Aktualności

28.04.2008
Arka wygrała we mgle (Gazeta Wyborcza)
W meczu, w którym kibice tylko domyślali się, co dzieje się na boisku, Prokom Arka Gdynia pokonał ŁKS Łomża. Gdynianie wygrali wysoko, ale przy braku szczęścia mogli nawet stracić punkty.
Już w końcówce pierwszej połowy nad stadionem pojawiła się lekka mgła, ale widoczność była dobra. W przerwie meczu mgła zrobiła się jednak tak gęsta, że na trybunach pojawiły się wątpliwości, czy druga połowa w ogóle się odbędzie. - Ja wątpliwości nie miałem. Najważniejsze było dla mnie to, że widziałem asystentów po obu stronach boiska, a to oznaczało, że nie było zagrożenia, abym z powodu mgły nie zauważył jakiegoś zagrania - tłumaczył po meczu sędzia Włodzimierz Bartos. Kibice nie mieli już takiego komfortu. Kiedy akcja rozgrywana była po drugiej stronie boiska, mogli się tylko domyślać, co się dzieje. W podobnej sytuacji byli bramkarze. - Miałem widoczność tylko do połowy. Trzech bramek w drugiej połowie nie widziałem - przyznał Norbert Witkowski, bramkarz Arki.
Zdaniem trenera ŁKS Czesława Jakołcewicza mecz powinien być przerwany. - Widziałem tylko sylwetki graczy. Zagraliśmy dobry mecz, walczyliśmy z Arką jak równy z równym, zabrakło nam szczęścia. W drugiej połowie mieliśmy przewagę, mogliśmy wyrównać, ale się nie udało. W końcówce nie mieliśmy nic do stracenia, ruszyliśmy do zmasowanego ataku, a Arka strzeliła trzy bramki z kontry. Ale ja ich nie widziałem, nie mam pojęcia w jakich okolicznościach padły - mówił Jakołcewicz. Wszystkie gole widział za to trener Arki Robert Jończyk, który stał jednak bliżej bramki, na którą atakował jego zespół w drugiej połowie. Jończyk poprowadził Arkę w drugim meczu, po raz drugi wygrał 4:0, ale przyznał, że mecz z Łomżą był trudny. - W drugiej połowie rywal nas przycisnął. Gdyby padło wyrównanie, mogło być różnie. ŁKS grał odważnie, ale i ryzykownie. Wiedziałem, że im bliżej końca, tym bardziej się odsłoni, a to będzie szansa dla naszych szybkich napastników - analizował Jończyk.
Trener Arki odetchnął, bo ma złe doświadczenia z meczów granych we mgle. - Kiedy pracowałem w Cracovii, graliśmy z Koroną Kielce. Prowadziliśmy 2:1, ale nagle nad stadionem pojawiła się mgła, jeszcze bardziej gęsta niż teraz w Gdyni. I przegraliśmy 2:3 - wspomina Jończyk, który znów oglądał mecz z ogromnym spokojem.
Bohaterem Arki, nie po raz pierwszy, był Marcin Wachowicz, który strzelił dwie bramki i miał dwie asysty. Pierwszą bramkę było jeszcze widać - po dośrodkowaniu Bartosza Ławy z rzuty rożnego strzelał Wachowicz, a Piotr Bazler przeciął lot piłki i zdobył bramkę. Jak padły kolejne gole? Opowiada Wachowicz: - Przy drugiej bramce wrzuciłem piłkę na drugi słupek, a Damian Nawrocik strzelił szczupakiem. Trzecia i czwarta bramka były podobne. Uderzyłem zza pola karnego, piłka wpadła w krótki róg. Za pierwszym razem odbiła się nawet od słupka.
Prokom Arka Gdynia 4 (1)
ŁKS Łomża 0
STRZELCY BRAMEK
Arka: Bazler (16.), Nawrocik (82.), Wachowicz (88., 92.).
