Aktualności
29.10.2016
Napastnik Arki o buzujących emocjach i chłodnej głowie.
Jacek Główczyński: Czy pańskie wspomnienia związane z meczami Arka - Lechia sięgają jeszcze czasów, gdy sam nie grał pan w piłkę?
Rafał Siemaszko: Nie. W piłkę gram niemal od zawsze. Zaczynałem w 5. lub 6. roku życia. Trudno mi przypomnieć sobie pierwsze derby, na których byłem. Na pewno to były czas, kiedy w Arce zaczynał grać nasz trener - Grzegorz Niciński.
Z takich meczów zapamiętał pan więcej radosnych, czy jednak frustrujących chwil?
Wiadomo, że te mecze różnie się układały. Raz była radość, raz smutek. Ale tak już bywa w sporcie. W dużej mierze warunkował to wynik. W 2011 roku derby oglądałem wśród rezerwowych. Najpierw była euforia, a potem rozczarowanie. Nie mogłem uwierzyć, że w 97. minucie zremisowaliśmy mecz 2:2, w którym kilka minut wcześniej prowadziliśmy 2:0. Dzień później strzeliłem 2 gole w Młodej Ekstraklasie. W niedzielę mam okazję, jeśli będzie mi dane zagrać, poczuć to wszystko od strony boiska.
Sebastian Mila z Lechii Gdańsk powiedział nam, że każdy piłkarz derby odbiera różnie, a stan emocji uzależniony jest m.in. od jego stopnia przywiązania do klubu. Pan w Arce obserwuje to samo?
Oczywiście, że derby są ważne dla zawodników, którzy są z regionu. Im nie trzeba mówić, że mają oddać serce i dać z siebie wszystko. Arka zresztą w dużej mierze postawiła właśnie na takich piłkarzy. Teraz jest pora, aby oni się odpłacili za to zaufanie.
Czuje pan, że w panu te emocje buzują w większych stopniu niż wśród piłkarzy, którzy trafili do Gdyni na przykład dopiero w tym roku, czy w sezonie?
Tego nie wiem. Każdy pewnie na swój sposób jest podekscytowany tym, że zbliża się ten wielki mecz. Na pewno to spotkanie szczególne dla większości chłopaków związanych z regionem, czy tych, którzy są w Arce dłużej. We mnie są duże emocje. Cały tydzień chodzę i myślę o tych derbach. Ale najważniejsze będzie to, aby na boisku zachować chłodną głowę, a jak tylko nadarzy się okazja na gola - to należy ją wykorzystać.
Kto w szatni Arki najczęściej mówi o derbach?
Nie ma takiego jednego piłkarza. Nie trzeba nas jeszcze dodatkowo motywować. Każdy wie, co oznacza taki mecz i układa sobie swój plan w głowie na niedzielę.
Obstawiacie wynik derbów?
Wiadomo, że tylko nasze zwycięstwo... Ale ile konkretnie wygramy, to nie. Nie dyskutowaliśmy o tym, nie ma w drużynie wewnętrznego totalizatora w tej kwestii.
Pana zdaniem - może to być mecz, który rozstrzygnie jedna bramka lub skończy się 0:0, czy też należy nastawić się na większą liczbę goli?
Może być różnie. Dla nas najważniejsze to nie stracić, a strzelić. Fajnie, gdyby sam zdobył gola. Jednak przede wszystkim musimy zaprezentować atuty, które mamy jako drużyna, czyli pokazać charakter, zespołowość i nie odpuszczać w żadnym momencie.
Copyright Arka Gdynia |