Aktualności
04.05.2017
Echa finału PP.
- Medal jeszcze wisi, ale na pewno go oddam. Z tego miejsca chciałbym Grześkowi Nicińskiemu podziękować, że zaszedł z drużyną do finału, bo to zasługa mojego poprzednika. Ja dziękuję Opatrzności za to, że jako szczęściarz mogłem z drużyną na Narodowym wystąpić i zaprezentować Arkę Gdynia. To był jeden z celów, drugi to utrzymanie. Chciałbym podziękować działaczom, którzy postawili na mnie i zawodnikom, którzy zrobili kawał dobrej roboty. Momentami mieliśmy szczęście, do nikogo nie można mieć zastrzeżeń - mówił trener Arki Gdynia, Leszek Ojrzyński.
- Czy poprowadzę Arkę w pucharach? Jak Arka się nie utrzyma to Ojrzyńskiego w Arce nie będzie. Teraz mamy drugi cel. Musimy się utrzymać w Ekstraklasie. Jeśli nie, Ojrzyńskiego zastąpi ktoś inny, tak jak Ojrzyński zastąpił Nicińskiego. Życie nie znosi próżni. Musimy teraz wszystko zrobić , aby drużyna tak punktowała, żeby w Gdyni była Ekstraklasa. Wtedy zostanę i będziemy wszystko układać dalej. Dobrze, że mamy trochę oddechu i w Krakowie gramy dopiero w poniedziałek - przyznał.
- Musimy wykazać się mądrością i pamiętać, żeby nie cieszyć się za mocno, nie skakać za długo, bo drugi ważny cel przed nami. Super, że wracamy jutro i możemy odpocząć. W hotelu się zregenerujemy i następnego dnia ruszamy i już będzie temat Cracovii - dodał i żartobliwie odpowiedział na pytanie o świętowanie sukcesu: - Hotel wybraliśmy za Warszawą. W centrum było zbyt wiele pokus. W końcu usiądziemy, uśmiechniemy się. To sukces niesamowity dla klubu. Po piwku można się napić i to tyle. Trzeba iść spać, dzisiaj cisza nocna od 24. Jutro śniadanie i wracamy.
- Każdy moment tego meczu był ważny. Od początku uczulałem zawodników, że Lech ruszy i będzie chciał zdobyć bramkę. W pierwszym okresie jej nie straciliśmy, potem od 20. minuty był moment, gdy sami daliśmy ciała. Lech poczuł krew, było kilka rzutów rożnych, kilka strat, nie powinniśmy tego robić. Czekałem do przerwy, aby pewne rzeczy skorygować i poprawić. Ustaliliśmy plan, że Siemaszko wejdzie po 10 minutach, a potem świeże skrzydła. I ci zawodnicy nam pomogli. I "Siema" i Luka zdobyli bramki. W końcówce straciliśmy bramkę i zrobiło się gorąco. Prosiłem zawodników o koncentrację, że jeszcze mecz się nie skończył. Całe szczęście, że była zaliczka dwóch bramek. Przed drugą częścią dogrywki powiedzieliśmy sobie, że zawodnicy, którzy weszli na boisko muszą wziąć ciężar gry na siebie. I odciążyć tych, którzy grali od pierwszej minuty. To się udało, zasługa w tym także doświadczonych zawodników, takich jak Krzysiek Sobieraj czy Antek Łukasiewicz - analizował.
- Lech miał większą presję. Każda minuta działała na niekorzyść Lecha. Czym bliżej końcówki, tym bardziej mieli z tyłu głowy, że czeka ich liga, a tu im się wymyka mecz. Mam nadzieje, że wiara u nas urośnie i będzie to lepiej wyglądało. Czy tak będzie, czas pokaże. Szczęście sprzyja lepszym. Zasłużyliśmy na zwycięstwo i nie będę pewnych rzeczy umniejszał. My się dzisiaj cieszymy - podsumował (arka.gdynia.pl).
Triumfował Krzysztof Sobieraj. Doświadczony obrońca rozegrał swój 250. mecz w barwach Arki, został też samodzielnym rekordzistą jeśli chodzi o liczbę występów dla klubu w Pucharze Polski (25). Do tej pory zajmował pierwsze miejsce razem ze Zbigniewem Bielińskim i Dariuszem Ulanowskim. Przed kamerami ŁączyNasPiłka nie ukrywał emocji.
W swoim stylu wypowiadał się Antoni Łukasiewicz:
Co w Lechu? Nenad Bjelica starał się robić dobrą minę do złej gry, ale raczej nikogo nie przekonał.
- Chciałbym pogratulować Arce Gdynia zwycięstwa i zdobycia Pucharu Polski. Chciałbym pogratulować także mojej drużynie za to, co zrobiliśmy w tym roku, bo graliśmy bardzo dobre spotkania w tej edycji. Myślę, że to był dobry mecz i mieliśmy swoje szanse, ale nie byliśmy skoncentrowani, stąd rywale strzelili dwa gole. To jest piłka, musimy zaakceptować taki wynik i wyciągnąć wnioski z tej porażki. Jestem bardzo dumny z mojej drużyny, nie tylko dzisiaj. Jestem zadowolony z całego tego roku, który wspólnie przepracowaliśmy. Jesteśmy rozczarowani tym wynikiem, ale idziemy dalej i od czwartku koncentrujemy się na meczach ligowych - mówił Chorwat.
Od odpowiedzialności nie uciekał Jasmin Burić.
- Powiem to, co uważam. Jestem winny tej porażki. Nie pomogłem drużynie. Były dwa strzały i dwie bramki. Przy pierwszej mogłem się lepiej zachować. Nie widziałem powtórki, ale takie jest moje odczucie. Piłka jest taka, że nie zawsze wygrywa lepszy - kajał się Bośniak z polskim paszportem (lechpoznan.pl).
Przemysław Michalak
Copyright Arka Gdynia |