Aktualności
23.10.2017
Arka rozstrzelała Jagiellonię.
Bramkostrzelna postawa obrońców, narzucenie swojego stylu gry i walka do ostatniego gwizdka – to krajobraz po spotkaniu Arki Gdynia z Jagiellonią Białystok (4:1).
Przed tym spotkaniem to Arka i Jagiellonia, najczęściej remisowały w tym sezonie w Lotto Ekstraklasie. Ale jak zapewniał Leszek Ojrzyński, żółto-niebiescy nigdy nie grają na remis. Ich celem zawsze jest zawsze zwycięstwo. Trener podkreślał, że niepokoją go straty punktów właśnie na stadionie przy Olimpijskiej i że niedzielne spotkanie z 4. drużyną tabeli także będzie tym o ZWYCIĘSTWO.
400. BRAMKA ARKI W EKSTRAKLASIE
W 13. minucie gdynianie objęli prowadzenie. Po wrzutce z autu Damiana Zbozienia Rafał Siemaszko trafił z przewrotki w poprzeczkę, ale piłka po dobitce głową Michała Marcjanika znalazła drogę do siatki. Była to jednocześnie bramka numer 400 zdobyta przez Arkę w ekstraklasie.
Goście nie zdołali jeszcze otrząsnąć się po stracie pierwszego gola, a Marian Kelemen po raz drugi musiał wyciągać piłkę z siatki. Tym razem słowackiego golkipera przyjezdnych po centrze z prawej strony Zbozienia pokonał pozostawiony bez opieki Siemaszko, który rozegrał setny mecz w pierwszym zespole Arki. Było to trzecie w tym sezonie trafienie mierzącego 170 cm wzrostu napastnika – wszystkie uzyskał po strzałach głową.
W 34. minucie białostocczanie zdobyli kontaktową bramkę. Po centrze z rzutu wolnego Litwina Arvydasa Novikovasa skuteczną główką z siedmiu metrów popisał się Ukrainiec Taras Romanczuk.
BLISKO REWANŻU
W rewanżu bliski szczęścia był Patryk Kun, który uderzył tuż obok słupka oraz ponownie Siemaszko. W 38. minucie po fatalnym zagraniu Brazylijczyka z włoskim paszportem Gutieriego Tomelina napastnik gospodarzy popędził na bramkę rywali, ale tuż przed polem karnym został nieprzepisowo zatrzymany przez Bartosza Kwietnia. Żółto-niebiescy spodziewali się, że stoper przyjezdnych zostanie usunięty z boiska, ale arbiter pokazał mu tylko żółtą kartkę.
Trzeciego gola Arka strzeliła w 61. minucie bezpośrednio z rzutu wolnego. Uderzenie Marcina Warcholaka było co prawda bardzo silne, ale w tej sytuacji błąd popełnił Kelemen, który przepuścił do bramki lecącą niemal wprost w niego piłkę.
Z kolei w 70. minucie świetną interwencją popisał się golkiper żółto-niebieskich, któremu dopisało też sporo szczęścia. Po akcji Piotra Wlazły Pavels Steibors obronił najpierw główkę Karola Świderskiego, następnie dobitka Litwina Fedora Cernycha zatrzymała się na słupku, a kolejny strzał Świderskiego także został sparowany przez Łotysza.
ZAKOŃCZYŁ SAMOBÓJ
Losy tego spotkania rozstrzygnęły się w 77. minucie. Tym razem po wrzucie z autu Warcholaka piłkę głową do własnej bramki skierował Wlazło.
Arka Gdynia - Jagiellonia Białystok 4:1 (2:1)
Bramki: 1:0 Michał Marcjanik (13-głową), 2:0 Rafał Siemaszko (21-głową), 2:1 Taras Romanczuk (34-głową), 3:1 Marcin Warcholak (61-wolny), 4:1 Piotr Wlazło (77-samobójcza).
Żółta kartka - Jagiellonia Białystok: Przemysław Frankowski, Bartosz Kwiecień, Gutieri Tomelin.
Sędzia: Jarosław Przybył (Kluczbork). Widzów 11 097.
Arka Gdynia: Pavels Steinbors - Damian Zbozień, Michał Marcjanik, Frederik Helstrup, Marcin Warcholak - Patryk Kun (93. Luka Zarandia), Dawid Sołdecki, Yannick Kakoko (65. Michał Nalepa), Mateusz Szwoch, Grzegorz Piesio - Rafał Siemaszko (85. Rube Jurado).
Jagiellonia Białystok: Marian Kelemen - Przemysław Frankowski, Bartosz Kwiecień, Gutieri Tomelin, Piotr Tomasik - Arvydas Novikovas (87. Dmytro Chomczenowskyj), Taras Romanczuk, Piotr Wlazło, Karol Świderski (85. Sitya Guilherme), Fedor Cernych - Cillian Sheridan (76. Martin Pospisil).
pkat/mich/PAP
Copyright Arka Gdynia |