Aktualności
27.12.2016
Grzegorz Niciński: Powalczymy o górną ósemkę.
Koniec roku to czas podsumowań. Tych dokonał także na łamach Dziennika Bałtyckiego trener Grzegorz Niciński.
Jesienna część rozgrywek w Lotto Ekstraklasie dobiegła już końca. Dla Arki Gdynia był to jednak prawdziwy rollercoaster. - zaczęło się bardzo dobrze, później przez dwa miesiące zespół nie był w stanie odnieść zwycięstwa. Te przyszły dopiero w grudniu...
Na pewno wszystko w ostatecznym rozrachunku skończyło się dobrze. Przerwę zimową spędzimy na dobrym miejscu w tabeli i mamy fajną pozycję wyjściową do walki wiosną. A proszę pamiętać, że przed nami jeszcze, biorąc pod uwagę podział na grupy, siedemnaście ligowych kolejek.
Dla was byłoby świetnie, gdyby nie trzeba było grać w październiku i listopadzie - z siedmiu meczów ligowych w tym okresie nie wygraliście ani jednego notując tylko trzy remisy...
Może tak, ale nie zapominajmy, że Arka nie jest żadnym krezusem. Ma określone możliwości sportowe i budżetowe, a na dodatek jest beniaminkiem. Ostatecznie jednak z dołka wyszliśmy, zdobyliśmy jesienią 26 punktów, co uważam za dobry wynik.
Czuł Pan presję, gdy drużyna była w kryzysie? Z takimi sytuacjami miał Pan już do czynienia, choćby dwa sezony temu w I lidze...
Kryzys to zdecydowanie za duże słowo, bo nie było tak, że przegraliśmy pięć meczów z rzędu. Remis, porażka, porażka, remis - tak to wyglądało w naszym przypadku. Wracając do pytania - presji nie można ulegać. Spokojnie pracowaliśmy z zespołem, robiliśmy swoje z wiarą, że ma to sens i zwycięstwa przyjdą. I tak też się w końcu stało.
Spory udział w tych ostatnich meczach miał Rafał Siemaszko. Przez całą rundę wchodził jedynie z ławki, a jego kosztem grali nieskuteczni Zjawiński i Abbott. Długo Pan zwlekał z daniem Siemaszce szansy od początku meczu...
W drużynie nie gra jeden zawodnik, a jedenastu. Rafała znam od dawna, razem graliśmy jeszcze w Orkanie Rumia...
... i dzięki Pana asystom był wówczas królem strzelców.
Zgadza się. Wiem, że na Rafała mogę liczyć. Pokazał skuteczność, a jego gole przerodziły się w punkty. Wygrane to jednak nie tylko jego zasługa. Z dobrej strony w ostatnich meczach pokazali się też Dominik Hofbauer, czy Michał Marcjanik. Rafał, ale też Paweł Wojowski, są przykładem na to, że jeśli ktoś sumiennie pracuje, to w końcu dostanie szansę.
Szymon Lewicki nie pracował sumiennie? Zatrudniliście go latem i szybko wypożyczyliście do Podbeskidzia Bielsko - Biała.
Lewicki nie wytrzymał rywalizacji o miejsce w składzie. To nie ja go skreśliłem, to była jego inicjatywa, aby odejść do Podbeskidzia.
Letnie transfery nie okazały się jednak, no może poza Dominikiem Hofbauerem, wzmocnieniami, a jedynie uzupełnieniami składu.
Wie pan, wszystko wychodzi w praniu. Każdy klub dokonuje transferów i w każdym klubie niektóre decyzje okazują się nietrafionymi. Myślę, że w naszym przypadku nie było aż tak tragicznie. Nie tylko Hofbauer dobrze wszedł do drużyny, ale też Dawid Sołdecki, czy Damian Zbozień. Liczę, że pozostali też w końcu odpalą, może potrzebują na to trochę więcej czasu.
W Dariusza Zjawińskiego też wciąż Pan wierzy?
Oczywiście, jego statystyki z poprzednich sezonów nie wyglądają dobrze, ale wciąż liczę, że stać go na skuteczną grę w żółto - niebieskich barwach.
Pierwszy zimowy ruch transferowy macie już za sobą - ponownie na wypożyczenie do Arki trafił Dariusz Formella, który jesienią miał problemy z miejscem w składzie Lecha. Liczy Pan, że tak, jak przed rokiem w I lidze drużynę “pociągnie” duet Szwoch - Formella?
Na pewno na nich mocno liczę, byli ważnymi postaciami w drużynie. Formella nie ma jednak zagwarantowanego miejsca w składzie. To będzie musiał sobie wywalczyć.
Mateusz Szwoch z kolei ostatnio ewidentnie był bez formy...
Nie chcę nikogo usprawiedliwiać, ale proszę pamiętać, że Mateusz miał 1,5 roku przerwy w grze w piłkę, a w ostatnim roku rozegrał najwięcej meczów ze wszystkich. Przyszedł więc w końcu dołek, ale teraz musi się po prostu solidnie wziąć do roboty. Wracając do transferów - najważniejsze wydaje się pozyskanie środkowego obrońcy i napastnika. Cały czas monitorujemy rynek, także pod kątem tych dwóch pozycji. Rewolucji kadrowej jednak na pewno nie będzie.
Z kolei cele na wiosnę to, jak rozumiem, miejsce w grupie “mistrzowskiej” i finał Pucharu Polski?
Jeśli chodzi o ligę, to oczywiście, że chcemy “załapać” się do górnej ósemki. To będzie niezwykle trudne zadanie, ale nie niemożliwe. Nawet gdyby to się jednak nie udało, trzeba będzie się skupić na walce o utrzymanie, bo to jest nasz najważniejszy cel. Jeśli chodzi o Puchar Polski, jesteśmy w półfinale i naszym celem jest wyjazd na Stadion Narodowy w Warszawie. Aby tak się stało, musimy jednak najpierw wyeliminować Wigry Suwałki, które są nieobliczalnym zespołem. Nie ukrywam jednak, że marzy mi się, i zawodnikom pewnie również, aby powtórzyć największy sukces w historii klubu. To byłoby niesamowite osiągnięcie.
Rozmawiał: Marcin Lange.
Copyright Arka Gdynia |