Aktualności
04.05.2017
Adam Marciniak ze łzami w oczach: Coś niesamowitego!
– Dla gościa, szarego ligowca, jest to coś niesamowitego, bez przeceniania tego sukcesu. Dla mnie to jest szczyt! – mówił rozpromieniony pomocnik Arki Adam Marciniak.
– W życiu nigdy niczego nie wygrałem, nawet w "Fifę"! Ja dopiero teraz kupiłem sobie PlayStation, więc ciągle się uczę. W tym realnym życiu sukces przyszedł szybciej – uśmiecha się jeden z gdyńskich bohaterów.
Kocioł emocji, były też łzy
Mijający dziennikarzy po meczu zawodnicy Arki nie dowierzali temu, co kilka chwil wcześniej stało się na PGE Narodowym. Dla większości z nich to nie tylko duma móc znaleźć się w historii klubu, ale i największy sukces w indywidualnej karierze. Arkowcy w końcu zdjęli brzmię z gdyńskich bohaterów finału Pucharu Polski z 1979 roku. Teraz głośno będzie się mówiło o triumfie z roku 2017.
– Jestem dumny, że brałem udział w takim wydarzeniu. Za kilkadziesiąt lat, jak pokażę swoim dzieciakom czy wnukom skład tego meczu, to duma będzie mnie rozpierała. Dla tego klubu to coś historycznego, a i dla nas wielkiego – ocenia Marciniak. – Nikt mi już tego nie odbierze do końca życia! Cokolwiek by się już działo w mojej przygodzie z piłką, zawsze powiem: „Słuchajcie, grałem w tym meczu! W najlepszym w moim życiu!” – dodaje rozentuzjazmowany.
Największą dawkę emocji Żółto-Niebiescy zostawili na radość po golach. Wtedy wśród piłkarzy można było dostrzec euforię nie do opisania. Nawet po końcowym gwizdku zawodnicy nie mieli tylu sił, ile po obu trafieniach.
– Nie zapomnę nigdy tej radości z kibicami po pierwszej i drugiej bramce... Coś niesamowitego... Naprawdę... Najpiękniejsza chwila w moim piłkarskim życiu – mówił wyraźnie łamiącym się głosem i ze łzami w oczach Marciniak.
Konsekwentna i żelazna taktyka
Trener Leszek Ojrzyński miał na ten mecz plan. Swoich wydawałoby się najlepszych zawodników zostawił na ławce rezerwowych i wpuścił ich dopiero w drugiej połowie spotkania. Dwóch z nich przesądziło o wyniku: gola zdobyli Rafał Siemaszko i Luka Zarandia.
– Najtrudniejsza była koncentracja przez całe spotkanie i mozolna praca defensywna, bo – nie oszukujmy się – Lech to marka, Lech to znakomici piłkarze, jedni z najlepszych w naszym kraju. Przeciwstawić się im i nie stracić bramki to było ogromne wyzwanie – docenia drużynę Marciniak. – Piłkarsko mieliśmy niewielkie szanse, więc dołożyliśmy kupę serca i kupę zaangażowania. Znakomicie zagrał każdy, Pavels w bramce, my w obronie, chłopaki z przodu... Po prostu serducho. I tyle – dodaje.
Krótkie świętowanie i czas na ligę
Puchar Polski to rzecz jasna sukces wagi ciężkiej, lecz przed arkowcami najważniejszy cel tego sezonu – walka o utrzymanie.
– To da nam niesamowitego kopa na resztę sezonu. Już te dwa mecze po przyjściu trenera Ojrzyńskiego wyglądały dla nas pozytywnie, mimo straconych w końcówkach goli. Ale skoro stać nas na zwycięstwo z Lechem, to usiądziemy i powiemy sobie: „Panowie, stać nas, kur..., na utrzymanie!” – wykrzyczał Marciniak. –
Czy poświętujemy? Tańców nie będzie! – śmieje się 27-latek.
Dawid Kowalski
Copyright Arka Gdynia |