TA STRONA UŻYWA COOKIE.
Dowiedz się więcej o celu ich używania. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na korzystanie z cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.

statystyki
chignahuapan

Aktualności

img

02.10.2007

Historia lubi się powtarzać. Arka - Wisła Płock 4:1 (1:1)

Niespełna rok temu, 18.11.2006 roku Arka Gdynia pokonała Wisłę Płock 4:1 (3:0). Dzisiaj obu drużynom przyszło ponownie zagrać ze sobą, ale już na drugoligwym froncie. Mimo zmiany klasy rozgrywkowej na niższą, nic innego nie zmieniło się. Arka bowiem znów wygrała 4:1 (1:1)! Jednak mecz nie był taki łatwy dla naszych zawodników, jak choćby ten z ubiegłej jesieni. Żółto-niebiescy musieli włożyć w to spotkanie mnóstwo sił, gdyż od 19 minuty przegrywali już 0:1.

SKŁADY

W dzisiejszym meczu Arka, po raz pierwszy w tym sezonie, zagrała z nożem na gardle. Po remisie z Turem Turek i porażce z Piastem Gliwice, podopieczni Wojciecha Stawowego nie zbliżyli się do drugoligowej czołówki. Co gorsza, bezpośredni rywale w walce o awans zaczęli Arce uciekać. Dlatego jakakolwiek strata punktów w dzisiejszym meczu oznaczałaby dla Arki poważne kłopoty.

Zanim sędzia dał sygnał do rozpoczęcia spotkania, przedstawiciele klubu uczcili jubileusz 100 występów Krzysztofa Sobieraja w Arce. Dzisiejszy mecz był dla Sobiego już 101 w żółto-niebieskich barwach. Okragła setka stuknęła mu w pucharowym meczu z Unią Janikowo. Krzysztof otrzymał w prezencie koszulkę z numerem 100 oraz wykaz wszystkich meczów, w których wystąpił w barwach Arki.

Arkowcy rozpoczęli mecz z animuszem. Od samego początku aktywni byli Karwan, Sokołowski i Wachowicz. Ich ataki mogłby, a nawet powinny przynieść efekt bramkowy już w 4. minucie spotkania. Właśnie wtedy w idealnej sytuacji pomylił się, wracający do wyjściowej jedenastki, Radosław Wróblewski. Tomasz Sokołowski zagrał idealnie w pole karne do Olgierda Moskalewicza, który zagrał piłkę wzdłuż bramki Bińkowskiego, ale Wróbel niestety minął się z piłką na piątym metrze. Żółto-niebiescy grali wyłącznie na połowie gości i nie zwalniali tempa.

Tymczasem pierwszy poważny wypad "Nafciarzy", pod bramkę Bledzewskiego zakończył się nieoczekiwaną bramką. Paweł Weinar stracił piłkę w środku pola, dopadł do niej Adam Majewski i zagrał długą piłkę na wolne pole do Sławomira Peszko, ten minął Bledzewskiego poza polem karnym i skierował piłkę do pustej bramki. Szok.

Arka nie załamała się i wzięła się szybko do pracy. Na efekty nie trzeba było długo czekać. W 23 minucie meczu Karwan przedarł się lewą stroną i zagrał płasko w pole karne. Obrońca tak wybijał piłkę, że Karwan strącił ją głową na 20 metr wprost na wolej Tomasza Mazurkiewicza. Jego wspaniały strzał wpadł tuż pod poprzeczkę bramki Bińkowskiego i Arka znów była w grze!

Mimo kilku niezłych okazji dla obu drużyn, do przerwy wynik nie uległ zmianie.
Druga część meczu to już zdecydowana przewaga Arki. Piłkarze Wojciecha Stawowego rzucili się na Wisłę od samego początku. Akcje sunęły raz lewą, raz prawą stroną, ale ciągle brakowało ostatniego podania. Ta niefrasobliwość mogła się zemścić na piłkarzach Arki. W 51 minucie Wisła rozegrała niemal identyczną kontrę, jak tę z 19. minuty meczu. Peszko otrzymał dokładne podanie na wolne pole i pognał z piłką na bramkę Bledzy. Andrzej tym razem nie wyszedł daleko, tylko spokojnie wyczekał młodego napastnika i piękną interwencją wygarnął mu piłkę spod nóg.

W 54 minucie Arka już prowadziła. Doskonałą asystą popisał się Tomasz Sokołowski, który z prawej strony wrzucił piłkę na trzeci metr, a tam stał już Marcin Wachowicz, który głową wbił pikę do siatki. Robert Bińkowski na pewno mógł lepiej zachować się w tej sytuacji, gdyż piłkę miał na wyciągnięcie rąk.

Na stadionie zapanowała euforia bo Arka nareszcie strzelała gole i walczyła do upadłego. Prowadzenie 2:1 wyraźnie nie satysfakcjonowało gdyńskich piłkarzy i atakowali dalej. W 60 minucie Łukasz Kowalski pięknie dośrodkował Grzegorzowi Nicińskiemu na 5 metr. Jego sprytny strzał głową odbił się od poprzeczki, ale Olgierd Moskalewicz stał na posterunku i wpakował piłkę głową do pustej bramki. Wynik 3:1 był jasnym znakiem, że Wisła nic już dzisiaj nie zdziała. Jeszcze w 84 minucie swoje trafienie dołożył Michał Łabędzki, który zdecydował się na strzał z dystansu. Nad uderzoną przez niego piłką przeskoczył Niciński, co kompletnie zmyliło bramkarza gości i piłka wylądowała w jego bramce.

Niezmiernie cieszy nas fakt, że po dwóch nieudanych meczach ligowych i wyczerpującej przeprawie w Pucharze Polski nasi zawodnicy potrafili się odbudować i rozbić w pył jednego z głównych pretendentów do awansu.

Pacior







Poprzedni Następny

 

 

 

 

 

 

SPONSORZY MŁODEJ ARKI

 

 

     

 

 

 

 

 

 

PARTNERZY MEDIALNI

 

 

Arka Gdynia Copyright Arka Gdynia