TA STRONA UŻYWA COOKIE.
Dowiedz się więcej o celu ich używania. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na korzystanie z cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.

chignahuapan
Arka-Facebook Arka-Instagram Arka-Twitter Arka-YouTube Arka-TikTok Arka LinkedIn NO10 Nocny Bieg Świętojański Stowarzyszenie Inicjatywa Arka Betclic


Aktualności

img

15.08.2016

Damian Zbozień: Pech jednych jest szczęściem innych.

W meczu ze Śląskiem Wrocław (2:0) zastąpił przeziębionego Tadeusza Sochę. I była to zmiana trafiona w punkt. Damian Zbozień przedstawił się gdyńskiej publiczności bardzo dobrym występem.


- Przychodziłem z nastawieniem, że chcę grać i się rozwijać. Cieszy mnie, że dostaje swoją szansę. Teraz zrobię wszystko, by to miejsce utrzymać. A tak to w piłce jest: pech jednych szczęściem innych - mówił o swoim debiucie w ekstraklasowej Arce Zbozień.

To był zdecydowanie udany występ byłego zawodnika Zagłębia Lubin. Zbozień zagrał pewny swoich umiejętności, często włączał się w ofensywne akcje drużyny, pewny był też w destrukcji. Na początku spotkania sam nawet pięknie przymierzył z dystansu i tylko znakomita interwencja Mariusza Pawełka uchroniła Śląsk przed stratą gola.

- Szkoda, że ten strzał nie wpadł, bo nieczęsto mam okazję do uderzenia. Najistotniejsze jednak, że znowu zdołaliśmy wygrać mecz i zagrać na zero z tyłu. Dla mnie jako obrońcy to bardzo cenne - ocenia prawy obrońca Arki.

Gdynianie znowu bardzo dobrze wywiązali się z zadania na własnym boisku. Teraz istotne jest, by w końcu taką grę, jak na swoich śmieciach, przenieść na teren przeciwników.

- Tutaj jesteśmy niesieni dopingiem kibiców. To jest coś wspaniałego. Jestem tutaj krótko, a już zdążyłem zauważyć, że dzięki kibicom sporo w tym sezonie nabroimy na własnym boisku. Aż chce się grać - mówi Zbozień. - Na wyjeździe jest troszeczkę gorzej, ale myślę, że na spokojnie będziemy to doświadczenie zbierać. Brakuje nam cwaniactwa, bo za szybko tracimy bramki, ale to wszystko na pewno ulegnie poprawie - uspokaja.

Druga bramka dla żółto-niebieskich mogła paść znacznie szybciej, niż dwie minuty przed końcem spotkania. Chorągiewkę przy golu Marcusa da Silvy podniósł jednak sędzia liniowy i ostatecznie bramki nie uznał.

- Nie widziałem powtórek, ale jeśli sędzia pokazał spalonego, to najwidoczniej tak było. Bałem się, że ta sytuacja wprowadzi u nas nieco rozkojarzenia, ale nic takiego nie miało miejsca i dalej ruszyliśmy jak po swoje - zakończył Zbozień.

 

Dawid Kowalski








Poprzedni Następny

 

 

 

 

 

 

SPONSORZY MŁODEJ ARKI

 

 

     

 

 

 

 

 

 

PARTNERZY MEDIALNI

 

 

Arka Gdynia Copyright Arka Gdynia