TA STRONA UŻYWA COOKIE.
Dowiedz się więcej o celu ich używania. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na korzystanie z cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.

chignahuapan
Arka-Facebook Arka-Instagram Arka-Twitter Arka-YouTube Arka-TikTok Arka LinkedIn NO10 Nocny Bieg Świętojański Stowarzyszenie Inicjatywa Arka Betclic


Aktualności

img

19.07.2018

Zbigniew Smółka: Skupiamy się nadal na ciężkiej pracy.

W piątek startuje kolejny sezon Lotto Ekstraklasy. Arka pierwsze spotkanie rozegra w sobotę w Krakowie z Wisłą. - Ja zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby utrzymać Arkę w ekstraklasie. Ten zespół na pewno na to stać - powiedział trener gdyńskiej Arki.

Panie trenerze, jak podobają się Panu pierwsze tygodnie w Arce i w Gdyni? Coś Pana zaskoczyło, czy jak na razie wszystko, łącznie z sięgnięciem po Superpuchar Polski, idzie zgodnie z planem?

 

Ze zdobycia trofeum oczywiście cieszymy się, ale skupiamy się nadal na ciężkiej pracy. Wiadomo było, że tak będzie i w tym względzie nic mnie nie zaskoczyło. Każdego dnia z moim sztabem wykonuję sporo ciężkiej roboty. Cieszymy się ponadto, że chcą też pracować zawodnicy. Widzę zaangażowanie na treningach. Nowi zawodnicy dużo rozmawiają z tymi, którzy już byli w klubie, wspierają się nawzajem. Jestem też zadowolony z dobrze przygotowanego boiska treningowego. Byłem natomiast lekko zaskoczony, jak zorientowałem się, do jakiego stopnia Arka jest ważnym klubem dla kibiców. Nasza prezentacja na „Górce” była fantastyczna.

 

Kibice zastanawiają się, na co Arkę, po tylu zmianach, stać w tym sezonie.


Sam nie znam odpowiedzi na to pytanie. Kilka razy już podkreślałem, że trzeba poczekać, aż poznam bardziej piłkarzy. Wielu rzeczy od siebie wzajemnie jeszcze musimy się nauczyć. Liga będzie inna, niż walka o Superpuchar. Gdzieś po piątej kolejce w ekstraklasie nadjedzie weryfikacja, gdzie jesteśmy, czy będziemy grać z kontrataku, czy też bazować na posiadaniu piłki. Nad wieloma rzeczami jeszcze się zastanawiam. Krok po kroku przekonuję zawodników do pewnych spraw, aby coraz wyraźniej widać było w tej drużynie moją rękę. Ale czasu jak dotychczas było mało.

 

W ilu procentach udało się zrealizować Pana życzenia transferowe?


Skonstruowaliśmy plan transferowy z rankingiem zawodników na każdą pozycję. Cieszę się, że trafił do nas środkowy obrońca z pierwszej dwójki, podobnie, jak dwaj środkowi pomocnicy, także z pierwszej dwójki rankingu. Od początku chcieliśmy też Aleksandyra Kolewa. Jego również udało się pozyskać. Przyszło więc do Arki czterech, pięciu topowych zawodników, na których mi zależało. Do tego trzeba dołożyć Karola Danielaka, Roberta Sulewskiego, Michała Janotę, czyli piłkarzy, z którymi już wcześniej rozmawiałem. Stworzyła się z tego grupa zawodników, którzy, uważam, wniosą jakość. Odeszło też co prawda czternastu piłkarzy, ale trzon zespołu został. Jak ktoś przeanalizował wyjściowy skład przeciwko Legii Warszawa, to było w nim tylko czterech nowych zawodników.

 

Do coraz lepszej dyspozycji dochodzi też Rafał Siemaszko, czy Nabil Aankour i Maciej Jankowski, którzy mieli drobne urazy. To na pewno napawa optymizmem. Niektórzy zawodnicy muszą jeszcze przyzwyczaić się do nowych realiów, bo dla przykładu Karol Danielak w meczu z Legią był lekko przestraszony i jego zmiana na pewno mogła wyglądać lepiej. Po spotkaniach ligowych z Wisłą, Jagiellonią, czy Górnikiem będziemy wiedzieć więcej, czy jeszcze kogoś do Arki szukamy. Do Krakowa w ten weekend jedziemy pełni optymizmu i będziemy walczyć. Nie możemy jednak liczyć na to, że Wisła przeżywa jakieś problemy. Jak analizuję ich 12-13 zawodników, to są to topowi piłkarze. Wisła będzie mocna i spodziewamy się tam bardzo trudnego meczu.

