Aktualności
29.07.2016
Marcin Warcholak: Przeszedłem długą drogę.
Zadebiutował pan w ekstraklasie w wieku 27 lat. Jak ocenia pan swoje pierwsze wrażenia związane z grą w elicie?
Marcin Warcholak: Przeszedłem długą drogę, aby być tu gdzie jestem. Po kolei pokonywałem kolejne szczeble kariery, aby wreszcie zadebiutować w ekstraklasie. Nie chcę po dwóch spotkaniach robić podsumowania ani mówić czy poradzę sobie w nowej rzeczywistości czy będzie odwrotnie. Mamy trzy punkty po dwóch meczach i mam nadzieję, że z każdym kolejnym meczem nasza gra będzie wyglądała lepiej.
Jakie zauważa pan różnice pomiędzy ekstraklasą a jej zapleczem?
Pierwsza liga jest typowo siłowa, a ewentualne błędy nie są tak kosztowne. Natomiast w ekstraklasie więcej jest konstruowania ataków i gry piłką. Każda strata otwiera rywalom szansę na zdobycie gola. Rok temu jak burza przeszliśmy rozgrywki, a teraz już premierowy mecz w Niecieczy pokazał, że progi w elicie są dużo wyższe. Mimo że nie było to nasze słabe spotkanie, to wynik poszedł w świat.
Patrząc na pańską grę można stwierdzić, że nie uległa ona znaczącej zmianie w porównaniu z zeszłym rokiem. Ciągle bazuje ona na tych samym atutach.
Staram się nie zmieniać mojego stylu gry. Bez znaczenia jest to, kto stoi naprzeciwko mnie. Ciężką pracą staram się dojść do najwyższego poziomu. Ciągle daleko wyrzucam piłkę z autu, mam dobrą wydolność oraz dobrze prezentuje się pod względem fizycznym.
Czy czuje się pan pewniakiem do występów na lewej obronie?
Zdecydowanie nie. Znam trenera już kilka lat i wiem, że jeżeli będę w słabszej dyspozycji to nie zawaha się i da szansę mojemu zmiennikowi. Dlatego muszę patrzeć tylko na siebie i dobrą grą potwierdzać swoją przydatność na boisku.
Czy trener Grzegorz Niciński często chwali pańskie występy?
Trener jest specyficznym człowiekiem i raczej nie słyszę z jego ust zbyt wielu pochwał. Taka jest z resztą jego rola. Ma wskazywać nam błędy, które popełniamy. O dobrych rzeczach piłkarze sami doskonale wiedzą. Szkoleniowiec potrafi zganić mnie za zły wyrzut z autu, szybkie pozbycie się piłki czy asekuracyjną grę do tyłu.
Piątkowe spotkanie z Ruchem Chorzów będzie dla pana 70. występem w barwach Arki Gdynia. Planuję go pan w szczególny sposób uczcić?
Nawet nie zdawałem sobie sprawy, że mam już tyle rozegranych spotkań. Plany są takie, aby jak najlepiej przygotować do spotkania z Ruchem Chorzów. Na boisku dam z siebie tyle, ile dała fabryka.
A co pan może powiedzieć o drużynie rywali? W ostatniej kolejce przegrali aż 1:4 z Jagiellonią i kończyli mecz w "dziewiątkę". Czy oglądał pan to spotkanie?
Rzadko oglądam ich mecze, ale wiem, że w Ruchu Chorzów występują doświadczeni i ograni zawodnicy. Wystarczy spojrzeć na Łukasza Surmę, który ma na swoim koncie już ponad 500 występów w ekstraklasie. O sile tej drużyny nie decydują pojedynczy piłkarze tylko cała "jedenastka". Nie można zapominać o kadrowiczu w ataku chorzowian, czyli Mariuszu Stępińskim.
Michał Kozłowski
Copyright Arka Gdynia |