale tak naprawdę w Polsce jestem za krótko, by oceniać.
Pracował pan z wielkimi trenerami. Kto był najlepszy?
Nie chce być subiektywny, ze współpracy z każdym byłem zadowolony, ale bardzo pasowała mi filozofia Radomira Anticia. Wpływ na nią miał fakt, że długo mieszkał w Hiszpanii, przesiąkł tamtejszą kulturą. Miałem przyjemność z nim działać dłużej, a cały czas utrzymujemy kontakt. Zatem gdybym miał powiedzieć kto był najlepszy, wskazałbym właśnie Anticia.
Co to za uczucie pracować z kadrą swojej ojczyzny na mundialu?
Nie skończyłem jeszcze 29 lat i znalazłem się w sztabie Serbii jako asystent selekcjonera na World Cup 2010. Byłem najmłodszym trenerem w historii krajów byłej Jugosławii, który pojechał na mundial. Lubię jednak pracować w klubach, codziennie mieć kontrolę nad tym co się dzieje, lecz finały mistrzostw świata to coś najpiękniejszego, co może spotkać człowieka funkcjonującego w futbolu.
Udział w mundialu wiąże się z odpowiedzialnością, presją, a otoczka turnieju sprawia, że chciałbyś by te chwile trwały i trwały. Samo zakwalifikowanie się do mundialu, to dla każdego kraju to piękna sprawa. Dzięki temu zyskuje cała dyscyplina i nie tylko. W Serbii nigdy nie jesteśmy zadowoleni z wyników. Ostatnio - w 2010 i 2018 roku liczyliśmy na ćwierćfinały, a nawet nie wyszliśmy z grupy. Polska takie rozczarowanie przeżyła także niedawno w Rosji i też pewnie do dziś zastanawiacie się dlaczego zespół z Lewandowskim nie spełnił nadziei. To jest piłka, a na mundial każdy jedzie by się pokazać.
Pan w CV ma jeszcze Puchar Narodów Afryki. Dużo się pan na tym turnieju nauczył?
Mam wrażenie, że afrykańscy piłkarze podchodzą do tego turnieju jeszcze poważniej niż do mundialu. Puchar Narodów Afryki tkwi w świadomości i kulturze mieszkańców tego kontynentu. W Ghanie imprezą żył chyba każdy mieszkaniec, liczono na złoto, a skończyło się na czwartej lokacie.
Turniej w Gabonie i Gwinei Równikowej dał mi cenne doświadczenie, które pożytkuję w innych krajach. Cieszę się, że mogłem poznać piłkę nożną w różnych zakątkach świata, łatwiej mi dzięki temu pracować w zespole złożonym z piłkarzy o wielu narodowościach.
Jakie ma pan marzenia?
Nie wiem, po prostu lubię futbol i cieszę się nim. Nie narzekałem, gdy pracowałem w Estonii, w zasadzie startowałem tam w roli pierwszego trenera. Właśnie w tym nadbałtyckim kraju robiłem kurs UEFA i zdobyłem dwa pierwsze trofea w karierze. Teraz realizuję się w Gdyni. Jeszcze nie zdążyłem poznać tego pięknego miasta, bo brakuje czasu. Jestem szczęśliwy w Arce i powtórzę, że to wielki klub i pragnę się w nim pokazać z jak najlepszej strony.
Serbia awansuje do finałów Euro 2020?
Wierzę, że tak. Mamy bardzo dobry zespół, ale trzeba w barażu ograć Norwegię, potem jeszcze jednego rywala i dopiero dostaniemy się do turnieju finałowego. Trochę już nas nie było na Euro, ja pamiętam jeszcze imprezę z 2000 roku gdy występowaliśmy pod szyldem Jugosławia.
Jako kraj potrzebujemy grać w wielkich turniejach, dla dobra piłki nożnej - klubowej, ale i amatorskiej. Mamy dobrych piłkarzy, trenerów, Crvena Zvezda i Partizan występują w fazach grupowych europejskich pucharów, teraz za ciosem musi pójść drużyna narodowa. Polsce możemy na pewno pozazdrościć infrastruktury, pięknych stadionów, ale wy jesteście wzorcem dla całej Europy Środkowej. Ligi też nie możecie się wstydzić, a gra tu choćby Filip Mladenović, aktualny reprezentant Serbii, w mojej opinii bardzo dobry lewy obrońca. Robi nam dobrą opinię w Polsce.
A jak pan ocenia siłę reprezentacji Polski?
Tabela eliminacji Euro 2020 mówi wszystko. Nie wyszedł wam mundial w Rosji, ale macie bardzo dobrych piłkarzy, z mocnych ligi europejskich, no i tego niesamowitego Lewandowskiego. To po Leo Messim i Cristiano Ronaldo trzeci piłkarz świata. Jak trafi z formą na Euro, to Polska może zajść daleko. Nie ukrywam, że kapitalne wrażenie robi na mnie Stadion Narodowy w Warszawie szczelnie wypełniany podczas spotkań reprezentacji Polski. Ogólnie jesteście mocno sportowym krajem, a jak grają w różnych dyscyplinach drużyny narodowe, nie da się tego nie zauważyć.
JAROMIR KRUK
WYWIAD UKAZAŁ SIĘ W TYGODNIKU "PIŁKA NOŻNA" (nr 51/2019)
Copyright Arka Gdynia |