 

Jak długo potrwa, zanim będzie można powiedzieć, że Arka jest w stu procentach zgrana i realizuje na boisku dokładnie to, co ma Pan na myśli?


Zawsze powtarzam, że trener potrzebuje trzech okienek transferowych do skonstruowania swojej drużyny, która rozwija się i może grać o bardzo wysokie cele. Nie znam ani szkoleniowca, ani też dyrektora sportowego, czy prezesa, który sprowadzając nowych zawodników będzie od razu w pełni z nich zadowolony. Przebudowa Arki była jednak konieczna, a zimą ją dokończymy, abyśmy wiosną byli znacznie mocniejsi. Nadchodząca runda zweryfikuje też, czy poszliśmy w dobrym kierunku.

 

Kilku zawodników, których zastał Pan w Arce, jak dla przykładu Andrij Bohdanow i Michał Nalepa, krytykowano, że nie pokazują pełni drzemiących w nich możliwości. Ma Pan plan, jak to zmienić?


Nie chcę tych zawodników oceniać przez pryzmat historii i tego, jak czuli się w poprzednim zespole. Mnie to nie interesuje, że byli krytykowani. Widzę, jak ciężko pracuje Michał i Andrij. Skoro wywalczyli sobie miejsce w drużynie w pierwszym meczu o Superpuchar, to oznacza, że im zaufałem, a ich zaangażowanie mnie satysfakcjonuje. Uważam, że obaj zagrali bardzo dobre spotkanie przeciwko Legii. Będę oczekiwał wysokiej formy nie tylko od nich, ale od wszystkich zawodników, bo rywalizacja u nas w środku pola jest największa.

 

Damian Zbozień mówi, że jest Pan pracoholikiem i fanatykiem. Prezes klubu dodaje, że pracuje Pan od rana do wieczora. Czy taką etyką pracy zamierza Pan jako lider zarazić także piłkarzy Arki?


Moi zawodnicy pracują bardzo ciężko. Uważam, że krótka kariera piłkarza polega na tym, że pracuje on nie tylko na boisku i treningach, ale także analizując pewne rzeczy, gdy siedzi w domu, je kolację, obiad, śniadanie, trzyma dietę, dobrze się wysypia. To konieczne, bo piłka nożna jest dziś bardzo wymagającym sportem. Poszła w kierunku mocnego przygotowania motorycznego. Stwarza przed piłkarzami wyzwania i wymusza codzienną pracę. Tylko poprzez nią można robić kroki do przodu. Natomiast ja pracuję takim systemem, że kiedy już jestem w Gdyni, to od rana do wieczora siedzę w klubie. Jednak to dla mnie nie jest problem, bo kocham to, co robię. Z kolei po meczu poświęcam dwa dni dla rodziny i ewentualne przemyślenia, bo uważam, że głowa trenera po meczowym stresie powinna zostać zresetowana.

 

Waleczność jest cechą, której wymaga Pan bezwzględnie od piłkarzy? W zeszłej rundzie w Arce nie zawsze było z tym kolorowo. Dla przykładu, po sromotnie przegranych derbach w Gdańsku kibice zarzucili zawodnikom, że przeszli obok meczu.


Jak już mówiłem, nie chcę wchodzić w historię. Analizowałem już mecze derbowe, szukając przyczyn porażek. Doskonale wiem, jak ważne są te pojedynki dla naszych kibiców. Rozmawiałem z zawodnikami, oglądałem derby w Gdańsku. Wcale nie uważam, że piłkarze grający w tym pojedynku przeszli obok meczu. Czasami po prostu przemotywowanie zawodników jest groźniejsze, niż niedomotywowanie. Widzę, jak teraz pracują moi piłkarze. Jeśli zawodnik gra w ekstraklasie, to uważam też, że za zaangażowanie i walkę w stu procentach trener, czy kibice, nie mogą mu dziękować, ani nie muszą też o nie prosić.