SKŁADY
Arka: Witkowski - Kowalski, Łabędzki, Weinar, Baster - Ulanowski Ż, Ława, Moskalewicz - Bazler Ż (65. Nawrocik), Niciński (75. Chmiest), Wachowicz.
ŁKS: Pronaj - Galiński Ż, Janicki, Jurgielewicz, Stefańczyk - Kęska (81. Ogrodowicz), Sędrowski, Dereżyński Ż (75. Raus), Gołębiewski (72. Siara) - Bzdęga Ż, Bizhev.
Sędzia: Włodzimierz Bartos (Łódź).
Widzów: 6 tys.
Mówi Marcin Wachowicz
Chcę zostać królem strzelców
Grzegorz Kubicki: Znów został pan bohaterem Arki?
Marcin Wachowicz: Cieszę się, że pomagam drużynie. Strzeliłem kolejne dwie bramki, miałem kolejne dwie asysty i nie ukrywam, że czuję, że jestem w formie. Muszę ją utrzymać do końca rozgrywek, bo w tym sezonie mam dwa cele do zrealizowania. Pierwszy to awans z Arką do ekstraklasy, a drugi jest bardziej osobisty. Chciałbym zostać królem strzelców II ligi.
Ma pan już 14 bramek, ale lepszy ciągle jest Robert Lewandowski ze Znicza Pruszków, który ma 17 goli.
- Podobnie jak ja, dwie bramki dołożył w tej kolejce, w meczu z Wisłą Płock. Walka jest zacięta, obaj strzelamy, ale mam nadzieję, że jeszcze zdążę go dogonić. Do końca ligi zostało jeszcze siedem kolejek. To sporo.
Widział pan coś w tej mgle?
- Nie było najgorzej. Obie bramki zdobyłem strzałami zza pola karnego i mogę zagwarantować, że nie strzelałem na ślepo. Byłem tuż za narożnikiem pola karnego, ale bramkę widziałem dobrze.
Grał pan kiedyś w takich warunkach?
- Kiedy byłem jeszcze zawodnikiem Lecha Poznań, graliśmy mecz w podobnej mgle. To było spotkanie w ramach Pucharu Ekstraklasy, a naszym rywalem w Poznaniu była wtedy... Arka.
Grzegorz Kubicki
Już w końcówce pierwszej połowy nad stadionem pojawiła się lekka mgła, ale widoczność była dobra. W przerwie meczu mgła zrobiła się jednak tak gęsta, że na trybunach pojawiły się wątpliwości, czy druga połowa w ogóle się odbędzie. - Ja wątpliwości nie miałem. Najważniejsze było dla mnie to, że widziałem asystentów po obu stronach boiska, a to oznaczało, że nie było zagrożenia, abym z powodu mgły nie zauważył jakiegoś zagrania - tłumaczył po meczu sędzia Włodzimierz Bartos. Kibice nie mieli już takiego komfortu. Kiedy akcja rozgrywana była po drugiej stronie boiska, mogli się tylko domyślać, co się dzieje. W podobnej sytuacji byli bramkarze. - Miałem widoczność tylko do połowy. Trzech bramek w drugiej połowie nie widziałem - przyznał Norbert Witkowski, bramkarz Arki.
Zdaniem trenera ŁKS Czesława Jakołcewicza mecz powinien być przerwany. - Widziałem tylko sylwetki graczy. Zagraliśmy dobry mecz, walczyliśmy z Arką jak równy z równym, zabrakło nam szczęścia. W drugiej połowie mieliśmy przewagę, mogliśmy wyrównać, ale się nie udało. W końcówce nie mieliśmy nic do stracenia, ruszyliśmy do zmasowanego ataku, a Arka strzeliła trzy bramki z kontry. Ale ja ich nie widziałem, nie mam pojęcia w jakich okolicznościach padły - mówił Jakołcewicz. Wszystkie gole widział za to trener Arki Robert Jończyk, który stał jednak bliżej bramki, na którą atakował jego zespół w drugiej połowie. Jończyk poprowadził Arkę w drugim meczu, po raz drugi wygrał 4:0, ale przyznał, że mecz z Łomżą był trudny. - W drugiej połowie rywal nas przycisnął. Gdyby padło wyrównanie, mogło być różnie. ŁKS grał odważnie, ale i ryzykownie. Wiedziałem, że im bliżej końca, tym bardziej się odsłoni, a to będzie szansa dla naszych szybkich napastników - analizował Jończyk.
