Aktualności
12.10.2018
Maciej Jankowski rozkręca się w Arce Smółki
Maciej Jankowski snajperem wybitnie bramkostrzelnym nigdy nie był. Najwięcej goli zdobył w barwach Ruchu Chorzów w sezonach 2010/11 oraz 2011/12. Miał ich jednak tylko osiem. Nie było mu jeszcze zatem dane osiągnąć dwucyfrowego wyniku. Co ciekawsze, jeśli spojrzymy na statystyki tego 28-letniego zawodnika, dostrzeżemy, że tylko w jednym z sezonów po jedenastu kolejkach ekstraklasy (czyli tylu, ile zostało rozegranych w obecnych rozgrywkach) zdobył on więcej niż dwa gole. Miało to miejsce właśnie podczas wspomnianych rozgrywek w barwach chorzowskiego zespołu (pięć trafień).
W pozostałych siedmiu pełnych sezonach po jedenastu seriach gier popularny Jankes miał co najwyżej dwie zdobyte bramki właśnie. Aż do teraz, kiedy to nawiązuje do swoich najlepszych czasów. Jankowski, dzięki dwóm golom przeciwko Zagłębiu Lubin, ma już ich w sumie cztery w ekstraklasie.
Zapytany o swój ostatni dublet na boiskach najwyżej klasy rozgrywkowej, odpowiedział bez chwili namysłu i zawahania:
– Z Wisłą Płock, kiedy grałem jeszcze w Piaście Gliwice – uśmiechnął się. Miało to miejsce 27 maja 2017 roku, a więc względnie niedawno. – Nigdy nie strzelałem wielu goli, dlatego tym bardziej to wydarzenie zapada w pamięć. Czas to powtarzać znacznie częściej, teraz w Arce – dodał.
Luz Jankesa
Tajemnicą rosnącej formy Jankowkiego jest... luz i swoboda, które gwarantuje napastnikowi trener Zbigniew Smółka.
– W tym ustawieniu i z tym trenerem mam dużo możliwości grania. Trener Smółka nie ogranicza mnie do konkretnego rozegrania, tylko dostrzega inne atuty, pozwalając na dużą dowolność. Czuję na boisku swobodę. A ja lubię ją mieć. Nie lubię być zamykany w schematach, a teraz tę wolność mam. Do tego, rzecz jasna, trzeba też było piłkarsko dojrzeć – zdradził Jankowski.
Mimo dobrej formy Jankowski na swoją szansę w Arce trenera Smółki musiał chwilę poczekać. Wszystko dlatego, że na początku sezonu zmagał się z kontuzją ręki. Do gry wszedł w trzeciej kolejce, a premierowego gola zapisał dwa tygodnie później w Płocku.
Na dobre rozwinął się kilkanaście dni potem, przeciwko Zagłębiu Sosnowiec w Gdyni. To był symboliczny moment. Jankowski wszedł na boisko na niespełna pół godziny przed końcem i po raz pierwszy zdecydował się na efekciarstwo. Skuteczne. W pięknym stylu, po zagraniu piętką, asystował przy golu Luki Zarandii. Od tamtej chwili nabrał zdecydowanie większej pewności siebie. Dobre zawody rozegrał następnie przeciwko Lechowi Poznań, a w Warszawie z Legią huknął do bramki już na początku spotkania.
Najlepszy w tym sezonie, a może nawet i całej karierze napastnika, występ przypadł zaś na mecz z lubinianami. Jankes co rusz stawiał w nim na widowiskowe zagrania, które, ku zaskoczeniu wielu kibiców, znakomicie mu wychodziły. Do tego miał swój niemały udział przy pierwszym golu dla Arki i sam zdobył dwa.
– To wszystko dzięki wspomnianej swobodzie. Jak nawet coś nie wyjdzie, to tej pewności nie tracę. Chcę z Arką mecze nie tylko wygrywać, ale robić to efektownie. Zawsze mnie ciągnęło do takiej gry – przyznał się Jankowski.
W obecnych rozgrywkach ligowych nie ma w Arce zawodnika skuteczniejszego.
Copyright Arka Gdynia |