Aktualności
12.03.2018
Arce potrzebne męstwo przed Termaliką.
Jeśli nie w poniedziałek, to kiedy? Jeśli nie z Termaliką, to z kim? Rywalowi umniejszać nie można, ale po serii meczów bez zwycięstwa raczej trudno wyobrazić sobie inny dzień w którym Arka miałaby wygrać.
Spotkanie z Termaliką trzeba potraktować jako zadanie dla prawdziwych mężczyzn. Jeśli potrafili oni tworzyc wspólne dzieło, przynoszące wymierne korzyści i jakość satysfakcjonującą przez kilka miesięcy, to nie można tego zaprzepaścić w miesiąc nieudanych startów.
GRALI NA WSTECZNYM
Arka na wiosnę zgubiła swój pazur, zapomniała, że punkty zdobywała na przekór wszystkim i w sposób zaprzeczający nieco układowi sił w lidze. Od inauguracji zmagań w 2018 roku zaczęła kalkulować, zadowalać się remisami, brnąć w półśrodki. Efekt? Fatalny. 0 zwycięstw, 3 zdobyte gole, żaden z nich nie dający choćby punktu i skromne 3 zgromadzone punkty zdobyte po trzech bezbramkowych remisach.
POKOPAĆ DAWNYCH KOLEGÓW
Kolegów z byłej drużyny będzie chciał postraszyć Dawid Sołdecki, który powiedział przed spotkaniem, że "trzeba się będzie trochę z nimi pokopać". Defensywny pomocnik przychodził do Arki w lipcu 2016 roku właśnie z Termaliki, a w tym sezonie, przynajmniej w rundzie jesiennej odgrywał bardzo ważną rolę w zespole. Jego problemy zaczęły się od derbowego meczu z Lechią. Po nim grał coraz mniej, by 2018 rok rozpocząć od pauzy za kartki. Jednak w futbolu wszystko szybko się zmienia. Konkurujący z Sołdeckim o miejsce w składzie Antoni Łukasiewicz doznał kontuzji i Sołdecki ponownie wskoczył do pierwszej 11.
TERMALIKA TEŻ KALECZY
Bruk-Bet nie czuje się pewnie na wyjazdach. W ostatnich 7 spotkaniach, piłkarze z Małopolski nie wygrali na obcych stadionach ani razu. Ostatnio też bardzo źle zaprezentowali się w sparingu z 1 ligową Puszczą Niepołomice (0:3). A że spotkanie z Arką traktują jak walkę na śmierć i życie niech świadczy fakt, że na mecz przybędą... samolotem z Krakowa. Ewentualna wygrana w Gdyni, dałaby podopiecznym Jacka Zielińskiego nawet awans z 15 na 12 pozycję kosztem Lechii i Pogoni Szczecin.
Leszek Ojrzyński musi wreszcie zaryzykować. Może warto postawić na dwóch napastników - do nieskutecznego i osamotnionego Jurado, dołączyć Enrique Esquedę? Tym bardziej, że sam trener twierdzi, iż były reprezentant Meksyku wygląda już dużo lepiej fizycznie niż na początku rundy. Jeśli szkoleniowiec Arki znowu założy, że najważniejsze by nie stracić, może zaprzepaścić to, co zbudował z zespołem w 2017 roku – charakter, pazur, waleczność i nieprzewidywalność.
RUNDA STRACONA SIEMASZKI?
Czy więc są jakiekolwiek powody do optymizmu? A choćby takie, że wreszcie wracają do gry kontuzjowani zawodnicy. Marcus da Silva, Jannick Kakoko, Luka Zarandia i Rafał Siemaszko. O tym ostatnim Ojrzyński cały czas żartuje, że stał się celebrytą, który więcej występuje w reklamach, niż gra. I niby wypowiedziane jest to z dystansem i pokładami ironii, ale... w Gdyni wszyscy zastanawiają się kiedy znów na Siemaszkę będzie można liczyć. 72 minuty w spotkaniu z Zagłębiem, brak bramek, to statystyki które natychmiast trzeba poprawić.
Grupa mistrzowska ucieka bez sentymentów. 8 w tabeli Zagłębie Lubin w ostatnich 4 spotkaniach zanotowało 2 zwycięstwa i 2 remisy. Z kolei 9 Cracovia wygrała 3 mecze z rzędu. Jeśli Arka chce pięknej wiosny i spotkań z najsilniejszymi – Legią, Lechem, Jagiellonią, a nie powtórkki z poprzedniego sezonu i kłopotliwych bojów o byt z Sandecją, Pogonią i Piastem, to musi wreszcie zagrać bez kalkulacji i wygrać.
Paweł Kątnik
Copyright Arka Gdynia |