Trener Arki odetchnął, bo ma złe doświadczenia z meczów granych we mgle. - Kiedy pracowałem w Cracovii, graliśmy z Koroną Kielce. Prowadziliśmy 2:1, ale nagle nad stadionem pojawiła się mgła, jeszcze bardziej gęsta niż teraz w Gdyni. I przegraliśmy 2:3 - wspomina Jończyk, który znów oglądał mecz z ogromnym spokojem.
Bohaterem Arki, nie po raz pierwszy, był Marcin Wachowicz, który strzelił dwie bramki i miał dwie asysty. Pierwszą bramkę było jeszcze widać - po dośrodkowaniu Bartosza Ławy z rzuty rożnego strzelał Wachowicz, a Piotr Bazler przeciął lot piłki i zdobył bramkę. Jak padły kolejne gole? Opowiada Wachowicz: - Przy drugiej bramce wrzuciłem piłkę na drugi słupek, a Damian Nawrocik strzelił szczupakiem. Trzecia i czwarta bramka były podobne. Uderzyłem zza pola karnego, piłka wpadła w krótki róg. Za pierwszym razem odbiła się nawet od słupka.
Prokom Arka Gdynia 4 (1)
ŁKS Łomża 0
STRZELCY BRAMEK
Arka: Bazler (16.), Nawrocik (82.), Wachowicz (88., 92.).
SKŁADY
Arka: Witkowski - Kowalski, Łabędzki, Weinar, Baster - Ulanowski Ż, Ława, Moskalewicz - Bazler Ż (65. Nawrocik), Niciński (75. Chmiest), Wachowicz.
ŁKS: Pronaj - Galiński Ż, Janicki, Jurgielewicz, Stefańczyk - Kęska (81. Ogrodowicz), Sędrowski, Dereżyński Ż (75. Raus), Gołębiewski (72. Siara) - Bzdęga Ż, Bizhev.
Sędzia: Włodzimierz Bartos (Łódź).
Widzów: 6 tys.
Mówi Marcin Wachowicz
Chcę zostać królem strzelców
Grzegorz Kubicki: Znów został pan bohaterem Arki?
Marcin Wachowicz: Cieszę się, że pomagam drużynie. Strzeliłem kolejne dwie bramki, miałem kolejne dwie asysty i nie ukrywam, że czuję, że jestem w formie. Muszę ją utrzymać do końca rozgrywek, bo w tym sezonie mam dwa cele do zrealizowania. Pierwszy to awans z Arką do ekstraklasy, a drugi jest bardziej osobisty. Chciałbym zostać królem strzelców II ligi.
Ma pan już 14 bramek, ale lepszy ciągle jest Robert Lewandowski ze Znicza Pruszków, który ma 17 goli.
- Podobnie jak ja, dwie bramki dołożył w tej kolejce, w meczu z Wisłą Płock. Walka jest zacięta, obaj strzelamy, ale mam nadzieję, że jeszcze zdążę go dogonić. Do końca ligi zostało jeszcze siedem kolejek. To sporo.
Widział pan coś w tej mgle?
- Nie było najgorzej. Obie bramki zdobyłem strzałami zza pola karnego i mogę zagwarantować, że nie strzelałem na ślepo. Byłem tuż za narożnikiem pola karnego, ale bramkę widziałem dobrze.
Grał pan kiedyś w takich warunkach?
- Kiedy byłem jeszcze zawodnikiem Lecha Poznań, graliśmy mecz w podobnej mgle. To było spotkanie w ramach Pucharu Ekstraklasy, a naszym rywalem w Poznaniu była wtedy... Arka.
Grzegorz Kubicki
|