 

To się im po prostu należy. Piłkarz wybrał trudny zawód, bezwzględnie wymagający tych cech, ale jest z tego tytułu wysoko opłacany. Walka i zaangażowanie muszą być zawsze. Założenia taktyczne, forma, wyszkolenie techniczne, to są ważne rzeczy. Jednak bez zaangażowania i walki niczego się nie osiągnie, co było doskonale widać w trakcie naszego meczu z Legią w Warszawie. Chłopaków łapały skurcze, bo dali z siebie wszystko. Jeżeli mój napastnik przebiegł w tym spotkaniu dwanaście kilometrów, to muszę być z tego bardzo zadowolony. Tym bardziej, że był to pierwszy mecz, po krótkim okresie przygotowawczym. W Warszawie piłkarze zostawili kawał serca na boisku i chcę, aby tak było nadal. Podsumowując, w moim zespole na pewno nie będę tolerował braku zaangażowania. Widzę jednak po moich piłkarzach, że raczej nie będę miał podobnych problemów.

 

Arka tylko na przełomie lat 70 i 80 zagrała więcej, niż trzy sezony z rzędu na najwyższym poziomie rozgrywek. Dostrzega Pan potencjał, aby to się zmieniło i żeby na stałe zagościła w ekstraklasie, nie walcząc wiecznie o utrzymanie?


Ja zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby utrzymać Arkę w ekstraklasie. Ten zespół na pewno na to stać. Kiedy już zrealizujemy ten cel, będziemy zastanawiać się, co dalej. Obecnie jednak nie ma sensu wybiegać w przyszłość bardziej, niż do świąt. Powiedziałem już na spotkaniu z kibicami, że miejsce w lidze będzie z pewnością satysfakcjonujące, jeśli zjem z nimi w tym roku wigilię, będąc nadal pracownikiem Arki. Najtrudniejsza będzie dla nas nadchodząca runda i pierwsze mecze. Dlatego też proszę kibiców o wsparcie. Rozpoczęliśmy od zdobycia Superpucharu i to cieszy, ale mieliśmy sporo szczęścia i kosztowało nas to mnóstwo zdrowia. To już jednak historia i teraz każdy, ligowy mecz będziemy traktować jak walkę o życie. Chcemy wydzierać punkty z każdego terenu.

 

Długo bił się Pan z myślami, czy przyjąć ofertę Arki. Dlaczego? Praca w ekstraklasie to przecież marzenie niemal każdego, młodego trenera.


Miałem też inne pytania i opcje, a decyzji, aby wyjeżdżać tak daleko od rodziny, nie podejmuje się ponadto z dnia na dzień. Na ekstraklasę nie miałem też ogromnego parcia. Chciałem ustalić z prezesem klubu wszystkie szczegóły, przedstawić, jak widzę filozofię drużyny. Postawiłem też twarde warunki współpracy i przebudowy Arki. Okazało się jednak, że jest to wizja spójna z poglądami prezesa i właściciela klubu. Znaleźliśmy wspólny język i bierzemy odpowiedzialność za to, co dzieje się w Arce. Zanim złożyłem podpis na kontrakcie, trwała długa walka m.in. o zmianę niektórych pomieszczeń w klubie, czy poprawę boiska treningowego. Poczułem jednak, że Arka bardzo mnie chce i podjąłem się realizacji tego wyzwania.

 

Leszek Ojrzyński mówił, że po niektórych porażkach nie mógł zasnąć. Pan też podchodzi osobiście do przegranych, czy uważa, że wpisane są one w zawód trenera?


Zawsze powtarzam, że trzeba wszystko robić tak, aby potem można było spojrzeć w lustro. Ja mam problem ze spaniem przed meczami. Po spotkaniach jestem natomiast z rodziną i sypiam dobrze, bez względu na wynik i to, czy jestem w emocjach, czy w smutku. Muszę wyciszyć głowę, aby potem móc przygotować zespół do kolejnego spotkania. Natomiast przed meczami dwie noce wcześniej są dla mnie bardzo trudne. Ciągle się zastanawiam i kilkakrotnie rozgrywam nadchodzące spotkanie w głowie. To są trudne decyzje. Po meczu śpię spokojnie, gdyż mam pewność, że zrobiłem wszystko, na co było mnie stać, a reszta była już w nogach piłkarzy, którzy wybiegli na boisko.

 

Rozmawiał Szymon Szadurski

 

 http://arka.gdynia.pl/images/galeria_zdjecie/big/prasa004_bef87acd11e26312d85e52149e152ea7.jpg








Poprzedni Następny

 

 

 

 

 

 

SPONSORZY MŁODEJ ARKI

 

 

     

 

 

 

 

 

 

PARTNERZY MEDIALNI

 

 

Arka Gdynia Copyright Arka Gdynia